Wielki Mur otoczony wielkim murem
Te słowa idealnie opisują osobowość Aidena. Futbolista w swoim życiu i karierze wyznacza sztywne ramy treningowe, pokarmowe i te odnoszące się do codziennego funkcjonowania. Wszystko sprowadza się do tego, aby być najlepszym zawodnikiem i osiągać sukcesy. Otacza się ogromnym murem, który z pozoru wydaje się nie do przejścia. Aiden jest gburowaty, egocentryczny i bardzo pewny siebie. Trudno go zadowolić, a jeszcze trudniej z nim współpracować.
Really slow-burn romance
Wielki Mur z Winnipeg i ja to nie pierwsza książka autorki. Kobieta znana jest ze swojego odmiennego stylu i powolnego rozwoju akcji. Nie czytałam innych powieści jej autorstwa, jednak po Wielkim Murze z Winnipeg i ja mogę szczerze powiedzieć, że ją uwielbiam. Tak bardzo brakowało mi tego typu książki. Jest długa, to prawda – mamy do przeczytania około 500 stron! Jest też pełna opisów oraz przemyśleń głównej bohaterki, z perspektywy której poznajemy rozwój zdarzeń. I to wszystko nie jest nudne, a co więcej – wciąga bez reszty. Jako osoba nieco niecierpliwa, dość często myślę sobie do sedna!, ale nie tym razem. Z zapartym tchem czytałam kolejne strony, na których rozkwitała relacja Aidena i Vanessy.
Asystentka i szef – może wydawać się banalne, ale nie w takich okolicznościach. Vanessa i Aiden przemierzają długą drogę, aby rozpalić tlące się w nich uczucia. Z początku ich relacja jest trudna, bliższa typowej niechęci niż sympatii. Ogromnie podobał mi się fakt, iż autorka od samego początku nie próbowała wpleść wątku typowego love-hate relationship.
Ta dwójka zna się tylko i wyłącznie zawodowo, a sprawy nie ułatwia izolujący się Aiden. Jednakże czas wszystko zmienia. Obserwujemy rozkwit nie tylko relacji, ale uzewnętrznienie zimnego futbolisty – Wielki Mur z Winnipeg okazuje się wspierającym, kochającym i troskliwym mężczyzną. I mimo iż od samego początku z trudem przychodzi mu przestrzeganie zasad zawartego między nimi układu, z czasem Vanessa staje się częścią jego życia i najlepszym przyjacielem. Chociaż… może była nim zawsze?
Wielki Mur z Winnipeg i ja – polecam romantykom!
Na powieść trafiłam przez komentarze na Legimi, gdy przez krótki czas miałam tam abonament. Wiele osób polecało Wielki Mur, co kojarzyło mi się bardziej z westernem niż romansem, nieco z książką dokumentalną. Opis na szczęście nie potwierdzał moich początkowych obaw. Zaczęłam czytać i przepadłam – tak więc nie dajcie się zwieść swoim przeczuciom w każdym przypadku. 516 stron minęło mi na podróżach pociągiem na uczelnię i chwilach relaksu. Wielki Mur z Winnipeg i ja czyta się bardzo szybko. Książka ma swój intymny klimat, który zawdzięcza powolnemu rozwojowi akcji. Bohaterowie są realistyczni, można rzec, że po prostu normalni. Gwiazdor, który nie imprezuje, dba o swoje ciało i zdrowie, oraz dziewczyna po studiach, pragnąca zaoszczędzić na swoje marzenia i „zdobyć coś więcej”. Każde z nich ma przeszłość, z którą w pewnym momencie musi się zmierzyć, ale wtedy już z większym wsparciem. Tak jak w prawdziwym życiu – każdy z nas ma jakieś nieprzyjemne chwile z przeszłości, rodzinę, problemy lub niedokończone sprawy, które w jakiś sposób nas określają, wpływają na nas, a niekiedy w pewnym momencie wracają.
Książkę naprawdę polecam – mistrzowska historia dla romantyków. Jeśli jednak szukacie czegoś w innym klimacie, zapraszam po nowość od Paige Toon – Nic nie rani tak jak miłość.