Świętokrzyskie rodziny
Gołoborze opowiada o wielopokoleniowym konflikcie dwóch rodów zamieszkujących świętokrzyską wieś: Kończaków i Cebrzynów. Poczynając od czasów powstania styczniowego, ze zmiennymi losami, zatarg trwa aż do współczesności. Zbiera krwawe i śmiertelne żniwo. Zemsta za wyrządzone krzywdy, nie zawsze rzeczywiste, jest celem i sensem życia przedstawicieli obu rodzin i sprawą honorową. Nawet miłość nie jest w stanie jej pokonać. Dosięgnie również tych bohaterów, którzy opuszczą ciasną i mroczną okolicę u podnóża Łysej Góry.
Gołoborze przytłacza ogromem nienawiści, którą opisuje oraz zaciętością bohaterów, którzy zemstę stawiają ponad wszystko. Intensywność zła, którego doświadczają członkowie obu rodów jest porażająca. Co gorsza istnieje społeczne przyzwolenie na „honorowe” morderstwa, a ich sprawcy są akceptowani we wsiach bez refleksji na temat zła, które wyrządzają. Otacza ich zmowa milczenia, przez którą służby nie mają szans się przebić. Sprawiedliwość nie istnieje. A wiele z tych historii wydarzyło się naprawdę.
Książka pokazuje doświadczenia i mentalność mieszkańców świętokrzyskich wsi, którzy honor stawiają ponad życie, a spirali nienawiści nie przerywa nawet śmierć. Kiedy się pozna zasady kierujące tą społecznością, przestaje dziwić przebieg słynnej zbrodni połanieckiej, dokonanej na oczach niemal trzydziestu świadków, przez wszystkich zatajonej. Również zza grobu można inspirować kolejne akty przemocy. Autor wykorzystał nie tylko historię własnej rodziny, ale również inne, legendarne wręcz przypadki zbrodni. Takich jak ta, którą wykryto, bo z welonu zamordowanej panny młodej uszyto i powieszono w domu zbrodniarzy firanki. Lub innych, poprzedzonych rodzinnym rytuałem wydawania wyroku śmierci przy zapalonej gromnicy.
Gołoborze zrodzone ze zła
Gołoborze nie epatuje szczegółowymi opisami zbrodni, makabrą, czy brutalnością. Siłą tej powieści jest niepokojący nastrój bezustannego zagrożenia i nienawiści, która niszczy wszystkich, którzy staną na jej drodze. Dodatkowego smaczku nadają tej opowieści nawiązania do świętokrzyskich legend, zgodnie z którymi pobliskie wzgórza są obiektami zainteresowania samego diabła i czarownic. Czy człowiek może być aż tak bardzo zły, czy to ingerencja mocy piekielnych wyzwala w nim tyle zajadłości? Siembieda nie odpowiada wprost na to pytanie.
Zakończenie książki pozwala przypuszczać, że spirala zemsty będzie się nakręcała w dalszym ciągu. Zamknięta, hermetyczna społeczność, w której nieporozumienia są rozwiązywane za pomocą noża, sprzyja dalszej eskalacji i właściwie nie ma nadziei na jej przerwanie. Nawet jeśli jednostki chciałyby zakończyć niszczycielską rywalizację, znajdą się inni członkowie rodów, którzy pociągną ten wózek. Może nawet wymyślą powody, by trwać w nienawiści. Może winą będzie nawet dobrobyt drugiej strony.
Podsumowanie
Od kiedy nazwisko Macieja Siembiedy pojawiło się na literackim firmamencie, cieszy się wielkim uznaniem i zachwytem czytelników. Po lekturze Gołoborza zrozumiałam dlaczego. Autor połączył lekkie pióro z umiejętnością budowania gęstej atmosfery. Ponadto osadził fabułę na tle wydarzeń historycznych oraz oplótł ją tajemnicą legend, co sprawia, że od książki po prostu nie można się oderwać. Jako czytelniczka czułam się bezradna wobec niesprawiedliwości i zatwardziałości bohaterów i chciałam doczekać przerwania ciągu wyrządzanych sobie wzajemnie krzywd. Realia są jednak inne, a wiarygodność tej historii wymagała właśnie takiego zakończenia, jakie przedstawił autor.
Kończę rok 2025 bardzo dobrą, żeby nie powiedzieć – doskonałą, lekturą. Książka wywołuje skrajne emocje i nie pozostawi nikogo obojętnym. Jest w niej refleksja o naturze zła i człowieka, co czyni ją bardziej uniwersalną, niż jakikolwiek znany mi thriller, czy kryminał. Gołoborze zostanie wkrótce zekranizowane, a ja czuję, że ta historia nie pozwoli o sobie zapomnieć i będzie się o niej mówić jeszcze nie raz.


