Furia – na początku było… morderstwo
Lana Farrar to była gwiazda filmowa. Choć od lat jest na emeryturze, wciąż jest uwielbiana przez rzeszę fanów i podziwiana przez najbliższych przyjaciół i rodzinę. Albo tak się przynajmniej wydaje. Gdy Lana spędza z najbliższymi osobami weekend na prywatnej greckiej wyspie, powiązania między siódemką osób okazują się znacznie bardziej skomplikowane. Fasada zaczyna kruszeć, a na wierzch wychodzą skrywane urazy, zdrady i intrygi. Za kilkadziesiąt godzin jedno z nich będzie martwe – a ktoś inny stanie się zabójcą. Lecz tak naprawdę to dopiero początek katastrofalnych zdarzeń. Bo jak się miało wkrótce okazać, na wyspie wszystko było nieprzewidywalne.
Od momentu zabójstwa akcja nabiera tempa, a kolejne wydarzenia są coraz bardziej zaskakujące i nieoczywiste. Mówiąc krótko – nie dało się od Furii oderwać. Najpierw jednak trzeba przejść przez kilkadziesiąt stron, które dopiero wprowadzają do właściwej akcji. Z początku wszystko dzieje się powoli. Poznajemy bohaterów, pewne powiązania pomiędzy nimi, wyspę. To wciąż była dobra, interesująca lektura – ale z pewnością nie porywająca i trzymająca w napięciu. Ale czyż właśnie nie tak poznajemy opowieści w życiu? Zapoznajemy się z bohaterami, słuchamy pewnych anegdot, aż w końcu wszystko składa się w jedną całość. Ach tak, nie uprzedziłam cię. Nie jest to narracja linearna. Jak mogłaby być, skoro poznajemy tę historię siedząc w barze? Poznajcie Elliota – narratora i jednego z uczestników zdarzeń.
„Ta historia jest dla każdego, kto kochał”*
Elliot przedstawia się już na początku powieści i daje jasny sygnał, że nie będzie to historia opowiadana w sposób, do którego zostaliśmy przyzwyczajeni.
Mimo to mam nadzieję, że pozwolisz mi na sporadyczną dygresję tu i ówdzie. I zanim oskarżysz mnie o opowiadanie tej historii w zagmatwany sposób, przypomnę ci, że jest prawdziwa – a w realnym życiu właśnie tak się ze sobą komunikujemy, prawda? Chaotycznie, przeskakując w czasie w przód i w tył, spowalniając i wydłużając niektóre momenty, przyspieszając inne, wprowadzając poprawki, pomniejszając wady, a rozdmuchując zalety. (…) To zabawne, ale mam wrażenie, że gdy opowiadam ci tę historię, powinniśmy siedzieć razem na stołkach przy barze – jak dwójka starych przyjaciół, popijając trunki.
Jego zapowiedź była prawdziwa i narracja wyglądała właśnie w ten sposób. Z początku nieco wydłużająca się, później wartka, zaskakująca i cały czas przeplatająca różne przestrzenie czasowe. Gdy wydawało się, że przyczyny pewnych wydarzeń stają się jasne, Elliot nagle robił krok w tył i opowiadał o zdarzeniach sprzed lat, które rzucały całkiem nowe światło na dotąd poznane fakty. Naprawdę byłam pod wielkim wrażeniem umiejętności pisarskich autora. Prowadząc tak skomplikowaną i wielowarstwową narrację, nie trudno o zgubienie się w jej gęstwinie i stracenie ostatecznie spójności. Alexowi Michaelidesowi to jednak nie zagrażało. Przez całą powieść z wyczuciem wodził czytelnika za nos, samemu nie dając się złapać we własną sieć intryg.
Podobało mi się również to, że narrator przez cały czas pamiętał o swoim słuchaczu. Co i raz zwracał się bezpośrednio do niego.
Zastanawiam się, kim ty jesteś. Zadaj sobie uczciwie to pytanie – odpowiedź może cię zaskoczyć. Lecz czy będziesz ze sobą szczery?
Myślę, że to jest prawdziwym pytaniem.
Dodatkowo ciekawe były dygresje, w których snuł rozważania o przeznaczeniu i losie człowieka. O tym, jaki wpływ ma na nas zewnętrzny świat, nasze dzieciństwo, co jest motywacją naszych działań, oraz, co najważniejsze dla fabuły, czy choć jedna zmiana w rzeczywistości zatrzymałaby ciąg zdarzeń doprowadzających do zabójstwa na wyspie?
Rozważania o przeznaczeniu człowieka znajdziecie w książce Traktat o łuskaniu fasoli.
Furia – zarezerwuj sobie dużo czasu, bo szybko się od niej nie oderwiesz
Jak już wspomniałam, to nie była miłość od pierwszej strony. Na początku czytało mi się tę książkę dobrze, ale nie odpowiadało mi dość powolne tempo akcji. Jednak z każdą przewracaną kartką powieść odkrywała swoje atuty, aż w połowie lektury po prostu nie potrafiłam się od niej oderwać. Co chwila byłam zaskakiwana. W konsekwencji przeczytałam ją w jeden dzień i trafiła do grona moich thrillerowych ulubieńców.
Jeśli lubisz thrillery, sprawdź Samotną noc Charlotte Link.
*Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki (egzemplarz próbny: Furia, Alex Michaelides).