Szepty Mokoszy – duże różnice w pisaniu opowiadań
Sięgając po tę wielką książkę, czytelnik ma nadzieję na dawkę dobrych opowiadań. Marketing zadziałał tutaj świetnie. Jednakże po przeczytaniu pozostaje niesmak i gorycz. Zacznijmy od początku. Książka w social mediach miała świetnie przeprowadzony marketing. Wiele osób serdecznie polecało tę pozycję. Możemy przeczytać opowiadania kilku ciekawych pisarzy, w tym: Wojciecha Chmielarza, Katarzyny Bereniki Miszczuk czy Katarzyny Żuk-Wieczorkiewicz.
Bardzo intrygujący jest tytuł całej antologii: Szepty Mokoszy. Wydawnictwo również umieściło krótki, ale zwięzły opis na okładce:
Mokosz to bogini sprawiedliwa, ale surowa. Czy odważysz się podążyć za jej szeptem?
Daje to sugestię, że w opowiadaniach będzie można spotkać nawiązania do bogów słowiańskich. Ich szeptania na ucho (tu pojawia się etiologia słowa „szeptucha”, właśnie od szeptania) – doradzające lub może nawet kuszące? Może kolejne przygody jakichś szeptuch? Niestety, już pierwsze opowiadanie niszczy całe nastawienie i odbiór. A im dalej w przysłowiowy las, tym gorzej.
Zaskakujący tutaj jest dobór tytułu antologii. Mokosz, bogini słowiańska, jest opiekunką w szerokim wymiarze: kobiet, przyszłych matek, przędzenia czy urodzaju. A także – płodności. Niestety, autorzy (w większości) skupili się TYLKO na tym ostatnim temacie…
Niesmak pozostał… chociaż nadzieja była do końca
W zbiorze opowiadań mamy wielu autorów. Jeżeli myślimy o warsztacie pisarskim, warto mieć to na względzie, że poziom nie będzie wyrównany. Niemniej, niektóre opowiadania musiały ratować całą serię, bo reszta była jakąś niesmaczną pomyłką.
Wielokrotnie zwracano uwagę, że w dzisiejszej dobie cyfryzacji i ogromu wydawanych książek, gdzieś po drodze zanikły dobre erotyki. Nie mówimy tutaj o książkach, w typie „Massimo porywający na cały rok kobietę, aby ją rozkochać”, lecz sensualnych opisów unii dwóch istot w akcie miłości. Można jedynie podejrzewać, że autorzy chcieli zmienić takie powszechne opinie, ale wyszło na odwrót. Los jest przekorny.
Warto nadmienić, że nigdzie nie ma opisów czy informacji, że zbiór opowiadań Szepty Mokoszy, to opowiadania w typie erotyków! (Które, notabene, nimi w większości nie są, gdyż są to ohydne opisy współżycia w wulgarnym tonie). Sytuację ratują opowiadania Katarzyny Żuk-Wieczorkiewicz (Pomiędzy), Wojciecha Chmielarza (Czarny Pies) czy Aleksandry Maciejowskiej (Upiorny Anioł).
Dodatkowo, kilku autorów, zamiast pisać o sensualnym zjednoczeniu, napisało obrzydliwe opowiadania, niemające nic wspólnego z definicją erotyka. Odbiorca, czytając antologię, może mieć minę Osła ze Shreka, który mówi zdegustowany: „To jest niesmaczne!”. Burzy to cały obraz ciekawie zbudowanej otoczki wokół tej książki.
Cenna uwaga: jeśli książka będzie dotyczyła takiej tematyki, warto byłoby zawrzeć informację o potencjalnym triggerze.
Jeśli chcecie poczytać inną ciekawą książkę z obszaru fantastyki, zachęcamy Was do zapoznania się z naszą recenzją: „Wzgarda” – czy uda się rozwiązać tajemnicę morderstwa sprzed lat?