Strona głównaPublicystykaFelietonyPrawa kobiet - nieco o nich we współczesnej Polsce

Prawa kobiet – nieco o nich we współczesnej Polsce

Pisząc ten tekst, nie wiem, czy nie zostanie zabrane mi prawo głosu. Boję się, że pewnego dnia ten kraj odbierze kobietom wszelkie prawa i stworzy jednostki egzystujące tylko w państwie. Może będę musiała go usunąć, by nie zaszkodził propagandzie. Ale nie mogę milczeć i patrzeć na krzywdę moich sióstr.

Wszystko stało się po cichu, jak idealnie zaplanowana akcja. Nagle, 22 października wieczorem padły słowa, które doprowadziły do dalszych wydarzeń. „Aborcja z powodu nieuleczalnych wad płodu jest niezgodna z konstytucją”. To wywołało falę sprzeciwu, która popłynęła przez całą Polskę i nie zamierza się zatrzymywać.

Pełną treść wyroku można odczytać na stronie internetowej Trybunału Konstytucyjnego.

23 października, we wszystkich dużych miastach zebrały się kobiety pełne złości i sprzeciwu wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Jak jedna dusza krzyczały znane nam już hasła i wyrażały niechęć do działań rządu.

Na protest dotarłam w sumie przypadkiem. Dołączyłam do grupy wcześniej nieznanych mi dziewcząt i razem z nimi ruszyłam na Warszawską, by dowiedzieć się, jak się sprawy mają.

A miały się dość ciekawie. Przed siedzibą posłanki PiSu zebrała się spora grupa, już z odległości kilkuset metrów widać było znicze zapalone tuż przed wejściem. Stanęłam w tłumie, oczywiście w maseczce, i wyczekiwałam dalszych zdarzeń. Zapaliłam znicz i wtedy wszystko poszło bardzo szybko. Znikąd pojawiły się banery, tablice, kobiety i dziewczyny ze złością na ustach.

Kobieta ze znakiem protestu
fot. Materiały prasowe

Co było powodem zgromadzenia?

Trybunał Konstytucyjny po dość krótkich obradach orzekł, że aborcja płodu nieuleczalnie zniekształconego jest nielegalna. W związku z wyrokiem niemal do zera ograniczył nam, kobietom, możliwość wyboru. Zabrał nam prawo do swobody, decydowania o własnym ciele i psychice. Odebrał część naszej kobiecości, stawiając nas jako jednostki mniej ważne od płci przeciwnej.

Kiedy możemy spodziewać się powrotu do średniowiecza? Kiedy nie będziemy mogły głosować i swobodnie się wypowiadać? Kiedy zostaniemy jednostkami istniejącymi, nie mającymi możliwości decydować o sobie?

Kobiety od wielu wieków miały pod górkę. Rewolucja, której musiały dokonać same. Uzyskanie praw do głosowania, które niemal siłą wydarły z rąk rządzących. Narastający seksizm i strach. Strach przed gwałtem, nagabywaniem, oceniania na podstawie wyglądu.

Ulotki rozdawane podczas protestu o prawa kobiet
fot. Wiktoria Pietrzak

Cofamy się. Polska cofa się coraz głębiej w nicość. Lata walki o nasze prawa zostały zdeptane i pogrzebane.

Pogrzeb. To właśnie to słowo stało się symbolem protestów. Pogrzeb praw kobiet. Na ulicach stoją znicze, protestujący ubrali się na czarno (co symbolizuje żałobę), w rękach mieli czarne parasole. Nawet policjanci, którzy przybyli rozwiać całe towarzystwo, mieli ciemne mundury (chociaż oni to chyba musieli).

A propos policji! Jednym z haseł wykrzykiwanych w Katowicach było nawoływanie do policjantów do zaprzestania działań i przyłączenia się do nas. „Przeproś nas, zdejmij mundur!” krzyczeli katowiczanki i katowiczanie przed siedzibą PISu. Niestety, panowie mundurowi i ich czworonożni przyjaciele, których zabrali na wspólną przebieżkę, nie byli skorzy do współpracy. Dość szybko w ruch poszły pałki policyjne, tarcze. Co z tego, że nikt nic nie zrobił! Ulice z trzech stron zostały zamknięte. Tramwaje, autobusy i samochody utknęły w kilometrowych korkach (dopóki nie przyjechali, wszystko było w porządku). Doszło do łapanek, które nie okazały się być sensowne. Byliśmy zmuszeni się rozejść, by po chwili znów zebrać się jak jeden silny mąż. Stanęliśmy przed Teatrem Śląskim, skąd – tuż przed hordą radiowozów – skandowaliśmy hasła takie jak „Moja macica, mój wybór”, Mamy prawo wyboru”.

Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze. Nie słyszałam, by ktoś został ranny lub zatrzymany (chociaż nigdy nie wiadomo). Komunikacja między protestującymi była dobra, dzięki czemu mogliśmy w spokoju i bez strachu dołączyć do jakiejś grupy czy uniknąć niepotrzebnych spięć z władzami.

Teraz pewnie spytasz: „co to da?”. Nie wiemy, co będzie w przyszłości. Jednak mogę zapewnić, że się nie poddamy. Będziemy każdego dnia i o każdej godzinie walczyć o swoją wolność, o swoje prawa i swoje ciała. Nikt nie będzie dyktował nam warunków naszego macierzyństwa i życia. Nikt nie będzie decydował za nas i wybierał naszych dróg. Nikt nie może nami kierować i upokarzać w taki sposób.

 I pamiętajcie, nie ma większej siły niż wkurwiona kobieta. Walczymy o prawa kobiet.

Czytaj inne felietony na naszym blogu.

Wiktoria Pietrzak
Wiktoria Pietrzak
mortuis non mentior
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.