Strona głównaFilmBabyteeth – recenzja filmu – nowe spojrzenie na znany już motyw

Babyteeth – recenzja filmu – nowe spojrzenie na znany już motyw

Można by pomyśleć, że motyw śmiertelnie chorej nastolatki w filmie został już wykorzystany tak wiele razy, że nie da się zaprezentować niczego nowego. Nic bardziej mylnego! „Babyteeth” podchodzi do tego tematu w niezwykle nowatorski sposób, który zaskoczy, a jednocześnie zaintryguje widza.

Ale zacznijmy od początku…

„Babyteeth” swoją premierę miało już 4 września 2019 roku podczas festiwalu w Wenecji, ale na ekranach kin pojawiło się dopiero 7 sierpnia 2020 roku. Jest to debiutancka produkcja australijskiej reżyserki Shannon Murphy, a w główną bohaterkę wcieliła się Eliza Scanlen, którą wcześniej mogliśmy podziwiać np. w serialu „Ostre przedmioty”.

Film opowiada historię nastoletniej Milli, która właśnie przeżywa jeden z nawrotów choroby. Nie jest już w stanie odczuwać radości z życia, a rodzice nie potrafią jej w tym pomóc. Jednak pewnego dnia w jej życiu pojawia się Moses. Chłopak mimo problematycznego zajęcia, jakim jest sprzedaż narkotyków, od razu zaintrygował dziewczynę. Rodzice Milli nie są zachwyceni jej nowym towarzyszem, lecz dla jej szczęścia są w stanie bardzo wiele poświęcić.

Muszę przyznać, że film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Po pierwsze, zrobił to swoim świeżym podejściem do tematu, ponieważ to nie jest kolejna przesłodzona historia miłosna. „Babyteeth” przede wszystkim skupia się na pokazaniu realnych uczuć i emocji bohaterów. Ukazuje, jak choroba młodej dziewczyny wpływa na nią oraz życie jej rodziców. Tutaj nikt nie stara się ująć trudnych sytuacji w ładną ramkę. Na ekranie widzimy rodzinną tragedię opowiedzianą w jak najbardziej realny sposób. Warto też zaznaczyć, że historia Milli nie została opowiedziana tylko z jej perspektywy; film pozwala nam również spojrzeć na wszystko oczami jej rodziców.

Wszyscy mają okazję do zaprezentowania siebie

Każda z postaci dostaje dostatecznie dużo czasu ekranowego, przez co widz ma okazję bliższego poznania ich sylwetek oraz uczuć względem tej trudnej sytuacji. Matka dziewczyny ciągle nie umie zapomnieć tego, jak niewiele czasu poświęcała córce, gdy ta była mała. Sprawia to, że cały czas czuje ogromne wyrzuty sumienia. Natomiast ojciec, jako psychiatra stara się trzymać całą rodzinę przy zdrowych zmysłach. Przy okazji ma łatwy dostęp do leków, które jego rodzina ciągle zażywa w coraz to większych dawkach. Nie można też zapomnieć o Mosesie. Również i on dostaje szansę na zaprezentowanie siebie. Poznajemy jego historię jako dilera i narkomana, którego nałóg doprowadził do bezdomności.

Podoba mi się też fakt, że film nie skupia się na scenach szpitalnych. Właściwie to tylko raz widzimy to otoczenie. Większa część produkcji jest skupiona na emocjach oraz tym, że bohaterka musi przeżyć jak najwięcej szczęśliwych chwil przed śmiercią. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ten moment w końcu nadejdzie. Dlatego też rodzicie Milli bardzo poszerzają swoją granicę tolerancji na zachowanie jej, a szczególnie na Mosesa. Chłopak szybko staje się więc źródłem szczęścia dziewczyny oraz jej wsparciem w gorszych momentach.

Całą opowieść podzielono na wiele małych rozdziałów, które realizatorzy poświęcili nie tylko Milli, ale również innym bohaterom. Nie sprawia to jednak trudności w odbiorze filmu. Według mnie ten zabieg wręcz pomaga widzowi w poukładaniu wszystkich wydarzeń. Niesamowicie spodobała mi się też gra światłem zastosowana przez twórców w trakcie imprezy. Nie mogłam wręcz oderwać wzroku od tych wszystkich małych światełek odbijających się na twarzach bohaterów.

Nie chcę w tym momencie zdradzać Wam zakończenia, ale muszę wspomnieć o nim kilka słów. To ile emocji zostało ukazanych w tych kilku ostatnich scenach, jest wręcz nie do pomyślenia. Przechodzimy przez całe spektrum różnych uczuć, jednocześnie porzucając wszelką delikatność. Jednak myślę, że to było jak najbardziej potrzebne. Cieszę się, że twórcy pokazali te momenty tak bardzo realnie. Nie starali się niczego ukryć pod warstwą delikatności, tylko skupili na szczerości.

Podsumowując…

„Babyteeth” to nie kolejny schematyczny film o śmiertelnej chorobie. Natomiast jest to całkowicie nowe spojrzenie na ten motyw, skupienie się na psychice bohaterów i ich emocjach, które wychodzą na pierwszy plan. Twórcy całą historię ukazali niezwykle realnie, nie starając się udelikatniać tragicznych wydarzeń. To dzieło rozszerza perspektywę widza – opowiada w bardzo złożony sposób o problemie, jakim jest choroba oraz o tym, jak wpływa ona na funkcjonowanie całej rodziny. Znajdziemy tu przepiękne oraz niezwykle wzruszające sceny, a każdy każdy aktor ma szansę zaprezentowania pełni swoich umiejętności.

Nie będę Wam już więcej zdradzać, ale mocno Was zachęcam do obejrzenia tego filmu. Niżej zostawię Wam też zwiastun.

Moja ocena: 9.5/10

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.