ŁOTRZYK I DAMA
Książę Dragan Islay, tytułowy szkarłatny arystokrata, uwodziciel i hulaka znany z ciętego języka oraz skłonności do skandali, skrywa tajemnicę – włada magią. Wykorzystuje swoje moce w różnych celach, choćby do ratowania dam z opałów. Pewnego dnia wydobywa z opresji Cerelię Laine. Kobieta jednak tylko z pozoru jest grzeczną panną z dobrego domu. W rzeczywistości sprzeciwia się wszelkim zasadom, świetnie posługuje szpadą, a wieczorami, przebrana za mężczyznę, ogrywa dżentelmenów w karty. Skutki zderzenia dwóch tak silnych osobowości z pewnością odbiją się echem w całej wiktoriańskiej Anglii.
ROZPOCZYNAMY Z PRZYTUPEM
Tak jak napisałam, do określania się fanką romantasy to mi daleko. Do tej pory większość tytułów z tego gatunku mnie zawodziła – pomysł na fabułę był interesujący, ale wykonanie pozostawiało wiele do życzenia, głównie przez słabo opracowane elementy fantastyczne. Szkarłatny arystokrata miał być kolejną moją próbą przekonania się do książek tego typu. Nie udało mu się, co nie oznacza jednak, że zupełnie mi się nie podobał.
Akcja rozpoczyna się w noc narodzin głównego bohatera. To właśnie wtedy życie rodziny Islayów zmienia się bezpowrotnie. Jego matka umiera przy porodzie, a ojciec obwinia go za to i odtrąca. Roksana Kinga Le świetnie przedstawiła tę scenę z perspektywy lekarza, który kończy marnie przez rozwścieczonego księcia Islaya. Rozdział ten doskonale spełnia swoją rolę – jest klimatyczny, wprowadza czytelnika do świata wykreowanego przez autorkę, zachęca do czytania.
NIE DLA WRAŻLIWYCH
Mroczny klimat utrzymuje się przez kolejne strony, gdy śledzimy dzieciństwo bohatera. Podczas lektury tych rozdziałów łatwo można zapomnieć, że Szkarłatny arystokrata to romans. Ojciec wymierza Draganowi surowe kary, nastawia przeciwko niemu służbę oraz inne dzieci. Chłopiec jest bity, poniżany, nie rozwija się prawidłowo, nie zdobywa żadnego wykształcenia. Trudno się czyta te akapity pełne przemocy i cierpienia. Kinga Le nie szczędzi protagoniście bólu, a my jako czytelnicy możemy tylko się przyglądać krzywdzie dziecka. Mnie takie sceny zazwyczaj nie ruszają, ale tutaj było inaczej właśnie dlatego, że zostało to tak dobrze przedstawione. Współczułam bohaterowi i nienawidziłam Billa oraz księcia Islaya. Na szczęście sprawiedliwość dosięga prześladowców, a Dragan przechodzi przemianę z zastraszonego chłopca w odważnego mężczyznę, ale o wątpliwych zasadach moralnych.
BYŁO DOBRZE, AŻ PRZYSZŁA RZECZYWISTOŚĆ
Gdyby cała książka była poświęcona Draganowi i jego stopniowej przemianie z przestraszonego chłopca w hulakę, a potem w porządnego arystokratę, pewnie piałabym z zachwytu. Ale to romans, więc autorka streszcza nastoletni okres oraz wejście w dorosłość Dragana i szybko przechodzi do jego powrotu do rodzinnej posiadłości, gdzie następuje pierwsze spotkanie z Cerelią. Od tego momentu, niestety, powieść zaczęła mi się coraz mniej podobać.
MIAŁ BYĆ HULAKA, NO I BYŁ
Po opisie książki byłam pewna, że dostanę ciekawe postacie, które uratują tę książkę, jeśli reszta elementów nie spełni moich oczekiwań. Dragan nie trafi na listę mężów książkowych, niemniej całkiem go polubiłam, mimo że autorka przedstawiała go w negatywnym świetle, jako tego niewiernego, nietrzymającego się żadnych zasad, z nieprzepracowanymi traumami. Był w tym jednak autentyczny i przede wszystkim dostałam to, czego oczekiwałam po opisie. Został pokazany z tej hulaszczej strony – przy każdej sposobności upijał się, a także otaczał kobietami.
ROZKAPRYSZONA NASTOLATKA, A NIE BUNTOWNICZA DAMA
Cerelia natomiast miała być z pozoru damą, a tak naprawdę buntowniczką. Niestety nie do końca to wyszło moim zdaniem. Bohaterka zachowywała się momentami jak rozkapryszona nastolatka bez żadnych manier, a nie dorosła kobieta mogąca równać się z mężczyznami. Od pierwszego spotkania z Draganem pyskowała, prowokowała go, a nawet odepchnęła w obecności ojca. Potem nie było lepiej. Powinna zachować jakieś resztki przyzwoitości, nawet jeśli sprzeciwiała się zasadom. Irytowała mnie swoim zachowaniem. Nie potrafiłam sympatyzować z nią.
OD NIEZNAJOMYCH DO MAŁŻEŃSTWA
Mój główny zarzut do tej historii jest związany z najistotniejszym tak naprawdę wątkiem, na którym opiera się cała historia. Relacja Dragana oraz Cerelii rozwinęła się zbyt gwałtownie – zanim jeszcze zdążyli dobrze się poznać, już przeszli na kolejny etap. Zachowywali się zbyt swobodnie, szczególnie ona, jak na ludzi żyjących w tamtych czasach. Te ich słowne przepychanki były świetne, ale zabrakło naturalnego zbudowania więzi. Za szybko następuje pierwszy kontakt erotyczny, a potem ślub, co sprawiło, że czułam się, jakbym przegapiła co najmniej kilka rozdziałów. Gdyby autorka poświęciła więcej miejsca na stopniowe zbliżanie się postaci, nie narzekałabym, bo ich rozmowy czytało się z uśmiechem na ustach. Zarówno on, jak i ona często rzucali śmiesznymi tekstami, wartymi zanotowania. Odnoszę wrażenie, że Kinga Le miała w głowie pomysł na tę parę, ale nie do końca udało jej się go przekazać czytelnikom. Dobrze znała swoich bohaterów, lecz my – odbiorcy – nie dostaliśmy szansy ich tak naprawdę poznać i zrozumieć. Przez to niestety nie wczułam się w ten wątek.
JAK NIE DEBIUT
Pod względem technicznym nie mam za dużo do zarzucenia. Styl pisania autorki jest poprawny. Przedstawiała wszystko tak, że bez problemu wyobrażałam sobie każdą scenę. Nie dostrzegłam rażących potknięć językowych czy warsztatowych. Jak na debiut pod tym względem było w porządku. Aż musiałam sprawdzić, czy Kinga Le już czegoś wcześniej nie wydała, bo rzadko pierwsze książki tak wychodzą. Nie mogłam jednak wczuć się w żadną sytuację, przez co czytałam bez większych emocji – tylko sam początek mi ich dostarczył, reszta rozdziałów niestety nie. Zabrakło mi też większego nacisku na elementy magiczne, które mogłyby nadać historii wyrazistości. A tak magia wypadła jako tło potrzebne do tego, by książka była czymś więcej niż tylko romansem osadzonym w wiktoriańskiej Anglii.
Podsumowanie
Szkarłatny arystokrata to debiut, który poleciłabym miłośniczkom romantasy znudzonym historiami o elfach czy innych nadnaturalnych stworzeniach. Tutaj mamy do czynienia z czymś jeszcze mało eksplorowanym w tym gatunku, bo z magami. Są kwestie, nad którymi autorka może popracować w przyszłych książkach, ale jak na pierwszą powieść pod względem warsztatowym jest w porządku. Jeżeli szukacie szybko rozwijającego się romansu, Szkarłatny arystokrata powinien Wam się spodobać.
Zapraszam do recenzji ASAP. Pokochaj w rytmie K–pop.