TYLKO NIE ZAŚNIJ, Artair…
Elver stoi na straży Dziwolasu, terenu zamieszkałego przez magiczne stworzenia. Dawniej była zwykłą śmiertelniczką, lecz została poświęcona, a ze szponów śmierci wyrwała ją potężna bogini, Królowa Węży. Dziewczyna wróciła do życia odmieniona – obdarzono ją zabójczym dotykiem. Nie może zatem dotykać ludzi, jeśli nie chce zrobić im krzywdy.
Tylko Artair – jeden z Bezsennych – jest odporny na jej moce. Chłopak dzieli ciało z Lucianem, który przejmuje kontrolę, gdy on zasypia. Ale taka częściowa władza nie wystarcza bezwzględnemu demonowi – ma on bowiem własne, mroczne plany i chce się uwolnić. W tym celu będzie potrzebował Elver…
POMYSŁ? JESTEM NA TAK
Zacznijmy od pozytywów, bo niestety wiele ich nie wymienię. Podoba mi się pomysł na Bezsennych, a wręcz jestem nim oczarowana. Mówię konkretnie o tym, że protagonista dzieli ciało z inną istotą. Gdy jeden śpi, drugi przejmuje kontrolę. Koncepcja ta jest dość oryginalna, nie wiem, czy spotkałam się z podobnym motywem w innej książce. Dlatego właśnie sięgnęłam po Bezsennych. Dodajmy do tego tajemniczy las, dziewczynę uratowaną przez boginię oraz świat pełny magii i różnych stworzeń – brzmi jak przepis na powieść dla mnie. Byłam zatem zachwycona… aż do momentu, gdy zaczęłam czytać.
WYKONANIE? NIE, NIE I JESZCZE RAZ NIE
Niestety na dobrych pomysłach się skończyło. Przez to, jak została poprowadzona fabuła, historia nie porwała mnie i chwilami zwyczajnie się nudziłam. Jen Williams moim zdaniem nie wydobyła pełnego potencjału tej opowieści. Styl pisania wydał mi się infantylny. Dialogi wypadały momentami sztucznie, a opisy bywały zbyt rozwlekłe – dużo słów, mało konkretnej treści. Jest tu parę świetnych momentów, ale za mało, by mogły uratować całość. W efekcie Bezsenni, zamiast angażować, momentami męczą.
Przez większość czasu czułam też, jakbym czytała debiut fantasy dla zdecydowanie młodszego odbiorcy. Młodzieżówki mogą podobać się też dorosłym (Zakładki są idealnym przykładem), więc to nie tak, że jestem już za stara. Raczej autorka nie umie jeszcze przedstawiać historii w taki sposób, by była ona uniwersalna. Zabrakło po prostu czegoś, czym dorosły oraz doświadczony miłośnik fantasy mógłby się zachwycić.
Postacie jak z generatora YA
Postacie niestety również mnie do siebie nie przekonały. Praktycznie niczym się nie wyróżniają na tle innych protagonistów książek tego typu. A ich relacja nie wzbudziła we mnie emocji. Chyba lepiej by wyszło, gdyby do końca zostali przyjaciółmi. Niemniej nie zgodzę się z opiniami, że ten romans wziął się znikąd. Williams od samego początku wskazywała, że coś między nimi będzie, nie pocałowali się też już po pierwszym spotkaniu. Problem tkwi w tym, jak to zostało przedstawione – po prostu niezbyt ciekawie.
Krążenie po świecie i tyle
Tempo historii również nie jest najlepsze. Pierwsze rozdziały są jeszcze w miarę interesujące, do momentu spotkania bohaterów, gdy zaczyna się ich misja. Wszystko potem, czyli środek, sprawia wrażenie, jakby autorka wymyśliła początek i koniec, ale nie miała za bardzo pomysłu, jak dojść z punktu A do punktu B, więc wysyłała postacie z jednego miejsca do drugiego. W ten sposób docieramy do przyspieszonego oraz dość krótkiego finału. Końcówka nie wynagrodziła mi zatem tej mozolności środka. Dlatego gdy zamknęłam Bezsennych, nie czułam przywiązania ani do protagonistów, ani do historii.
PODSUMOWANIE
Podsumowałabym Bezsennych tak – pomysł świetny, wykonanie słabe. Jeżeli miałabym komuś polecić tę książkę, to młodszemu odbiorcy, który lubi fantastykę z elementem romansu. Ci, którzy mają za sobą wiele pozycji fantasy, nie znajdą tu niczego ciekawego. Dla mnie historia okazała się nijaka, a postacie zbyt papierowe. Za piękną okładką kryje się niestety niewykorzystany potencjał. Po kolejny tom raczej nie sięgnę, gdy się ukaże.
Zapraszam do recenzji Zabójczych istot.


