Film Nadzy w reżyserii Mike’a Leigha liczy sobie 27 lat. Jednak śmiało możemy powiedzieć, że perfekcyjnie oddaje realia dzisiejszego świata. Jak brytyjski mistrz filmu poradził sobie z tak trudnym tematem?
Bohaterowie produkcji wyglądają, jakby całe życie spędzili w domu. Ich pastowata, biała skóra wydaje się być zimna przez użycie niebiesko–szarego światła. Film został nakręcony w wysokim kontraście, przez co wydaje się być ponury.
Jeśli zaś uważnie posłuchamy ścieżki dźwiękowej, uświadomimy sobie, że w większości dzięki niskiej atmosferze tła słyszymy płaskie głosy. Wszystkie te wybory są odpowiednie dla filmu Nadzy, podobnie jak tytuł, który opisuje zwykłych ludzi, istniejących w świecie bez żadnych warstw. Są oni pozbawieni rodzin, związków, wartości i, w większości przypadków, pracy. Żyją we współczesnej Wielkiej Brytanii z niewielkim dobytkiem, a ich największą siłą są słowa.
Bo najważniejszy jest główny wątek
Głównym bohaterem jest Johnny (w tej roli utalentowany David Thewlis), który – gdy rozpoczyna się film – uprawia ostry seks z płaczącą dziewczyną w ciemnej alei. Po tym wydarzeniu kradnie samochód i wyjeżdża do Londynu. Ze sposobu w jaki mówi i rzeczy, do których się odnosi, możemy dojść do wniosku, że miał wykształcenie – był „intelektualistą”. Jego opinie oparte są na faktach i słowach, nie uczuciach.
Coś poszło nie tak, spowodowało, że został bez więzi, zatrudnienia, domu. Dojechawszy do Londynu, idzie do mieszkania byłej dziewczyny, Louise, i wprowadza się do niej. Nawiązuje kontakt z dość ekscentryczną współlokatorką kobiety, Sophie (którą zagrała Katrin Cartlidge). Sophie jest narkomanką z dość dziwnym stylem bycia. Ledwo można zrozumieć, o co jej dokładnie chodzi. Ciężko znaleźć związek pomiędzy tym, co mówi, a co myśli – o ile w ogóle to robi. Relacje między nią a Johnnym są tak żałosne, że ciężko się je ogląda. Seks, który uprawiają, odebrałam jako desperacką chęć poczucia czegoś, co wypełni ich wewnętrzne pustkowia.
Kiedy w mieszkaniu pojawiają się inni ludzie – zwłaszcza próżny idiota Jeremy – właściciele są jak goście. Przechodzą przez piekło we własnym domu. Sytuacja nie poprawia się wraz z przybyciem Sandry (Clare Skinner). Ta skromna dwudziestokilkuletnia kobieta ma pracę, ambicje, wydaje się być najbardziej normalna z całego towarzystwa. Jednak szybko możemy zauważyć, że jest niebezpiecznie blisko wpadnięcia w tą samą otchłań co jej przyjaciele.
Geniusz Mike’a Leigha w jednej produkcji – Nadzy to absolutny hit
Metoda pracy Mike’a Leigha jest dobrze znana. Gromadzi on swoich aktorów, sugeruje temat i prosi ich o zaimprowizowanie sytuacji. Scenariusz rozwija się z ich pracy. Dzięki temu reżyser stworzył żywy, prawdziwy spektakl pełen szczerości i człowieczeństwa.
Leigh wraz ze swoim zespołem dał nam grupę postaci, które nie mogłyby powstać ze zwykłego kawałka papieru. Jest to rodzaj filmu poza wyobrażeniem i tylko obserwacja mogła go stworzyć. Czy wśród nas są tacy ludzie, jakich spotykamy w produkcji Nadzy? Tak, mijamy ich codziennie na ulicach. Mają oni wielkie zdolności i inteligencję, ale brak im nadziei i otwartości. Jakoś wymknęli się z obrazu, a nie jest łatwo wśliznąć się do niego z powrotem.
Pełnia prawdy i nauki
Film pełen jest cytatów, mądrości oraz nauk moralności. Najbardziej uwiodły mnie te słowa:
Czy uważasz, że ameba kiedykolwiek wyobrażała sobie, że wyewoluuje w żabę? Oczywiście, że nie. A kiedy ta żaba użyła pierwszego rechotu, żeby przywołać partnera, myślisz, że wyobrażała sobie, że ten dźwięk zamieni się w języki świata, literaturę? Oczywiście, że kurwa nie! I tak, jak ta żaba nigdy nie wyobrażała sobie Szekspira, tak nigdy nie wyobrażamy sobie naszego przeznaczenia.
Pewnego dnia zrozumiesz, że nie masz tylko jednego lub dwóch przyszłych czy przeszłych istnień… ale że byłeś wszystkim i wszędzie, co kiedykolwiek było lub będzie.
Zabawne jest być w środku, prawda? Bo kiedy jesteś w środku wciąż jesteś na zewnątrz. I to samo możesz powiedzieć, kiedy jesteś na zewnątrz, jesteś wtedy w środku, ponieważ zawsze jesteś wewnątrz swojej głowy.
Jednak zdanie, które doprowadziło mnie do wybuchy śmiechu, to „kiedyś byłem wilkołakiem”. Dlaczego? Przecież 11 lat po wyjściu tej produkcji, Thewlis zagrał profesora Lupina w adaptacji książki Harry Potter i Więzień Azkabanu. Czyżby proroctwo?
Reasumując, Nadzy to komediodramat pełen ludzkich błędów, potknięć, groteski, ale i szczerości. Z czystym sumieniem polecam ten film każdemu, kto chce z humorem czerpać naukę na przyszłość.
Jeśli jesteście ciekawi, jak David Thewlis poradził sobie w nowej, pisarskiej roli, zapraszam Was do recenzji książki „Pośmiertna sława Hectora Kiplinga”