Strona głównaPublicystykaFelietonyCzy w 2025 roku potrzebujemy jeszcze Carrie Bradshaw?

Czy w 2025 roku potrzebujemy jeszcze Carrie Bradshaw?

I tak po prostu już 30 maja wraca z trzecim sezonem. Tylko pytanie brzmi... po co? Czy naprawdę potrzebujemy dalszych przygód Carrie, czy też jest ona reliktem przeszłości, którego nie potrafimy pożegnać?

I tak po prostu z nowym sezonem. Czym był Seks w wielkim mieście?

Przypomnijmy, że pierwszy sezon Seksu w wielkim mieście miał premierę w 1999 roku. Wiem, że sporo osób myśli, że lata 80. były 20 lat temu, ale wcale tak nie jest, a od premiery pierwszego sezonu tego feministycznego serialu minęło dwadzieścia sześć lat. Przez ten czas otrzymaliśmy sześć sezonów serii „podstawowej”, dwa filmy kinowe, prequel w postaci Pamiętników Carrie oraz obecnie trwający I tak po prostu. I dwie książki, bo cały serial powstał na bazie książki. 

Bardzo, bardzo dużo treści, jeżeli weźmiemy pod uwagę jak proste, nieskomplikowane są główne założenia serialu. Przywołajmy jednak odrobinę fabuły dla tych, których nie było na świecie, kiedy serial miał premierę! A wbrew pozorom, jest to całkiem możliwe, że i Ty – drogi czytelniku – mogłeś nie poznać tego dzieła.

Tytułowe „miasto” to Nowy Jork, a sam serial opowiada o czterech przyjaciółkach – około trzydziestoletniej Carrie Bradshaw, dziennikarce, która pisze jedną kolumnę tygodniowo, a która w magiczny sposób potrafi opłacić mieszkanie na Upper East Side, Charlotte York, która prowadzi galerię sztuki, Mirandzie Hobbes, która jest prawniczką, i Samanthcie Jones, agentce PR. 

Krótko o głównych bohaterkach

Carrie jest egocentryczna, Samantha rozwiązła, Miranda twardo stąpa po ziemi, a Charlotte szuka księcia na białym koniu i generalnie uwierzyła Hollywood, gdy reklamowali wielką miłość. I co tu dużo mówić – panie podbiły świat. Każda z nich była inna, miała swój charakter, a widzowie – przede wszystkim żeńska część – identyfikowali się z tymi postaciami. Teksty typu: „Jestem jak Miranda”, były nie tylko stwierdzeniami, które można było usłyszeć na imprezach, ale padały też w innych serialach. Przeciętny odbiorca doskonale wiedział, o kim i o czym mowa, ponieważ te archetypy przeszły w jakiś magiczny sposób do porządku dziennego. Lata mijały, a serial trwał – a potem dwa filmy. I na tym etapie się zatrzymamy, na tę chwilę. Chociaż sama historia tego nie zrobiła, a pierwszy teaser I tak po prostu mówił wprost: the story continues. 

Kadr z trzeciego sezonu serialu "I tak po prostu"
„I tak po prostu” Fot: materiały prasowe Warner Media

Dlaczego wciąż powstają sequele i rebooty?

Nie trzeba być Sherlockiem, by wiedzieć, że nostalgia sprzedaje. O wiele bardziej opłacalny jest kolejny sezon znanej produkcji niż stworzenie nowego tytułu – koszty promocji są relatywnie mniejsze, twórcy nie muszą już „przedstawiać” nam głównych bohaterów, dzięki czemu mają zagwarantowany rozgłos i pewną widownię. Dlatego wciąż jesteśmy atakowani przez rebooty, sequele, prequele i spin offy. Czyli podsumowując, jest taniej – bo kultura masowa to przede wszystkim sposób na zarobek, a nie miejsce na poznanie historii Madame Butterfly. 

Kadr z trzeciego sezonu serialu "I tak po prostu"
„I tak po prostu” Fot: materiały prasowe Warner Media

Jednak czy Seks w wielkim mieście wciąż jest potrzebny? 

Kiedy Seks w wielkim mieście pojawił się na ekranie, był rewolucyjny. Nie rewelacyjny, chociaż to oczywiście też, tylko rewolucyjny – przedstawiał kompletnie nową jakość telewizji. Bohaterki były osobami, z którymi widz mógł się utożsamić, również pod tym względem, że ich charaktery były jasno opisane, określone, miały swoje wady i mocny rys psychologiczny. Były odrobinę jak bohaterki bajki dla dorosłych. Kiedy Miranda poznała Steve’a, nie otrzymaliśmy historii o miłości od pierwszego wejrzenia, a jej droga do poczucia „spełnienia” w tej miłości była długa, kręta i skomplikowana. Jako że portrety psychologiczne tych księżniczek bajki dla dorosłych zarysowano tak dobrze, widz wiedział, ile kosztują ich niektóre decyzje, niektóre działania. Niestety, przyszedł sequel… i wszystko zniszczył – zrównał z ziemią. I tak po prostu nie jest ciągiem dalszym Seksu w wielkim mieście, a jego marnym fan fiction napisanym przez kogoś, kto średnio uważał na pierwowzorze.

Co dalej?

Tak jak Carrie i jej kumpele stanowiły niegdyś zabawną reprezentację pokolenia 30+, które randkuje, pracuje zawodowo, bawi się i podchodzi dosyć swobodnie do kwestii seksu, tak w końcu zamieniły się one w reprezentację seniorek. Tylko, niestety, ta zmiana nastąpiła bardzo koślawo. To nie są Złotka ani Zbrodnie po sąsiedzku. Jedyną zbrodnią, do jakiej tutaj doszło, to masakra na charakterach postaci.

Największą poszkodowaną jest zdecydowanie Miranda, która nagle nie potrafi zachować się w stosunku do czarnej pani profesor, chociaż w czwartym sezonie pierwszego serialu miała czarnego chłopaka. Albo piątym sezonie? Tak czy siak, wtedy nie miała problemu z tym, że ktoś jest czarny. Nagle zapomniała, jak z taką osobą rozmawiać. Albo jak twórcy serialu chcą realistycznie wyjaśnić to, że Miranda Hobbes w pierwszym sezonie serialu Seks w wielkim mieście zostaje mylnie uznana za lesbijkę i nawet pod wpływem sugestii sprawdza jakby to było, ale odczuwa odrazę… I nagle w I tak po prostu rozwodzi się z Steve’em i zaczyna umawiać z kobietami?

Kadr z trzeciego sezonu serialu "I tak po prostu"
„I tak po prostu” Fot: materiały prasowe Warner Media

Szalonych wątków i niekonsekwencji względem oryginału jest znacznie więcej, ale to nie jest sedno mojego tekstu. Najważniejsze pytanie brzmi: czy my naprawdę potrzebujemy Carrie i jej przyjaciółek, skoro ich postacie musiały przejść tak dobitną metamorfozę, by być atrakcyjne dla współczesnych odbiorców? Mamy przecież takie seriale jak Grace & Frankie czy też z bardziej rodzimego rynku Gang Zielonej Rękawiczki – seriale zabawne, interesujące, pełne barwnych postaci, a jednocześnie świeże. Ile razy bowiem Carrie Bradshaw może żegnać się z swoim mieszkaniem? Jestem przekonany, że gdy Kim Cattral zdecydowała się na zrobienie cameo w nowym sezonie, to jedynie wywróciła oczami, widząc, co przedstawia scena. Dlaczego? Ponieważ to po prostu powielanie schematu – pożegnała to mieszkanie przy okazji pierwszego filmu kinowego. Dlaczego więc trzeba to zrobić znowu? Ano dlatego, że ktoś nie wiedział, kiedy powiedzieć dość.

I tak po prostu – taniej, ale czy lepiej?

Taniej wyszło stworzenie kolejnego sezonu serialu niż poprowadzenie nowego projektu – zwłaszcza że widzimy po serialach takich jak Dziewczyny nad wyraz, że wcale nie tak łatwo jest odtworzyć magię Seksu w wielkim mieście  co wcale nie oznacza, że wciąż nie następują kolejne próby. Jednak kto ostatecznie traci na tym, że Carrie wraca do żywych? Trudno powiedzieć, ale to doskonały moment na to, by przypomnieć, że zbliża się Wisteria lane spin of, a jednocześnie podobno reboot, serialu Gotowe na wszystko. I tak jak pierwsze newsy sugerowały, że serial będzie prequelem, tak ostatnie posty oficjalnych social mediów sugerują, że ktoś może ponownie przeprowadzić się na Wisteria lane. A to sprawia, że prawdopodobnie czeka nas powrót kolejnej grupy silnych bohaterek, które były doskonale rozrysowane pod kątem psychologii. Warto zatem pokusić się o refleksję – czy rozpoznamy nasze ulubione bohaterki, czy też będą jedynie namiastką swoich przeszłych wcieleń tak jak nowa Miranda? 

Co gorsza, także Disney robi wszystko, by zniechęcić nas do swoich bohaterek.

Damian Łukowiak
Damian Łukowiakhttps://www.instagram.com/damian.lukowiak.autor/
Dziennikarz, podcaster, autor książek - jego najnowsza książka to komedia obyczajowa "Kawa i papieros, czyli poranek po bardzo ciężkiej nocy".
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.