Wielcy chłopcy
Książka Grzegorza Bogdała pełna jest męskich bohaterów. Jako czytelnicy eksplorujemy świat, który zamieszkują. Ciężko byłoby stwierdzić, że jest to ich świat per se. Oznaczałoby to wtedy przecież, że jakkolwiek czują się pogodzeni z rzeczywistością; że ją akceptują bądź są gotowi podjąć działania w celu zmiany. A wcale tak nie jest. Idzie tu wielki chłopak opowiadanie po opowiadaniu coraz bardziej eksponuje to, jak tym wszystkim męskim postaciom nie po drodze jest z życiem. Można nawet powiedzieć, że są to dorośli mężczyźni niepotrafiący uporać się z dojrzałością. Uciekają od niej, odkładają na później lub totalnie ignorują fakt, że już od lat z nimi współżyje. Tacy właśnie są nasi wielcy chłopcy. Zbyt duzi, by się nimi zaopiekować. Zbyt mali, by mogli sami się sobą zająć.
Taka to robota
Zbiory opowiadań ostatnimi czasy stały się chyba popularne. Wystarczy popatrzeć na wysyp takich pozycji jak Samosiejki czy Traktat o higienie. Forma tomu zbierającego krótkie prozy o podobnej tematyce jest czymś, co może oddziaływać na czytelnika. Idzie tu wielki chłopak trochę zdaje się korzystać z tego faktu. Książka podzielona jest na 10 opowiadań, z czego 4 tworzą jedną całość. W ten sposób możliwe jest nieustanne nawiązywanie do tezy całego zbioru – rekonstrukcji mitu wielkiego chłopaka. I o ile sam koncept wydaje się być intrygujący, to trzeba przyznać, że wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Niektóre opowiadania cierpią na niedostatek wyrazistości. Po przeczytaniu automatycznie idą w zapomnienie, skazywane są na niebyt. A jeśli tak się dzieje, to równie dobrze mogłyby nie powstać. Bo jakich z nich pożytek?
Gdyby znowu nie wyszło
Najbardziej w pamięć zapada tytułowe opowiadanie – to, które podzielono na 4 oddzielne cząstki. Nie zostały one ułożone chronologiczne, przez co stają się swego rodzaju układanką. Cofamy się, idziemy wspak, wchodzimy coraz głębiej w psychikę głównego bohatera, Szymona. Idzie tu wielki chłopak w całości jest najbardziej wyrazistym opowiadaniem nie tylko przez to, że od niego pochodzi cały tytuł. Samo to opowiadanie jest swego rodzaju głównym bohaterem książki. Właśnie tu najlepiej autor obrazuje tezę o wielkich chłopcach nieprzystających do otaczającego ich świata.
Pomimo tego wszystkiego, ich antagonizm wobec rzeczywistości nadal jest w jakiś sposób realizowany pasywnie. Wykazują sprzeciw, ale nie biorą czynnego udziału w procesie zmiany. Rzecz jasna, poznajemy powody ich problemów – problemy rodzinne, klasa społeczna, pochodzenie, szeroko rozumiane braki własnej wartości. Wszystko to nie jest zależne od nich, lecz od otoczenia, w którym się znaleźli. Jakkolwiek da się im współczuć, nie da się ukryć, że można też odczuwać frustrację. To jest właśnie dla mnie emblemat polskiej beznadziei. Poczucie krzywdy przyjmowane pasywnie oraz bezkrytycznie.
To wyprawa ojca i syna
Idzie tu wielki chłopak to książka wielokrotnie nagradzana, co w szczególności zawdzięcza warstwie językowej. Grzegorz Bogdał starannie korzysta z materiału, jakim jest polszczyzna. Nie da się ukryć, że wiele fragmentów można uznać za wybitne – szczególnie te, które silnie ironizują. Aczkolwiek czy sam język może stanowić o geniuszu? Forma napisania zbioru opowiadań momentami stwarza barierę, przez którą nie sposób się przebić. I choć hermetyczność nie jest inherentnie zła, zdaje się, że w tym wypadku nieco szkodzi. Idzie tu wielki chłopak to porządna lektura, lecz nieidealna. Chociaż w przejmujący sposób pokazuje niedolę i nieszczęścia, zostawia czytelnika z lekkim niesmakiem. Niektóre fragmenty są na tyle mało wyraziste, że siłą rzeczy ciężko je brać pod uwagę. I owszem, język jest kwiecisty, ale co się za nim kryje?