Homo vaticanus, czyli człowiek watykański. Takie pojęcie pojawiło się po raz pierwszy w „polskim” internecie na portalu Racjonalista, gdzie posłużyło za opis pod raczej mało zabawnym obrazkiem, przedstawiającym dwóch facetów noszących na szyjach ogromne dewocjonalia.
W przeciwieństwie do wyświechtanego, w zasadzie nieaktualnego już terminu homo sovieticus, na określenie homo vaticanus można w Polsce natrafić bardzo rzadko. Jeżeli już to wyłącznie w znaczeniu prześmiewczym, bez kontekstu, który zmuszałby do intelektualnego wysiłku. Termin ten na razie nie doczekał się żadnych objaśnień naukowych. Nie był też szerzej obecny w publicystyce. Nikt nie pokusił się nawet o stworzenie jego definicji.
Słowem wstępu…
Zatem kim, do cholery, jest homo vaticanus? Może się wydawać, że to pojęcie należy zastosować wobec ogółu rzymskich katolików wyłącznie za sam fakt przynależności wyznaniowej, która nakazuje bezwzględne posłuszeństwo papiestwu i niewystępowanie przeciwko uchwalonym przez Kościół dogmatom. Uważam jednak, iż takie zaszufladkowanie, zastosowane wobec wszystkich osób teoretycznie zobowiązanych do wierności Rzymowi, będzie niesprawiedliwe. Istnieją przecież postępowe grupy katolików, które na przekór hierarchom domagają się reform. Często bardzo radykalnych z reakcyjnego punktu widzenia. Zniesienie celibatu, kapłaństwo kobiet, kościelne śluby dla par homoseksualnych, poluzowanie skrajnie antyaborcyjnego stanowiska Watykanu – takie postulaty pojawiają się w zaangażowanych środowiskach osób świeckich i duchownych w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych, a także Ameryce Południowej.
Bestia z Wadowic kontratakuje!
W Polsce zauważalną, aczkolwiek bardzo nieliczną grupą rzeczywistych katolickich postępowców jest społeczność skupiona wokół Magazynu Kontakt, redagowanego głównie przez ludzi z warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. „Kontaktowcy” to tutaj w zasadzie jedyna frakcja postępowego katolicyzmu. Ciężko znaleźć coś podobnego. Kraj nad Wisłą można zatem uznać za rzymskokatolicką pustynię intelektualną, totalnie przeoraną w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przez wyszyńskizm-wojtylizm.
To właśnie ta tryumfująca w latach osiemdziesiątych, skrajnie reakcyjna, forsowana wszędzie przez Kurię Rzymską doktryna sprawiła, iż niemal wszystkich wyznających rzymski katolicyzm rodaków Wojtyły spokojnie da się określić mianem homo vaticanusów. To ludzie, których myślenie tak zdominował rzymski katolicyzm, że nie są w stanie podejmować racjonalnych decyzji. Zatracają wręcz jakąś część człowieczeństwa, nie potrafiąc prawidłowo oceniać rzeczywistości. Wszystko, zwłaszcza gdy trzeba dokonać śmiałego, niełatwego wyboru, sprowadzą w swoim umyśle do postępowania zgodnie z kościelnymi dogmatami, prawem kanonicznym albo przekonaniem, iż tradycje oraz obrzędy rzymskokatolickie są nierozerwalną częścią porządku społecznego. Czymś naturalnym, ergo bezdyskusyjnym.
Szymon Kotłownia
Nawet te polskie, pozornie liberalniejsze homo vaticanusy, pieprzące niegdyś bzdury o lepszym „Kościele łagiewnickim”, nie wystąpią przeciwko szkodliwej dominacji rzymskiego katolicyzmu we własnym kraju. Nie muszą być przy tym zbytnio wierzące w Boga. Wystarczy, że na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wdrukowały sobie w mózgi rzekomo pozytywną rolę, jaką kler odegrał w obaleniu „komuny”. Uważają, iż Kościołowi, który może, aczkolwiek nie musi się wewnętrznie zreformować, należy się za to nagroda w postaci wiecznej władzy nad umysłami Polaków.
Homo vaticanusy mogą być dowolnej płci i mieć dowolną orientację seksualną. Pozycja majątkowa oraz przynależność polityczna, wbrew pozorom, nie odgrywają ważniejszej roli. Przynajmniej nie w Polsce, gdzie homo vaticanusów znajdziemy we wszystkich partiach politycznych. Mimo to postanowiłem opracować pewien ich subiektywny podział. Poniższe kategorie nie odnoszą się wyłącznie do polskiej rzeczywistości, aczkolwiek wykorzystałem „rodzime” przykłady.
Homo vaticanus pospolity
Najliczniejszy typ. To właśnie on najczęściej przychodzi na myśl, gdy padnie termin „homo vaticanus”. Jednocześnie nie jest wcale taki łatwy do sklasyfikowania. Niewątpliwie można do niego zaliczyć słuchaczy Radia Maryja, czyli ludzi starszych, niewykształconych i niezbyt majętnych. Oczywiście znajdziemy również zamożnych homo vaticanusów pospolitych z tytułami naukowymi, a także tych z młodego pokolenia, pozostających na dorobku, aczkolwiek powielających wzorce rodziców. Jednak czym się charakteryzują wszystkie homo vaticanusy pospolite? Przede wszystkim zupełnym brakiem refleksji nad własnymi działaniami.
To osoby, które regularnie chodzą do kościoła, skrupulatnie biorą udział w rzymskokatolickich obrzędach i słuchają kleru wyłącznie dlatego, że tak od setek lat robiło się w ich rodzinach. Nie chcą sobie wyobrazić innego życia. Być może wiele z nich nie jest już do tego zdolnych. Nie są jakoś bardzo groźne, lecz często wykazują się bezwzględnością oraz moralną zgnilizną. Za dobry przykład homo vaticanusów pospolitych mogą posłużyć chociażby mieszkańcy Ruszowa (nie wszyscy). Ta hołota po paru latach nadal broni skazanego za pedofilię księdza, jednocześnie oczerniając, a nawet prześladując jego ofiary.
Homo vaticanus pospolity niebezpieczny
Typ wywodzący się z powyższego. Homo vaticanusami pospolitymi niebezpiecznymi są głównie młodzi ludzie, fanatycy religijni, często skupieni w organizacjach o charakterze katofaszystowskim – przykładowo w Obozie Narodowo-Radykalnym, Młodzieży Wszechpolskiej albo Straży Narodowej. To właśnie ich widzimy, jak demolują Warszawę każdego jedenastego listopada. Ten rodzaj homo vaticanusa nie jest liczny ani jakoś dobrze zorganizowany, lecz z racji agresywności stanowi nie lada problem społeczny.
Homo vaticanus cynik
To już elitarna grupa, skupiająca głównie księży oraz znaczną większość prawackich polityków. Homo vaticanusy cynicy są w stanie, choćby do śmierci, bronić panującej w Polsce dominacji wiadomego Kościoła. Dlaczego? Ponieważ ona zapewnia im bardzo dobrą życiową pozycję, duże zyski finansowe, a przede wszystkim ukochaną władzę. Moment, gdy naród polski zrzuci z siebie klerykalny ciężar, będzie oznaczał dla setek, jeśli nie tysięcy homo vaticanusów cyników natychmiastową degradację społeczną, a czasem nawet konieczność poniesienia odpowiedzialności karnej. Chociażby za grabieże dokonane przez Komisję Majątkową.
To właśnie tacy zepsuci ludzie organizują nasze życie. Najsłynniejszym przykładem homo vaticanusa cynika jest Jarosław Kaczyński.
Homo vaticanus libek
Najbardziej perfidny typ ze wszystkich. To ludziki, które udają osoby postępowe, chociaż w rzeczywistości pozorna maska liberalizmu służy im wyłącznie do ukrycia prawdziwego oblicza, mogącego być nawet bardziej reakcyjnym niż to nieskrywane przez wielu homo vaticanusów cyników.
Politycy, których można podpiąć pod kategorię homo vaticanus libek, potrafią obiecywać, iż po zdobyciu władzy doprowadzą do pewnego ograniczenia przesadnie zażyłych stosunków na linii państwo-Kościół, a nawet nie będą przeciwdziałali sekularyzacji społeczeństwa. Są pośród nich jednostki bezczelnie gwarantujące chociażby wprowadzenie związków partnerskich albo liberalizację ustawy antyaborcyjnej. W rzeczywistości, dorwawszy się do politycznego koryta, libkowie niczym nie będą różnili się od homo vaticanusów cyników. Ewentualnie, w przypływie dobrej woli, spylą Kościołowi państwową ziemię z bonifikatą wynoszącą nie dziewięćdziesiąt dziewięć, lecz dziewięćdziesiąt osiem procent.
Słynnymi przypadkami homo vaticanusów libków są politycy Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski. Z księży, za najlepiej znany społeczeństwu przykład, może posłużyć Adam Boniecki. To człowiek uwielbiający się kreować na kościelnego rewolucjonistę, ale w praktyce wystarczy słowo arcybiskupa, jego zwierzchnika, aby natychmiast zrobił krok w tył. Zamilknął na bardzo długo. Dla mnie jest zatem gazetkowym atencjuszem. Bez odwagi, lecz z silnym przekonaniem, iż mimo wad Kościół rzymskokatolicki to najwspanialsza rzecz we wszechświecie.
Homo vaticanus fanatyk
Typ najgorszy ze wszystkich. Przebija nawet najbardziej uciążliwych homo vaticanusów cyników. Fanatyk nie ceni panującego w Polsce, bardzo mocno faworyzującego rzymski katolicyzm statusu quo. On uważa, że ten kraj jest zdecydowanie zbyt mało sklerykalizowany i za wszelką cenę pragnie zaprowadzić tutaj totalitaryzm na wzór tego panującego w Hiszpanii za czasów generała Franco.
Fanatycy to bardzo niebezpieczni ludzie. Na dodatek w ciągu ostatnich sześciu lat ogromnie wzrosły ich wpływy. Każdy już kojarzy sektę Ordo Iuris. Związaną z nią, chociaż jeszcze nie tak znaną organizacją jest Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi. Jednakże najsłynniejszym obecnie, a jednocześnie wyrządzającym największe szkody homo vaticanusem fanatykiem pozostaje minister edukacji Przemysław Czarnek.
Oczywiście fanatycy największą aktywność wykazują na polu samorządowym. Bardzo medialnym przypadkiem działającego w taki sposób indywiduum jest Dariusz Matecki, prawacki radny Szczecina.
Podsumowanie
W ramach zakończenia chcę was, drodzy czytelnicy, wezwać do jednego. Zwalczajcie homo vaticanusów! Zwalczajcie rzymski katolicyzm! Tylko powszechna, bezkompromisowa laicyzacja jest w stanie sprawić, że w każdym aspekcie życia polskiego społeczeństwa dokonają się dawno spóźnione zmiany. Laicyzm to baza pod wszelki postęp.
Zapraszam do przeczytania recenzji najnowszej książki Marcina Mortki.