Bursztynowy miecz trzyma poziom, ale zaskakuje klimatem
W najnowszej książce Marty Mrozińskiej wyzwania, z którymi dotychczas mierzyła się główna bohaterka, zmieniły się na przeszkody zupełnie innego gatunku. Z puszcz, poligonów i koszar przenosimy się do stolicy, a dokładniej pięknej, luksusowej posiadłości babki Bory, Tarniny. Bursztynowy miecz rozkręca się powoli. Na początku akcja zwalnia, ale wypada to całkiem naturalnie w tym nowym dla głównej bohaterki środowisku. Ratunek, którego doświadczyła, okazał się przeniesieniem do złotej klatki, niemniej duszącej dla dzikiej duszy dziewczyny niż królewskie lochy. Bora spotyka się z absolutną dezaprobatą i pogardą babki, dworskimi intrygami, normami towarzyskimi i ograniczeniami, których nie jest w stanie pojąć. Kolejne ciosy ze strony Tarniny przychodzą w chwili największego osłabienia i zagubienia bohaterki, dlatego na dłuższą chwilę mimowolnie poddaje się ona kontroli despotycznej babki, a jej ognisty temperament wydaje się być utemperowany.
Na szczęście ten stan rzeczy nie utrzymuje się przez całą książkę
Kiedy główna bohaterka wreszcie wyrywa się z uścisku wielkomiejskiej rodziny, okazuje się, że wśród dzikiej natury odnajduje się nawet lepiej niż w pierwszej części. Jest już przekonana o realnej mocy swojego dziedzictwa i bez trudu korzysta z własnej wiedzy i zdolności. Teraz mierzy się przede wszystkim z samą sobą, wspomnieniami, niepewnością i traumą. W pierwszej połowie książki trudności wynikające z kontaktu z prastarymi, potężnymi istotami schodzą na dalszy plan. Dziewczyna realizuje dosyć popularny motyw, w którym z ubogiej, pozbawionej perspektyw miernoty przeistacza się w potężnego wybrańca, od którego oczekuje się przywrócenia równowagi i który odkrywa w sobie zdecydowanie ponad przeciętne zdolności.
Bursztynowy miecz to jedna z lepszych książek tego rodzaju
Książka nadal urzeka mnie mitologicznymi, słowiańskimi motywami. Nadal możemy liczyć na opisy rodzimej przyrody, nowych, potężnych istot, dzikich przygód i zapierających dech w piersiach podróży. Zmiana scenerii na pełne przepychu miasto świetnie wpłynęła na urozmaicenie fabuły. Mimo to nadal najlepiej bawiłam się, towarzysząc bohaterom podczas rozmów w siodle albo wokół ogniska pośród dzikiej puszczy.