Pod koniec XIX wieku paryskie towarzystwo z wyższych sfer przygotowuje się do corocznego balu. Dobrze sytuowani paryżanie w podnieceniu wyczekują zaproszeń na to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, jakim jest Bal w śródpościu, zwany potocznie Balem Szalonych Kobiet. Tego jednego dnia w roku drzwi szpitala psychiatrycznego otwierają się dla gości, aby ci mogli sobie obejrzeć tańczące wariatki.
Eugenie
Eugenie pochodzi z zamożnej, statecznej rodziny. Ojciec ma nadzieję wkrótce wydać ją dobrze za mąż i tym samym pozbyć się jej z domu. Młoda kobieta jest niepokorna i często wyprowadza patriarchę z równowagi. Pewnego dnia namawia brata, by zabrał ją ze sobą do klubu dyskusyjnego. Tam po raz pierwszy słyszy o spirytystach i tajemniczej księdze duchów. Postanawia przeczytać ją za wszelką cenę. Po kryjomu udaje się do księgarni w szemranej dzielnicy, nabywa zakazany tom i spędza całą noc na poznawaniu teorii, która przenicuje jej dotychczasowe życie.
Kobieta kobiecie
Dziewczyna jest pilnie obserwowana przez nestorkę rodu, niepozorną babcię, której co wieczór pomaga układać się do snu. Staruszka zauważa, że Eugenie często popada w głębokie zamyślenie i zachowuje się, jakby widziała coś niewidzialnego. Pewnego wieczoru wnuczka przyznaje się babci do pewnej niezwykłej umiejętności. Od śmierci dziadka, która miała miejsce przed laty, dziewczyna widzi zmarłych.
Zdradzona
Po tym wyznaniu rodzina zamyka Eugenie w szpitalu psychiatrycznym. Kobieta niczego nie podejrzewa, kiedy ojciec zaprasza ją na popołudniową przejażdżkę. Dopiero w progu placówki orientuje się, że została zdradzona przez babkę i że właśnie traci swoją pozorną wolność. Odtąd oddział dla histeryczek ma być jej nowym domem.
W paryskim Salpêtrière pracuje słynny neurolog Jean-Martin Charcot. Daje wykłady dla studentów i stażystów w formie teatru medycznego, eksperymentując z hipnozą na pacjentkach. Niektóre z wariatek wierzą, że zostaną uleczone.
Opiekunka kobiet
Prawdziwą ostoją i opieką dla pacjentek jest oddziałowa – Genevieve. Pielęgniarka ma surowy charakter. Dba o szalone kobiety, choć nie nawiązuje z nimi bliskich relacji. Całą dorosłość spędza, ciężko pracując w Salpêtrière, a potem wracając do wynajmowanego pokoju. Asystuje w wykładach doktora Charcota, co przepełnia ją dumą. Zamiłowanie do medycyny i logicznego myślenia odziedziczyła po ojcu. Choć wie, że nie może się do tego przyznać, nie wierzy nawet w Boga. Ma stabilne i ułożone życie. Wszystko zmienia się, gdy do placówki przybywa Eugenie.
Bal szalonych kobiet
Uważam, że Victoria Mas napisała zaskakująco dobrą książkę. Wydaje mi się, że łatwo się zagubić w tak obszernym temacie jak szpitale psychiatryczne i kwestie praw kobiet, jednak Victoria Mas nie daje się zwieść. Przedstawia zamkniętą fabułę, która wciąga od samego początku. Nie znajdziemy tu wątków pobocznych, niepotrzebnych dygresji. Akcja toczy się wartko. Wszystko w tej powieści wydaje się idealnie skrojone. Nie dziwi mnie, że książka została zekranizowana w tak krótkim czasie po premierze.
Wiara w duchy i duchy święte
Eugenie jest uznana za szaloną, ponieważ wierzy, że ukazują jej się duchy zmarłych. Obecnie wielu ludzi tak twierdzi i nikt ich siłą nie izoluje od społeczeństwa. Co ważniejsze, w 1885 roku, kiedy rozgrywa się akcja powieści, prawie wszyscy wierzą w ducha świętego, anioły i niepokalane poczęcie. Jednak w tamtych czasach wizje uświęconych zmarłych akceptowano, a widywanie dusz świeckich nieboszczyków było oznaką choroby.
Chyba nadal trochę tak jest, że w zależności od tego, kim jest osoba, która ma wizje, społeczeństwo uznaje ją za wybraną lub obłąkaną.
Powstaje więc pytanie, czy gdyby Eugenie widziała Boga Ojca zamiast swojego dziadka, też trafiłaby do Salpêtrière?
Feministycznym okiem
Książka Bal szalonych kobiet ukazuje, jak niewiele znaczyło życie kobiety pod koniec XIX wieku. Praktyka zamykania niewygodnych osobniczek w miejscach odosobnienia była z powodzeniem stosowana w całej Europie. Wysyłano kobiety do klasztorów, domów starców, a także do domów dla obłąkanych pod najbłahszym pretekstem. Wystarczyła opinia ojca, męża lub brata, że dana dama jest histeryczką, maniaczką czy heretyczką i drzwi wyżej wymienionych przybytków otwierały się dla niej, a potem nigdy jej już nie wypuszczały.
W Polsce
Rodzimym przykładem takiego działania jest dwukrotne zamykanie w szpitalu Zofii Stryjeńskiej przez jej męża. Na szczęście malarka miała wpływowych znajomych, którzy za każdym razem pomogli jej się wydostać. Podsumowując, zamykano stare panny, dziewczęta niechcące wyjść za mąż, nieposłuszne żony, zbyt długo żyjące babcie i złośliwe wdowy. Szpitale psychiatryczne zastąpiły stosy dla czarownic, których używano do zastraszania niepokornych jednostek.
W 2018 roku Ordo Iuris złożyło projekt ustawy, która stanowiła, że kobiety myślące o aborcji należy zamykać w szpitalach psychiatrycznych do czasu porodu. Jak widać, pomysł uznawania za obłąkane osób niechcących się podporządkować nadal jest aktualny.
Publikujemy sprostowanie nadesłane przez Fundację Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Instytut Ordo luris nigdy nie złożył projektu ustawy, który miałby stanowić, że kobiety myślące o aborcji należy zamykać w szpitalach psychiatrycznych oraz nigdy nie przewidywał takiego rozwiązania w jakiejkolwiek swojej publikacji.
Jerzy Kwaśniewski – Prezes Zarządu Fundacji Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo luris
Magdalena Majkowska – Członek Zarządu Fundacji Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo luris