Między lasem a polem
Przypadka to wieś, która zdaje się stanowić osobny ekosystem. Co dzieje się w Przypadce zostaje w Przypadce. Przekazywana z pokolenia na pokolenie ziemia, a wraz z nią liczne obowiązki zapewniają mieszkańcom dostatecznie dużo pracy i poczucia przywiązania, by nie uciekać, choćby myślami, zbyt daleko od prozy życia codziennego. W tego typu obowiązkach łatwo się zatracić. Uwierzyć, że rutyna jest nieskończona i gwarantuje bezpieczeństwo i spokój. Iluzja ta zostaje gwałtownie rozwiana, kiedy w tajemniczych okolicznościach znika Agata Srożko – tytułowa Szarlatanka.
Jedno zdarzenie może zmienić cały świat
Historia rozwija się powoli, a autorka buduje poruszający klimat. Poznajemy licznych mieszkańców wsi; ich charaktery, codzienne obowiązki, warunki życia, a z czasem również starannie skrywane tajemnice. Ale po kolei. Z początku Przypadka emanuje spokojem, wszystko jest na swoim miejscu i biegnie dobrze sobie znanym torem. Bohaterowie oddają się prostym w swej istocie czynnościom i rytuałom. Człowiek miastowy, taki jak ja, może w tym momencie poczuć ten spokój i szczególny sentymentalizm, który ściąga na prowincję masy ludzi szukających wytchnienia od wielkomiejskiego zgiełku. Od tego momentu klimat będzie się zmieniał powoli, ale nieustępliwie. Wraz ze zniknięciem Agaty idylliczna Przypadka przeobraża się w miejsce pełne niepewności i potencjalnych niebezpieczeństw.
Pradawni Słowianie czy zwykli sąsiedzi
Jak to bywa wszędzie, ale często w sposób szczególny w niewielkich społecznościach, ludzie zaczynają gadać. Czytelnikowi udziela się ogrom teorii, oskarżeń i uprzedzeń wysnuwanych przez mieszkańców. W pewnym momencie sama zaczęłam się zastanawiać, w którym momencie zza drzewa wyskoczy leszy, a cała historia łatwo rozwiąże się z pomocą kilku słowiańskich demonów. Takie bestie doskonale wpasowałyby się w tutejszy klimat; rustykalna wieś płynnie stapiająca się z wszechobecną naturą, lasami, bagnami i polami, odizolowana od świata i pełna ortodoksyjnych mieszkańców. Ale na szczęście autorka miała zupełnie inny plan.
Czytaj także: Melancholijny świat magii w powieści Cari Thomas
A więc co jest głównym motywem?
Moim zdaniem Szarlatanka to książka przede wszystkim o kobietach. Doskonale przedstawia, jak często trudności, z którymi się zmagają, są zamiatane pod dywan. To, co jest w tym wypadku najsmutniejsze, to fakt, że tłamszenie myśli, uczuć, a nawet faktycznych wydarzeń często odbywa się przy pomocy tej samej rutyny, tradycji i przekonań, które wcześniej budowały dla czytelnika swojski, bezpieczny, ciepły obraz wsi. Bo to właśnie kobiety podtrzymują dla nas tę iluzję. Zupełnie jakby to zadanie od zawsze stanowiło dla nich punkt honoru, ekskluzywną misję, gdzie ich udział jest niezbędny i niezastąpiony, a której niepowodzenie przyczyni się do rozpadu całego świata. To im najbardziej zależy na dobrych relacjach z bliskimi, szczęśliwej rodzinie z brzuchami pełnymi świeżych wypieków oraz pysznej strawy i przychylnych koleżankach, z którymi można by odetchnąć choćby od własnego męża.
To nie lekka lektura na jeden wieczór
Szarlatanka to bardzo dojrzała proza. Nie spieszy się ze stanowczym przekazem, który niesie po kawałeczku na każdej stronie. Czy dałoby się to zrobić krócej? Z całą pewnością. Wystarczyłoby obciąć nieco przemyśleń pobocznych bohaterów, do których nieskrępowany dostęp daje nam autorka. Można by też nie zaczynać kilku wątków, które nie doczekały się rozwinięcia czy też większego udziału w całej tej historii. Ale czy wówczas równie dobrze poznalibyśmy interesującą, ulotną mentalność tej małej, zamkniętej społeczności? Czy w takim samym stopniu odczulibyśmy pełen niewiadomych klimat tajemniczej, mieniącej się wszystkimi odcieniami szarości Przypadki? Nic dziwnego, że Izabela Meyza nie chciała tego sprawdzać, skoro Szarlatanka w obecnej formie to książka naprawdę wartościowa.