UKŁAD IDEALNY
Ishu chce zostać prefektką naczelną w swojej szkole, aby zadowolić rodziców i pokazać im, że nie zamierza iść w ślady starszej siostry. Nie jest to jednak proste zadanie, gdyż dziewczyna nie cieszy się popularnością wśród rówieśników. Musi zdobyć rozgłos oraz ich sympatię, dlatego zgadza się na propozycję Hani, lubianej uczennicy, która chce się z nią umawiać, by udowodnić przyjaciółkom, że naprawdę jest biseksualna. Dziewczyny spisują wszystkie zasady ich intrygi w dokumencie Jak zakochać się na niby według Hani i Ishu. Żadna z nich nie spodziewa się, że z czasem to „na niby” przerodzi się w coś prawdziwego…
ZAKOCHAJ SIĘ NA JEDEN WIECZÓR
Jak zakochać się na niby według Hani i Ishu nie zostało książką mojego życia, roku czy nawet miesiąca, ale zacznę najpierw od przyjemniejszych aspektów. Historia stworzona przez Jaigirdar wyciągnęła mnie z długiego zastoju czytelniczego, w który wpędziła mnie inna powieść. Gdybym nie sięgnęła po ten tytuł dzięki wydawnictwu beYa, to nie wiem, ile jeszcze trwałaby moja przerwa od czytania. Jak zakochać się na niby według Hani i Ishu to powieść napisana lekkim, prostym stylem, która może spodobać się każdemu miłośnikowi młodzieżówek. Pochłaniałam rozdział za rozdziałem, ledwo zaczęłam, a już dotarłam do końca. Udało mi się ją skończyć w jeden wieczór, a to nie zdarza mi się często, nawet w przypadku innych książek podobnej długości. Jednak, jak pisałam, nie trafi na listę ulubieńców z kilku powodów.
TRUDNE RELACJE Z RODZICAMI
Perspektywy Ishy i Hani wypadały bardzo podobnie, przez co na początku nie wiedziałam, czyj rozdział czytam. Przez jakiś czas musiałam zerkać do blurba i przypominać sobie opisy postaci. Można było tu pokusić się o narrację trzecioosobową albo wybrać jedną protagonistkę. Jeśli miałabym wskazać którą, to zdecydowanie Ishę. Polubiłam ją, potrafiłam wczuć się w jej sytuację. Podobały mi się wątki z nią związane: relacja z siostrą, presja rodziców, próba sprostania ich oczekiwaniom. Myślę, że wychowywanie przez zbyt wymagających rodziców to nadal poważny problem, występujący już za moich czasów, gdy chodziłam do szkoły. Ta książka świetnie pokazuje, jak bardzo może to wpłynąć na życie dziecka.
SŁABY ROMANS, ALE DOBRY FAKE DATING
Uwielbiam dobre, queerowe romanse, tutaj niestety go nie dostałam. Nie zależało mi zbytnio na relacji bohaterek, wolałam sceny, gdy dziewczyny działały osobno. Nie zmienia to faktu, że autorka dobrze przedstawiła motyw fake datingu, dość popularny ostatnio, zwłaszcza w książkach z parami jednopłciowymi. Brak tutaj znienawidzonego przeze mnie instant love. Na szczęście! Uczucie między Ishą a Hani rodzi się powoli, na ich pierwsze zbliżenie trzeba trochę poczekać. To zdecydowany plus, bo nie przepadam za książkami, w których bohaterowie od razu się na siebie rzucają. Inni czytelnicy narzekają na podstawy tej relacji, ale ja nie uważam, by było to szyte grubymi nićmi. Faktycznie dla osiągnięcia celu Isha mogła się zgodzić na udawanie dziewczyny Hani. Autorka realistycznie pokazała tę relację, pod tym kątem nie mam nic do zarzucenia. Problem tylko w tym, że ten związek nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Podobnie jak cała powieść.
BEZ EMOCJI
Największy mój zarzut do tej książki jest taki, że brakowało mi emocji podczas czytania. Powieść niestety jest dość monotonna, nie uświadczymy tu plot twistów. Wystarczy przeczytać opis, a poznamy całą fabułę. Wydarzenia się tu dziejące przyjmowałam dość obojętnie, tak samo relacja bohaterek nie wywoływała we mnie żadnych uczuć. Ożywiłam się dopiero pod sam koniec, w momencie, gdy coś się wydarzyło u Ishy. Nie wnikam w szczegóły, by nie spoilerować, ale poruszyła mnie niesprawiedliwość wobec dziewczyny.
REPREZENTACJA
Rzadko spotykam się z literacką reprezentacją osób pochodzenia bangladeskiego, jeszcze w dodatku queerową. Dobrze, że takie książki powstają i są tłumaczone na nasz język. Można dzięki temu poznać inne, dalekie kultury, zrozumieć je. Jednak irytowało mnie używanie słowa białas przez bohaterki oraz przedstawianie wszystkich białych ludzi jako wrednych, zachowujących się niewłaściwie (np. przyjaciółki Hani). Szkoda, że z książki nie płynie przekaz, że powinno szanować się inne kultury. Chciałabym, byśmy okazywali sobie szacunek wzajemnie bez względu na rasę. Nawet jeśli druga osoba nieodpowiednio się zachowuje, to bądźmy lepsi od niej. Tutaj niestety bohaterki zachowywały się momentami tak samo jak ich oprawczynie.
BŁĄD ZA BŁĘDEM
Muszę zwrócić uwagę na coś, co nie jest winą autorki: liczne błędy pojawiające się na przestrzeni całej książki. Niestety już od pierwszej strony widać, że powieść nie przeszła redakcji. W konsekwencji pojawiają się tutaj m.in. brakujące przecinki, literówki, a nawet błędy składu. Czasami pomyłki te utrudniały czytanie, bo nie wiedziałam, kto mówi, było „powiedziałam” zamiast „powiedziała”, czasem nawet forma żeńska stawała się męską (-łem zamiast -łam). Zastanawiam się także, czym jest wybielacz do włosów, bo dotąd nie spotkałam się z czymś takim.
Od strony wydania również nie jest zbyt kolorowo, gdyż wiele kartek po prostu wypadło z książki, gdy przewracałam kolejną stronę, a robiłam to delikatnie. Do tej pory nie miałam takich „przygód” z książkami od beYa, więc nie wiem, co tu się wydarzyło. Nie wpływa to jednak na moją ocenę, bo nie jest to wina autorki – oceniam tylko historię przez nią przedstawioną. Mam nadzieję, że wydawnictwo zwróci uwagę na takie aspekty w przyszłości. Pewne błędy zauważą tylko osoby związane z korektorstwem, ale literówki, niewłaściwe słowa czy zmiany rodzaju rzeczowników są akurat dostrzegalne nawet dla niewprawnego oka i wpływają na komfort czytania.
PODSUMOWANIE
Po Jak zakochać się na niby według Hani i Ishu spodziewałam się czegoś więcej. Nie jestem rozczarowana lekturą, ale też nie mogę powiedzieć, że w pełni mnie usatysfakcjonowała. Widzę plusy tej historii, dostrzegam też minusy. Polecam osobom szukającym rozrywki na jeden wieczór, lubiącym motyw fake datingu. To dobry przerywnik między dłuższymi, bardziej wymagającymi książkami.
Zapraszam do recenzji innej książki od wydawnictwa beYa, Złoty.