Felieton, z którym, drogi czytelniku, właśnie się zapoznajesz, miał powstać dopiero w grudniu jako roczne podsumowanie bajzlu, jaki zapanował w Polsce. Jednak wydarzenia ostatnich dni wywołały u mnie taką wściekłość, że postanowiłem napisać parę gorzkich słów już teraz, jeszcze zanim będziemy się szykowali do pożegnania tego niepomyślnego roku. Ostrzegam, iż moje przemyślenia wywołają wściekłość nie tylko prawicy, ale prawdopodobnie również osób oraz środowisk uważanych od wielu lat za postępowe, a przynajmniej zdroworozsądkowe.
Niewiele dzieli nas od całkowitego zalania ulic przez niczym nieograniczoną przemoc aparatu państwa polskiego. W Warszawie już tak się stało. Policyjni bandyci pobili pałkami teleskopowymi pokojowo demonstrujących i wszystko wskazuje na to, że pozostaną bezkarni. PiS okaże się dla nich łaskawy, tak jak dla niedoszłego zabójcy, który pod koniec października celowo wjechał autem w protestujące kobiety. Wszystko to jednakże skutki, a nie przyczyny sytuacji, która wcale nie zapanowała z dnia na dzień.
Kryptodyktatura
Należy zadać sobie dwa zasadnicze pytania. Pierwsze: jak to się stało, że obecnie, jako społeczeństwo, znajdujemy się w miejscu, w jakim się znajdujemy? Drugie: kto powinien ponieść za to odpowiedzialność?
Napiszę wprost: ja, człowiek urodzony w 1993 roku, nigdy nie postrzegałem panującego w Polsce ustroju jako demokracji. Dla mnie ten kraj zawsze był rzymskokatolicką, wyjątkowo perfidną dyktaturą, która co najwyżej pozwala na zmianę fasadowych organów typu Sejm czy Senat. Nieważne jednak, czy zasiadały w nich socdemy, liby albo skrajna, AWS-owska prawica, ponieważ realna władza i tak należała do sutannowych oligarchów, czyli Konferencji Episkopatu Polski. Każdy rząd oficjalnie konsultował z nimi liczne decyzje.
Powiedz NIE klerykałom z SLD!
Eseldowcy do dziś tłumaczą się, że nie podjęli walki z Kościołem rzymskokatolickim tylko dlatego, aby ten nie siał antyunijnej propagandy. Durna wymówka. Albo jest się lewicą, albo nie. SLD okazało się klubikiem karierowiczów, którzy trzęsą portkami przed klerem lub cynicznie chcą nawiązać z nim jak najgłębszą przyjaźń, bo we własnej naiwności myślą, że ten w kluczowej chwili nie poprze prawicy, lecz pseudolewicę. Tak się nie stało, a jedyną osobą, która przez lata usiłowała ratować honor SLD, konsekwentnie poruszając temat permanentnej klerykalizacji kraju, była Joanna Senyszyn. Niestety jej wpływ na politykę partii pozostawał mizerny.
Klecholand – geneza
Rzeczywistości rzymskokatolickiej kryptodyktatury wbrew pozorom nie zapewnił nam rząd Mateusza Morawieckiego. PiS tylko dopracował do perfekcji mechanizmy, które w polskiej polityce istnieją już od dawna. Miały się one doskonale za rządów PO, SLD czy AWS. Ba, one nie powstały na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Geneza wszechwładzy Kościoła to końcówka lat siedemdziesiątych.
W 1978 roku wybrano na papieża Karola Wojtyłę. To wystarczyło, aby mocno spowolnić laicyzację polskiego społeczeństwa na dobrych kilka dekad. Jednakowoż w PRL istniało świeckie, postępowe środowisko pozostające w opozycji względem władzy. Skupiło się ono w nieco już zapomnianym Komitecie Obrony Robotników.
Ta opozycja postanowiła jednak wyprzeć się swojej laickości. Przehandlować ją w zamian za nawet iluzoryczne poparcie ze strony rzymskokatolickiej hierarchii, która w rzeczywistości aż do 1989 roku grała na dwa fronty, nigdy nie zrywając dość przyjaznych stosunków z władzą.
Adaś grafoman
Rok przed wyborem Wojtyły na „tron Piotrowy” wydano haniebną książeczkę Kościół, lewica, dialog. Ten grafomański wyskok Adama Michnika był hołdem złożonym Kościołowi rzymskokatolickiemu, wręcz obietnicą całkowitego zarzucenia walki o świeckie, tolerancyjne społeczeństwo.
Adam Michnik, Karol Modzelewski i Jacek Kuroń byli nadzieją postępowej, antypezetpeerowskiej, lewicowej opozycji, lecz ostatecznie wybrali drogę kruchtowych sługusów. To właśnie oni pozwolili, aby Solidarność została przeżarta przez klerykalnego raka, stając się, już ostatecznie po stanie wojennym, nie związkiem zawodowym, ale prawicową partią polityczną niewiele różniącą się od faszyzującej Konfederacji Polski Niepodległej. To oni wykreowali polityczne golemy, takie jak Lech Wałęsa albo Hanna Suchocka. Oni, a nie mający wówczas marginalne znaczenie bracia Kaczyńscy czy Zbigniew Ziobro, którego działalność opozycyjna najprawdopodobniej ograniczała się do jarania szlugów za szkołą.
Wyszyńskizm-wojtylizm
I oto nadeszły szalone lata dziewięćdziesiąte. Golemy opanował szał zniszczenia. Pod ich ciosami padły w pierwszej kolejności świecka szkoła oraz prawo decydowania o własnym ciele. Ręce Polaków zostały brutalnie, ku uciesze Kościoła, który już od odchodzących aparatczyków PZPR otrzymał hojne prezenty, spętane łańcuchem wyszyńskizmu-wojtylizmu.
Szczytem politycznego bandyctwa, a jednocześnie demonstracją wszechwładzy kleru, było podpisanie w 1993 roku konkordatu. Swoje parafki złożyli pod nim ówczesny prezydent Lech Wałęsa oraz premier Hanna Suchocka. Tego czynu nie wolno nigdy zapomnieć. Konkordat ostatecznie ugruntował rzymskokatolicką kryptodyktaturę, której po latach Kaczyński zdjął wreszcie maskę lichej praworządności.
Proces?
Ostatnio dużo czytam o konieczności postawienia Jarosława Kaczyńskiego oraz jego ludzi przed specjalnym trybunałem. Przychylam się do tego pomysłu i jednocześnie zwracam uwagę, że na ławie oskarżonych, razem z wierchuszką PiS, powinni zasiąść Wałęsa, Michnik, Suchocka, Zoll, Rzepliński, Kwaśniewski, Miller, a także wielu innych, którzy dziś mają czelność kreować się na obrońców demokracji.
Zapraszam do zapoznania się z tekstem Wiktorii Pietrzak o prawach kobiet we współczesnej Polsce.
Dobry artykuł. Z tym romansem SLD z prawica i kwestia UE to się trzyma kupy – KK poparł z ambony przed referendum wejście do UE, a potem SLD musiało się odwdzięczyć.
Podobnie dziś – KK poparł PiS przed wyborami, PiS musi się odwdzięczać.
PIS to najgorsze zło jakie nas spotkało
. Ale nie obraża j Mojej wiary. Ja wierzę w Boga jedynego, a kościół człowieczku to są ludzie nie instytucja, jak coś piszesz to to najpierw się dokształć.
Żyjemy niestety w świecie, w którym kościół jest instytucją, sposobem na dorobienie się i ukrywanie przestępców. Wiara to wiara ale kościół to instytucja i wiele razy zostało nam to udowodnione.
Sam się dokształć… Z tego co mnie uczono Kościół (z dużej litery), to ludzie, a kościół (z małej litery), to instytucja. Artykuł jest o instytucji, a nie o wierze, więc niczyjej wiary obrazić nie może. Chyba, że wierzysz w instytucję, a nie w Boga i Kościół.
A ja wierzę w Smerfy i Wielkiego w Swej Małości Papę Smerfa. I wara komuś od mojej Wiary. I proszę mnie w związku z tym nie obrażać!
Wiesz, masz dużo racji… z jednym jednak się nie zgodzę. W czasie gdy rządziło SLD nie miało ono większości w parlamencie by wiele rzeczy zmienić. Miało koalicjanta w postaci PSLu, który nigdy na rozwód z kościołem się nie godził.