Kilka dni temu premierę miał ostatni już sezon popularnego serialu Chilling Adventures of Sabrina. Był on zwieńczeniem historii nastoletniej czarownicy, którą pokochały miliony widzów. Poprzednie sezony postawiły bardzo wysoko poprzeczkę, więc dorównanie im stanowiło nie lada wyzwanie. Czy twórcy się postarali, tworząc małe, magiczne arcydzieło? A może wręcz przeciwnie, zadanie przerosło ich umiejętności?
Pradawne koszmary
Początkowo spodobał mi się pomysł podzielenia odcinków tak, aby w każdym pojawiał się jeden nowy koszmar. Mam jednak wrażenie, że twórcy nie podołali temu wyzwaniu. Idea była świetna, niestety realizacja tych pomysłów okazała się problematyczna. Pradawne koszmary były zapowiadane jako niemożliwe do pokonania, lecz dziwnym trafem uwięzienie ich okazywało się dosyć proste. W wielu przypadkach Sabrina wraz z przyjaciółmi bardzo szybko wpadała na pomysł cudownego rozwiązania problemu, co niestety odbiera dreszczyk emocji, jaki mógłby towarzyszyć widzowi.
Część z tych koszmarów też nie była według mnie wystarczająco przerażająca, aby zasłużyć sobie na takie miano. Myślę, że o wiele lepiej wyszłoby skupienie się na dwóch lub trzech wybranych potworach i rozwinięcie ich wątków. Wtedy otrzymalibyśmy zdecydowanie więcej ciekawej akcji oraz faktyczne problemy w pokonaniu tych wrogów. Natomiast w obecnej sytuacji dostajemy mało strasznych przeciwników, których można uwięzić bez większych trudności.
Przyziemne problemy
W poprzednich sezonach ludzkie życie Sabriny odgrywało zdecydowanie większą rolę. Odniosłam wrażenie, że w finałowych odcinkach ten wątek został zepchnięty na bardzo daleki tor. Dostajemy mało scen przyziemnych, jakby ta sfera życia nastolatki zniknęła. Jedynie w kilku pierwszych odcinkach można doszukać się jakichś większych fragmentów dotyczących m.in. licealnych spraw, lecz i one zostały bardzo spłycone.
W pierwszej połowie sezonu obserwujemy Sabrinę, która nie umie pogodzić się z życiem singielki, szczególnie że wszyscy jej przyjaciele są w związkach. Przez tę sytuację główna bohaterka staje się wręcz irytująca, próbując na siłę aranżować spotkania ze znajomymi czy chodząc na przypadkowe randki. Czy naprawdę tak trudno jest nie mieć chłopaka?
Piekło niczym dyskoteka i komediowy Lucyfer
Cały czwarty sezon zepsuł moje postrzeganie piekła. Stało się ono głównie miejscem pełnym imprez i potańcówek, a przynajmniej ta jego część została wywyższona. Również postać Lucyfera bardzo ugrzeczniono. Z króla piekła zmienił się w kapryśne dziecko. Rozumiem jego troskę o ukochaną córkę, będącą jego następczynią, jednak odebrało mu to cały mrok, jaki wcześniej miał. W poprzednich sezonach wręcz drżałam z niepewności na widok tego bohatera, nie byłam w stanie przewidzieć jego kolejnych ruchów. Był podstępny, złowieszczy i przebiegły. Niestety sezon finałowy zabrał wszystko, co najlepsze z jego charakteru i pozostawił słabego mężczyznę, niezdolnego do wielkich czynów.
Podobnie potraktowano też Calibana. Twórcy świetnie wprowadzili go w trzecim sezonie, dali mu mnóstwo potencjału, którego niestety nie wykorzystali. Właściwie nie wiadomo, jakie są jego zamiary. Do końca nie wyjaśniono, czy jego uczucia były szczere, czy tylko liczył na objęcie władzy. Uważam, że mógł on zrobić o wiele więcej. Miał okazję, aby namieszać wśród reszty, bohaterów, ale niestety został potraktowany jako wręcz zbędny dodatek.
Nierozwinięte wątki
Twórcy niestety nie wykorzystali wszystkich pomysłów, jakie sobie przygotowali. Wątek Rose został nagle wprowadzony i równie szybko zapomniany. Można było z niego o wiele więcej wyciągnąć i zdecydowanie lepiej rozwinąć. Naprawdę chętnie obejrzałabym więcej scen wyjaśniających całą sytuację, ponieważ aktualnie odczuwam niedosyt względem tego motywu.
Nie tylko to zagadnienie przerosło producentów. Chociażby ojciec Blackwood jest w mojej opinii bardzo naciąganym wątkiem. Wciąż próbuje się utrzymać jego pozycję głównego antagonisty, lecz mam wrażenie, że jest to wpychane na siłę. W ostatnim sezonie stał się on po prostu postacią, która sama nie ma na siebie pomysłu. Właściwie jedynym jego planem jest poleganie na pradawnych koszmarach, co sprawia, że on sam jako bohater stał się nudny. Nie ma sobą nic większego do zaoferowania.
Kolejną zaniedbaną bohaterką została Lilith. Jej zachowanie stało się dość irytujące. W jednej z ważniejszych scen dla jej postaci to, co zrobiła, było schematyczne i niepotrzebne. Wielokrotnie jej wątek nie kleił się z główną osią fabularną albo był wręcz pomijany. Szkoda, ponieważ wcześniej była ona naprawdę intrygującą postacią. Jednak w tym sezonie została prawie zapomniana.
Chwila na sentymenty
Myślę, że część fanów starej Sabriny bardzo się ucieszy z jednego odcinka. Mam tu na myśli osoby, które oglądały serial Sabrina, nastoletnia czarownica, ponieważ będą one miały okazję na ujrzenie Hildy i Zeldy w ich dawnym wydaniu. Beth Broderick i Caroline Rhea ponownie zabłyszczały na ekranie jako przecudowne ciotki młodej dziewczyny. Uważam to za naprawdę spory plus, szczególnie jeśli ktoś oglądał poprzednią wersję serialu.
Jednak z perspektywy osoby znającej tylko produkcję Netfliksa z przykrością muszę stwierdzić, że ten odcinek nie był najlepszym, a wręcz okazał się mało ciekawym. Bardzo ubolewam nad tym faktem, ponieważ po materiałach promocyjnych spodziewałam się naprawdę wystrzałowego połączenia obu seriali. Niestety wyszedł z tego bardzo przeciętny epizod.
Gdzie się podział dawny mrok?
Gdzieś między trzecim a czwartym sezonem twórcy utracili cały klimat. Finałowy sezon Chilling Adventures of Sabrina stał się mało intrygujący i mroczny. Pomimo tego, że całkiem sporo się w nim dzieje, to czegoś tutaj brakuje. Pierwsze sezony były o wiele bardziej interesujące. Miały w sobie pewien mrok i tajemnicę. Wtedy wszystko przypominało lekki horror. Oglądając początki przygód tej nastolatki, wręcz chciało się więcej. Ciemność wychodziła poza ekran, pochłaniała widza. To był właśnie jeden z czynników, który sprawił, że pokochałam Sabrinę. Szkoda, że ostatni sezon to stracił. Oglądając go, nie odczuwałam tych samych emocji co kiedyś. Mogę nawet stwierdzić, że poczułam się lekko rozczarowana.
Zakończenie
Jestem zawiedziona ostatnim odcinkiem serialu. Końcowe sceny uważam za jeden wielki niewypał. Poprowadzono je tak, jakby twórcy nie mogli się zdecydować między mocnym końcem a happy endem. Ostatecznie nie wyszło im ani jedno, ani drugie. Naprawdę dało się o wiele lepiej zamknąć całą fabułę. Po poprzednich sezonach spodziewałam się porządnego finału i byłabym z niego zadowolona, gdyby nie finalna scena. Odebrałam ją jako próbę usilnego zrobienia w miarę szczęśliwego zakończenia, lecz dla mnie nie wniosła ona nic pozytywnego, a wręcz wszystko popsuła.
Chaos
Cały ten sezon jest dla mnie definicją nieporządku. Gdzieś w scenariuszu czy w trakcie produkcji zapanował ogromny chaos. Myślę, że twórcy chcieli zbyt dużo zrobić w zbyt krótkim czasie, przez co wiele wątków zostało pominiętych lub niedokończonych. Nie chcę od razu spisywać całego finału na straty, bo nie było tragedii, ale równocześnie nie odczuwam zachwytu, jakiego się spodziewałam.
Strona wizualna jak zawsze jest dla mnie plusem tego serialu. Sabrina jako przebojowa, młoda czarownica nie zwalnia tempa, ratując świat. I jestem w stanie jej wybaczyć tych kilka irytujących momentów, bo w końcu nikt nie jest idealny. Pozytywnie zaskoczyła mnie też postać Zeldy oraz jak zwykle uwielbiałam Prudence i Ambrose’a.
Wartym wyróżnienia wątkiem jest rozdzielenie głównej bohaterki na dwie osoby. Oglądając trzeci sezon, sądziłam, że będzie to jedną wielką katastrofą. Bałam się, że producenci nie udźwigną ciężaru, jakim okazało się rozdwojenie Sabriny. Jednak pod tym względem twórcy świetnie sobie poradzili. Mogę wręcz stwierdzić, że jest to jeden z lepszych motywów obecnych w finale.
Jednak wiele negatywnych aspektów wpłynęło na moją ogólną opinię. Przykro mi, że zaprzepaszczono potencjał Lucyfera i Calibana. Wątek romantyczny między Nickiem a Sabriną również został zbagatelizowany. Trochę jakby wciśnięto go na siłę, aby zadowolić publiczność, przez co pozbawiono go dawnej głębi i namiętności. Myślę, że poprzednie sezony były zdecydowanie lepsze, finał natomiast jest bardzo przeciętny.
Naprawdę spodziewałam się, że zakończenie Chilling Adventures of Sabrina powali mnie na kolana, ponieważ był to serial, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Uwielbiałam śledzić losy młodej czarownicy i z wielkim zaangażowaniem oglądałam następne odcinki. Czwartego sezonu wyczekiwałam z niecierpliwością przez wiele miesięcy. Niestety bardzo szybko zostałam sprowadzona na ziemię. Twórcy nie byli w stanie utrzymać poziomu, który sami sobie wyznaczyli.
Jeśli Waszym ulubionym bohaterem Chilling Adventures of Sabrina okazał się Salem, to koniecznie sprawdźcie inne kocie gwiazdy filmowe!