Z reguły nie sięgam po historie z dreszczykiem. Wolę spokojne książki bez przesadnie mrocznego świata, które nie spędzają snu z powiek. Tym razem było inaczej, ponieważ książka Marty Kisiel bardzo mnie zaintrygowała. Nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać po lekturze skierowanej dla młodszych odbiorców, utrzymanej w niepokojącym klimacie. Była to bardzo ciekawa odmiana od moich dotychczasowych czytelniczych wyborów.
Zapadły pałac
Na początku książki dowiadujemy się, że Emka w ponurym nastroju jedzie na obóz rekrutacyjny. Dziewczyna nie dostała się do żadnego liceum, przez co wakacje nie były dla niej łatwe. Rodzicom bohaterki udało znaleźć się rozwiązanie – „szkołę ostatniej szansy”. Okazuje się, że jedynym warunkiem, aby dostać się do placówki, jest odbycie pięciodniowego obozu. Już sama podróż do punktu docelowego budzi niepokój. GPS wyznacza dziwny skrót, a szkoła jest ulokowana w środku lasu. Okolica nie wydaje się przyjazna.
Dodatkowo mama Emki znika, więc bohaterka sama musi odnaleźć się w posiadłości. Nie może nawet zadzwonić do rodziców, ponieważ telefon nagle przestaje działać. Po czasie natrafia na inne osoby, które także miały wziąć udział w obozie. Nastolatkom nie udaje się znaleźć żadnej osoby dorosłej i, jak się okazuje, pałac skrywa wiele tajemnic.
Dreszczyk emocji
W książce Zapadły pałac nie brakuje mrocznego klimatu. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie początkowe budowanie napięcia. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, a jednak nie było. Już sam opis lasu sprawił, że można było poczuć niepokój. Szczególnie gdy stopniowo stawał się ciemniejszy i mniej przyjazny. Ogromną rolę w historii odegrała leśna sceneria, która wprowadzała tajemniczą i groźną atmosferę. Dodatkowo autorka w interesujący sposób pokazywała, jak bohaterka próbuje tłumaczyć zdarzenia w racjonalny sposób, choć w rzeczywistości kryły się za nimi nadprzyrodzone siły. Uczestnicy obozu nie raz byli zdezorientowali tym, co dzieje się w zapadłym pałacu.
Coraz dziwniejsze wydarzenia i komplikacje
W Zapadłym pałacu podobał mi się motyw ożywających przedmiotów, ciuciubabki i znikających rzeczy. To wszystko sprawiało, że lektura trzymała w napięciu i zachęcała do dalszego czytania. Autorka w interesujący sposób pokazała absurdalne reguły rządzące tym dziwnym światem. Z czasem historia zaczęła nabierać większej głębi, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ponieważ przez wiele stron nie wiedziałam, do czego zmierza fabuła.
Potem jednak książka stawała się zbyt skomplikowana. Klimat był naprawdę ciekawy, ale wydarzenia nie do końca układały się w całość. Dodatkowo miałam wrażenie, że bohaterowie wypowiadają się w bardzo podobny sposób, przez co trudno było ich odróżnić. Jedyną wyróżniającą się postacią okazała się Lotka.

Co więcej, pojawiło się wiele fragmentów, które można było zwyczajnie pominąć, ponieważ nie wnosiły zbyt wiele do treści. Bardzo doceniałam elementy nadprzyrodzone w książce, ale potem pojawiało się ich naprawdę wiele. Przez taki nadmiar coraz trudniej było zorientować się w losach bohaterów.
Podsumowanie
Zapadły pałac jest ciekawą propozycją do przeczytania. Wizja starego pałacu i obozu rekrutacyjnego wydaje się dosyć oryginalna, zwłaszcza w połączeniu z opisami groźnej przyrody. Nie mogę jednak przyznać, że jest to książka idealna. Wiele elementów mnie zdezorientowało i zostawiło z poczuciem, że był to naprawdę świetny pomysł na historię, ale zabrakło jej lepszego uporządkowania.
Przeczytaj także: Pirania duszy – powieść o magii i tajemniczej klątwie