Strona głównaRecenzje książek i komiksówFantastyka, sci-fi, horror„Sztuka proroctwa” – od bohatera do zera – recenzja książki Wesleya Chu

„Sztuka proroctwa” – od bohatera do zera – recenzja książki Wesleya Chu

Wesley Chu może być znany polskim czytelnikom za sprawą powieści napisanych w duecie z Cassandrą Clare, opowiadających o losach uwielbianej przez fanów pary z serii „Nocni łowcy”. Książki te od dawna planuję przeczytać, ale nigdy nie pojawiła się ku temu sposobność, więc „Sztuka proroctwa” to moje pierwsze spotkanie z prozą tego autora. Bohater na okładce przywiódł mi na myśl ilustracje z polskiego wydania „Wojny Makowej”, dlatego postanowiłam sięgnąć po tę marcową premierę wydawnictwa Zysk i S-ka. Po lekturze stwierdzam jedno – szkoda, że o tym tytule niewiele się mówi, bo w pełni zasługuje na taki sam rozgłos, jaki miało wspomniane dzieło Kuang.
Egzemplarz książki – w ramach współpracy barterowej – otrzymaliśmy od:
Zysk i S-ka

OD BOHATERA DO ZERA

Sztuka proroctwa to nietypowe przedstawienie motywu wybrańca. Według przepowiedni młody Wen Jian jest Proroczym Bohaterem Tiandi i tylko on może pokonać Wiecznego Chana. Chłopak mieszka w Niebiańskim Pałacu, gdzie pod okiem mentorów szkoli się do ostatecznego starcia. Kraj obiega jednak nowina, że cesarz niespodziewanie zginął. Młody bohater staje się zatem z jednej strony bezużyteczny, z drugiej – może zostać wykorzystany jako pionek w politycznej grze. W takiej sytuacji piątka władców Oświeconych Krain podejmuje decyzję, że trzeba się go jak najszybciej pozbyć. Z rąk śmierci ratuje go Ling Taishi, emerytowana wojowniczka. W ten oto sposób rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Wen Jiana. Jako zbieg, poszukiwany przez wszystkich zabójców oraz łowców nagród, będzie musiał stawić czoło gorszym wyzwaniom niż temu, do którego go szkolono.

POZYTYWNE ZASKOCZENIE

Na ten moment Sztuka proroctwa to dla mnie największe pozytywne książkowe zaskoczenie tego roku, bo nie spodziewałam się, że aż tak mocno przypadnie mi do gustu. Gdyby nie ta okładka, pewnie nigdy bym jej nie przeczytała albo przynajmniej nie tak szybko po premierze. Czasem więc warto przy wyborze książek kierować się oprawą graficzną powieści. Dzięki temu nie pozbawimy się szansy na zagłębienie się w świetną, ciekawą treść. A właśnie to tutaj dostałam. Wesley Chu oczarował mnie oryginalnym pomysłem na fabułę, a także pieczołowicie wykreowanym światem.

LEKTURA NA KILKA WIECZORÓW

Przyznam, że sporo czasu zajęła mi lektura Sztuki proroctwa. Wynika to z faktu, że tej książce należy poświęcić dużo uwagi, skupić się na tym, co autor chce nam przekazać. Inaczej sporo ważnych bądź ciekawych szczegółów może nam umknąć. To nie jest pozycja tego rodzaju, że możemy omijać opisy czy czytać z serialem włączonym w tle. Występuje tu mnóstwo różnych bohaterów, w dodatku mamy kilka perspektyw i z każdej dowiadujemy się czegoś innego o świecie przedstawionym. Trzeba łączyć podsuwane nam informacje, by w pełni cieszyć się lekturą i wszystko zrozumieć. Widać, że pisarz przemyślał całą powieść od początku do końca. Doskonale przelał wizję na papier.

DWIE STRONY MEDALU

Autor pozwala czytelnikom spojrzeć na obie strony konfliktu, gdyż dostajemy perspektywę zarówno dobrych postaci, jak i złych bohaterów, którzy chcą zabić tych pierwszych. Ciekawie mi się czytało rozdziały z perspektywy zabójczyni polującej na Taishi. Raczej nieczęsto taki zabieg jest stosowany w książkach. Pisarze zwykle skupiają się na protagoniście i towarzyszących mu postaciach, a złoczyńców widzimy tylko przez ich pryzmat. Wesley Chu daje odbiorcom możliwość, by poznać motywacje zabójczyni oraz żmijociosej. Mimo wszystko kibicowałam jednak obozowi pozytywnych charakterów, a zwłaszcza Taishi.

STARA, ALE JARA

Jeżeli miałabym wskazać ulubioną perspektywę, zdecydowanie postawiłabym właśnie na emerytowaną wiatrozaklinaczkę. Zapałałam do niej sympatią już na samym początku, gdy się pojawiła, by obejrzeć walkę Wen Jiana. Kolejne rozdziały z jej udziałem tylko mnie w tym utwierdzały. Uwielbiam jej cięty humor, upartość, a przede wszystkim to, że chociaż często zachowywała się nieuprzejmie wobec drugiej osoby, potrafiła jej pomóc, okazać serce. Chodzi mi tu choćby o sytuację z młodym wybrańcem, który niby niezbyt ją obchodził, a jednak uratowała go, czy potem z Zofi. W tym drugim przypadku już nie zdradzam, co zrobiła, bo to dalszy etap tej historii. Jeżeli jesteście ciekawi, to musicie sami sprawdzić – a uważam, że warto.

Nie da się więc nie lubić tej cynicznej staruszki. Bardzo dobrze mi się czytało sceny z jej udziałem. Często byłam zła, gdy jej rozdziały kończyły się cliffhangerem i akcja przenosiła się do innego bohatera. Ta postać najlepiej wyszła i gdyby książka była poprowadzona wyłącznie z jej perspektywy, nie narzekałabym.

NIBY GŁÓWNY, ALE NUDNY

Perspektywa Jiana, choć to główny i – wydaje się – najważniejszy bohater w tej historii, jest tą najgorszą. Kobiety zdecydowanie rządzą tą historią. Po części wynika to z tego, że po prostu chłopak nie bardzo miał co robić. Został skazany na życie zbiega, nie mógł się wychylać, musiał przyjmować ciosy od ludzi mniej wyszkolonych. Nie było tutaj za bardzo pola do popisu, za to w innych perspektywach wiele się działo, stąd takie moje wrażenie. Być może w tomie drugim jego rozdziały staną się ciekawsze, gdy wreszcie autor da mu się wykazać.

TE ZŁE, ALE CZY NA PEWNO?

Rozdziały Quasami i Sali czytało się w porządku, mogłam dzięki temu lepiej je zrozumieć i aż tak się nie denerwować, gdy atakowały Taishi. Chyba do tej drugiej mam większą sympatię i to ją bym postawiła na drugim miejscu w rankingu perspektyw. Podobał mi się wątek z jej siostrą oraz tym, co chciała zrobić dla rodaków. Natomiast u Quasami moją uwagę przyciągnęły jej styl walki oraz sposób, w jaki kontaktowała się ze swoimi towarzyszami – to był jeden z nielicznych elementów fantasy w tej historii.

WSTĘP DO HISTORII

W innych powieściach to, co zostało przedstawione w Sztuce proroctwa, mogłoby zostać ujęte w prologu. Można odnieść wrażenie, że zakończenie to tak naprawdę dopiero początek właściwej historii. I właśnie te ostatnie rozdziały bardziej mi się podobały niż początek czy środek. To wtedy wątki zaczynają się splatać, dostrzegamy w pełni wizję autora i wszystko staje się jasne. Dla niektórych minusem może być fakt, że tak późno zaczynają łączyć się kropki. Ogólnie książka jest z rodzaju tych, w których akcja powoli się rozwija, mamy sporo opisów, czasem na kilku stronach była tylko jedna kwestia dialogowa, a czasami w ogóle. Autor w tym tomie bowiem mocno skupia się na tworzeniu świata. Jednak gdy już coś się dzieje, to Chu świetnie sobie radzi z przedstawianiem tego i nie da się wówczas odłożyć powieści na bok, trzeba czytać przynajmniej do końca rozdziału.

PODSUMOWANIE

Jestem mile zaskoczona Sztuką proroctwa. Wielka szkoda, że mało kto o tej premierze mówił. A przecież ten tytuł nie ustępuje niczym innym historiom tego typu. Mam nadzieję, że ta nikła popularność dzieła Wesleya Chu w naszym kraju nie wpłynie na losy drugiego tomu, bo jestem ciekawa, co autor przygotował w kolejnej części. Polecam tę powieść fanom Wojny makowej. Znajdziecie tu równie ciekawych bohaterów, świetne intrygi oraz dobrze zbudowany świat inspirowany Dalekim Wschodem.


Zapraszam do recenzji innej powieści od wydawnictwa Zysk i S-ka – Zapomniany horyzont.

Malwina Niewielska
Malwina Niewielska
Redaktorka, korektorka i recenzentka. Kocha powieści fantasy oraz młodzieżowe. Gdy nie sprawdza tekstów albo nie pisze recenzji, układa puzzle.
Tytuł:
Sztuka proroctwa
Autor:
Wesley Chu
Tłumacz:
Mariusz Warda
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2025
Liczba stron:
696
Fabuła, pomysł
9
Bohaterowie
8
Styl
8
Akcja
7
Okładka, grafika, sposób wydania
9
Czytaj więcej recenzji
Może cię zainteresować

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

OD BOHATERA DO ZERA Sztuka proroctwa to nietypowe przedstawienie motywu wybrańca. Według przepowiedni młody Wen Jian jest Proroczym Bohaterem Tiandi i tylko on może pokonać Wiecznego Chana. Chłopak mieszka w Niebiańskim Pałacu, gdzie pod okiem mentorów szkoli się do ostatecznego starcia. Kraj obiega jednak nowina,...„Sztuka proroctwa” – od bohatera do zera – recenzja książki Wesleya Chu

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.