Gdy byłam młodsza, uwielbiałam książki o koniach. Pamiętam, jak z entuzjazmem czytałam „Akademię Canterwood” Jessici Burkhart czy „Klarę” Pii Hagmar. Zawody jeździeckie, więzi z końmi, codzienność w stajni – to wszystko robiło na mnie ogromne wrażenie. Pierwszy tom „Willowdale” pt. Cień Michaliny Aleksandrowicz okazał się sentymentalnym powrotem do tamtych lat. Odżyły we mnie nastoletnie wspomnienia i fascynacja jeździectwem.
Willowdale
Książka Cień przenosi czytelnika do stajennego świata. Główna bohaterka Amber znajduje ogłoszenie o pracę jako trenerka koni i postanawia rozpocząć nowy etap w życiu. Dziewczyna przeprowadza się do rodzinnego miasteczka Willowdale, gdzie spotyka wielu pogodnych i ciepłych ludzi. Okazuje się jednak, że powrót do miejsca z przeszłości nie jest łatwy. Bohaterka musi odnaleźć się w tej znajomej i jednocześnie obcej rzeczywistości.
Gdy Amber była młodsza, jej ojciec prowadził klinikę dla koni w Willowdale. Razem ratowali zwierzęta i nieśli wiele dobra. Wszystko układało się idealnie, aż do chwili, gdy jeden moment zmienił jej życie na zawsze. Nawet po latach tragiczne wydarzenia wciąż powracają w myślach bohaterki. Dodatkowo dziewczyna, będąc w miasteczku, natrafia na ludzi, o których chciałaby zapomnieć. Jedną z takich osób jest znany Amber z czasów szkolnych Tony Draven.
Niesamowite miejsce
Autorka stopniowo wprowadza czytelnika w klimat powieści. Od samego początku można dostrzec, że książka jest bardzo dobrze przemyślana. W Cieniu pojawiają się między innymi specjalistyczne terminy, opatrzone przypisami z zakresu jeździectwa, które pogłębiają realizm świata przedstawionego. Ponadto w historii można znaleźć wiele naprawdę intrygujących miejsc. Jednym z nich jest na przykład stajnia, bezpieczna przystań, która łączy miłośników koni. Treningom w siodle towarzyszą przepiękne opisy pozwalające poczuć wiatr we włosach oraz rytm galopu.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie także pobliska kawiarnia. Bardzo doceniam, gdy w książkach pojawiają się takiego typu miejsca, które rozświetlają codzienność bohaterów. Przyjaciółka Amber stwierdziła nawet, że lokal „wygląda jak Pinterest na żywo”. Autorka stworzyła naprawdę klimatyczne miejsce, w którym unosi się zapach wanilii i świeżo pieczonych ciasteczek.
Oczami bohaterów
W książce Cień postać Amber została świetnie wykreowana. W literaturze rzadko pojawiają się bohaterki, które są bardziej skryte i zamknięte, dlatego jej charakter od razu przykuł moją uwagę. Dzięki narracji pierwszoosobowej autorka doskonale oddała wnętrze dziewczyny. Stworzyła wiarygodną postać, której emocje są wyraźnie odczuwalne. Myślę, że wielu czytelników może utożsamić się z trudnymi doświadczeniami Amber.
W powieści podobała mi się także głęboka perspektywa Tony’ego. Było w niej coś tajemniczego, detektywistycznego, trudnego do rozszyfrowania. Chyba nigdy nie spotkałam się z takim sposobem przedstawiania zdarzeń. Punkt widzenia chłopaka był bardzo cennym elementem fabuły i pozwalał spojrzeć na Tony’ego z innej perspektywy. Warto również dodać, że retrospekcje z przeszłości obu bohaterów były dobrze przemyślane. Pojawiały się w odpowiednich momentach i nie miało się poczucia, że zaburzają przebieg fabuły.
Refleksje
Powieść Cień zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Różnorodność wątków, napięcia i sekrety sprawiły, że do ostatniej strony śledziłam książkę z zainteresowaniem. Dodatkowo autorka nie unikała trudnych tematów – motyw straty okazał się bardzo przejmujący. W pamięci zapadły mi słowa wypowiedziane przez Eloise, że wierzby to:
[…] drzewa żałoby, ale także odporności – potrafią ugiąć się pod ciężarem burzy, ale się nie łamią. Przetrwają.
Po przeczytaniu lektury uświadomiłam sobie, ile emocji człowiek może skrywać w swoim wnętrzu. Pierwszy tom „Willowdale” skłonił mnie do refleksji i pozostawił z pytaniem, co dalej wydarzy się w życiu bohaterów.
Przeczytaj także: Zabójcze istoty – prawda zawsze wypłynie – recenzja książki Rory Power