Strona głównaPopkultura9 lipca urodziła się legenda – Tom Hanks i jego niezapomniane role...

9 lipca urodziła się legenda – Tom Hanks i jego niezapomniane role w Hollywood

Gdy inni aktorzy budowali kariery z plotek, skandali i autopromocji, Tom Hanks spokojnie kolekcjonował maszyny do pisania i kręcił filmy, które wryły się w pamięć lepiej niż niejedna hollywoodzka saga.

Aktor, którego nie da się nie lubić

Nie wszyscy aktorzy rodzą się po to, żeby krzyczeć z plakatu: „Patrzcie, jestem legendą!”. Tom Hanks od zawsze robił swoje – i dziwnym trafem to wystarczyło, żeby połowa globu go pokochała, a druga przynajmniej szanowała.

Zanim stał się facetem, który zmusił świat do płakania nad piłką imieniem Wilson, Hanks włóczył się po castingach i prowincjonalnych teatrach. Wychowany w rodzinach zastępczych, nie wyglądał na przyszłego zdobywcę dwóch Oscarów z rzędu. Ale może właśnie dlatego nigdy nie dał się zwariować – kiedy inni budowali PR-owe fortece, on zbierał stare maszyny do pisania.

Początki kariery – od komedii do pierwszego Oscara

Na ekranie zaczynał od komedii tak lekkich, że dziś większość z nich wylądowałaby na Netfliksie z oceną sześć na dziesięć. Wieczór kawalerski, Skarbonka – to były role, po których mało kto wróżył mu wielkie kino. Dopiero Duży pokazał, że w oczach Hanksa jest coś więcej niż hollywoodzka papka.

Nominacja do Oscara przyszła wtedy, kiedy niewielu traktowało go poważnie. A potem nagle bum – Filadelfia. Rola prawnika chorego na AIDS w czasach, kiedy temat był tabu większym niż dziś cokolwiek. Oscar numer jeden.

Forrest Gump i filmowe kamienie milowe

Rok później Forrest Gump – historia prostego człowieka, która wdarła się w popkulturę jak tatuaż na plecach pokolenia lat 90. Drugi Oscar. Tylko Spencer Tracy mógł powiedzieć, że zrobił to samo wcześniej.

Kolejne lata to pasmo tytułów, które zna każdy kinomaniak: Szeregowiec Ryan, Cast Away, Złap mnie, jeśli potrafisz. Tylko Tom Hanks potrafił sprawić, że widzowie bardziej przeżywali rozłąkę z piłką niż z połową filmowych kochanków. A Wilson do dziś jest najpopularniejszym kawałkiem kauczuku w historii kina.

Zielona mila – film, który zostaje w głowie

A Zielona mila? To osobny rozdział w karierze Toma Hanksa i film, który do dziś uchodzi za jedno z jego największych osiągnięć. Historia Johna Coffeya i Paula Edgecombe’a to kino, które wbija w fotel nie efektami, ale spokojem i pytaniami, na które nie ma prostych odpowiedzi.

Mało który aktor potrafiłby pokazać człowieka stojącego na granicy współczucia i obowiązku z taką autentycznością. Tam nie było miejsca na tanie wzruszenia – była prawda i cisza, która zostaje z widzem długo po napisach końcowych.

Role pełne kontrastów – od zabójcy po kapitana

Niektórzy zarzucali mu, że gra „wiecznie miłych gości”. A przecież w Drodze do zatracenia udowodnił, że nawet płatny zabójca może mieć w sobie więcej człowieczeństwa niż połowa hollywoodzkich superbohaterów.

W Kapitanie Phillipsie wystarczyło jedno spojrzenie, żeby poczuć więcej napięcia niż w dziesięciu filmach o końcu świata. Tom Hanks udowodnił, że czasem mniej znaczy więcej – i nie trzeba eksplozji, żeby widzowie nie mogli oderwać oczu od ekranu.

Normalny facet z asteroidą na koncie

Poza planem filmowym Tom Hanks to normalny facet z obsesją na punkcie starych maszyn do pisania i zwykłych prezentów – w tym legendarnego tostera, który kupił żonie na święta.

Kiedy inni chwalili się jachtami i zegarkami za miliony, on wolał opowiadać, że dobra książka Zafóna jest warta więcej niż czerwony dywan. A w kosmosie krąży asteroida 12818 tomhanks – jakby Wszechświat chciał przypomnieć, że są ludzie, którzy zostają na zawsze.

Podsumowanie – aktor, który nigdy nie musiał udawać

Tom Hanks nie potrzebował skandali, żeby zdobyć szacunek. Nie musiał nikogo przekonywać, że zasługuje na miejsce w historii kina – jego role mówiły same za siebie. Od Forresta Gumpa i Zielonej mili po Kapitana Phillipsa i Cast Away, za każdym razem pokazywał, że aktorstwo to nie tylko rzemiosło, ale i sztuka bycia człowiekiem na ekranie.

Może właśnie dlatego widzowie uwierzyli w każdą historię, w którą się angażował – czy chodziło o prawnika walczącego z uprzedzeniami, strażnika więziennego z wyrzutami sumienia czy rozbitka rozmawiającego z piłką.

A dziś, kiedy w Hollywood króluje hałas i pogoń za sławą, Hanks przypomina, że czasem wystarczy zwyczajność – taka, która ma w sobie prawdę i odrobinę ciepła. I może dlatego jego filmy nie starzeją się tak jak reszta – bo w nich zawsze było coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze: autentyczność.

Zobacz też nasze inne felietony o legendach kina:

Piotr Małek
Piotr Małek
Piotr Małek – twórca Ekranomanii 🎬 Gadamy tu o filmach na luzie, jak przy kawie. Kocham kino, futbol i rodzinne seanse.
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.