Moja pierwsza myśl po zamknięciu trzeciego tomu Błogosławieństwa Niebios była bardzo prosta: czy nie można było tak od razu?! To właśnie tutaj seria złapała spójny rytm.
Okładka i ilustracje
Zacznijmy od rzeczy, która jako pierwsza wpada w oko – okładka. W końcu mogę powiedzieć, że naprawdę mi się podoba i nie mam się do czego przyczepić. Jest estetyczna, dopracowana i zdecydowanie najlepiej prezentuje się spośród dotychczas wydanych tomów. Właśnie na taki klimat liczyłam od samego początku. Na plus wypadają również ilustracje umieszczone na początku książki. Jak to bywa przy pracach różnych artystów – jedne są słabsze, inne mocniejsze – ale zdecydowanie przeważają te udane i klimatyczne, które świetnie wprowadzają w świat powieści. Moją ulubioną ilustracją jest ta stworzona przez Aleksandrę Szymańską „Tsutokki”, której twórczość obserwuję od dawna.
Styl i język
Równie ważna zmiana dotyczy stylu i języka. Ten tom czyta się znacznie płynniej i przyjemniej niż poprzednie. Tłumaczenie jest znośne, dialogi brzmią naturalniej, a sama lektura nie męczy tak bardzo jak wcześniej. To ogromny krok naprzód. Nie ma już tego uczucia „zgrzytania”, które momentami towarzyszyło mi podczas czytania wcześniejszych tomów
Najlepszy i najgorszy jednocześnie
Ten tom jest jednak dla mnie jednocześnie najlepszy i… najgorszy z dotychczas wydanych. Najlepszy – bo wizualnie i językowo stoi na znacznie wyższym poziomie. Najgorszy – bo fabularnie bywa nierówny. Duża część książki skupia się na przeszłości Xie Liana. Z jednej strony dostajemy mnóstwo wyjaśnień dotyczących jego upadku, cierpienia i decyzji, które ukształtowały go jako postać. Z drugiej – ta część nie była dla mnie aż tak wciągająca i momentami zwyczajnie nużyła. Teraźniejszość natomiast, choć ciekawa, wydawała się pozbawiona tej intensywnej akcji, do której przyzwyczaiły mnie poprzednie tomy.
Podsumowanie
Mimo tych zastrzeżeń trzeci tom zostawił mnie z wyraźnym niedosytem – a to w gruncie rzeczy dobry znak. Historia księcia Xianle, jego chwały, upadku i niewyobrażalnego cierpienia wciąż potrafi intrygować i poruszać. Tajemnicza postać w bieli, motyw zemsty oraz pytanie o granice poświęcenia i odpowiedzialności nadają opowieści mroczniejszy, dojrzalszy ton. Teraz pozostaje mi tylko jedno: czekać z niecierpliwością na kolejne części, licząc na to, że akcja znów nabierze tempa, a wszystko, co autorka zbudowała w tym tomie, w końcu wybuchnie z pełną siłą.


