Kiedy Jak wytresować smoka po raz pierwszy ujrzało światło dziennie, większość z nas prawdopodobnie była jeszcze dziećmi. Przygody niezbyt pewnego siebie nastoletniego wikinga na zawsze zapisały się w historii studia Dreamworks i nadały filmom animowanym nowy kierunek.
Kiedy świat obiegła informacja o planowanej premierze wersji live action filmu, media oszalały. W moment pojawiły się podekscytowane głosy, ale i te pełne zawahania. Czy aktorska wersja dorówna swojemu poprzednikowi? Czy dostaniemy widowisko na poziomie animacji?
Ale z miłością wiąże się strata, synu. To część umowy. Czasami boli, ale ostatecznie wszystko jest tego warte. Nie ma większego daru niż miłość
Jeśli zdążyliście już zapomnieć, o czym jest film…
Jak wytresować smoka to historia nastoletniego wikinga – Czkawki. Jego życie kręci się głównie wokół Berk – wyspy, którą smoki obrały sobie za cel. O każdej porze dnia atakują wioskę, kradną owce i palą domy aż do fundamentów. Zadaniem jej mieszkańców jest ratowanie domostw, a celem zniszczenie wszystkich smoków na świecie. Mogą to osiągnąć w tylko jeden sposób – odnaleźć ich leże i je spalić.
Czkawka (Mason Thames) znacząco różni się od swoich rówieśników i ojca – Stoika (Gerard Butler). Jest raczej nieśmiały i do zabijania smoków się nie kwapi. Pomimo to usilnie próbuje zaimponować ojcu, który nie ma już żadnych nadziei, że syn się zmieni. Czkawka zaczyna naukę w Smoczej Akademii pod okiem Pyskacza (Nick Frost), a wraz z nim Astric (Nico Parker), Szpadka (Bronwyn James), Mieczyk (Harry Trevaldwyn), Sączysmark (Gabriel Howell) i Śledzik (Julian Dennison).
Kiedy jednak Czkawka znajduje rannego smoka w lesie, sprawy przybierają nieco inny obrót, a życie całej wyspy może zmienić się o 180 stopni.
Live-action Jak wytresować smoka przypomina nam, za co pokochaliśmy animację autorstwa Deana Deblois (odpowiedzialnego za obie wersje – animowaną i aktorską). Reżyser zabiera nas w podróż na zimną Islandię i do północnej Irlandii, gdzie kręcone były sceny nordyckiej wyspy. Ze łzami wzruszenia w oczach oglądamy znane nam lokacje odwzorowane idealnie względem tych narysowanych. Każda scena, każdy ruch i każda nuta soundtracku tak idealnie pasujądo oryginalnego tworu, jakby ktoś nałożył na animację filtr urzeczywistniający. Twórcy pokusili się o użycie tej samej ścieżki dźwiękowej, przedłużyli niektóre sceny (dzięki czemu mogliśmy cieszyć się Jazdą Testową o wiele dłużej) i dodali kilka smaczków dla fanów (jak Szpadka i Mieczyk – przekonani, że są identyczni).
Skoro o Szpadce i Mieczyku mowa
Niektóre postaci nieco różnią się od swoich pierwowzorów. Szpadka i Mieczyk w animacji są wysokimi, szczupłymi blondynami o głupkowatych twarzach. W filmie kompletnie się od siebie różnią – Szpadka jest raczej przy sobie, a Mieczyk pozostał przy charakterystyce z bajki, z tą różnicą, że – jak jego siostra – jest rudowłosy.
Największą kontrowersję wzbudzała aktorka grająca Astrid – Nico Parker. Aktorka ma brązowe włosy i skórę, kontrastujące z oryginalną – bladą i blondwłosą. Pomimo tej różnicy Nico świetnie odnalazła się w swojej roli, prezentując najlepszą Astrid, jaką kiedykolwiek mogliśmy dostać.
Mason Thames, który ożywił postać Czkawki, również spełnił swoje zadanie. Choć był nieco starszy od granej postaci, idealnie odwzorował jego zachowania. Mimika, ruchy i maniera w głosie zostały perfekcyjnie zaprezentowane.
Nie można zapomnieć jednak o najważniejszym – o smokach
Bogowie się na mnie uwzięli. Inni gubią nóż, albo kubek, ale nie ja! Mnie się udało zgubić całego smoka!
Łatwo się domyślić, że smoki w Jak wytresować smoka nie są prawdziwe, jednak twórcy zrobili świetną robotę w odwzorowaniu ich. Szczerbatek wydaje się większy i groźniejszy, co tylko dodało mu uroku – w końcu to groźna nocna furia.
Czerwona Śmierć, czyli władczyni smoków, jest jeszcze groźniejsza i większa. Czyni to ostateczną walkę o wiele bardziej ciekawą i emocjonującą.
Najlepsze live-action
Pomimo kilku braków Jak wystresować smoka na długo pozostanie najlepszą adaptacją animacji. Disney powinien zacząć robić notatki i uczyć się od mistrzów z Dreamworks.
Od świetnie dobranej obsady, przez idealną muzykę, aż po zapierające dech krajobrazy – niemal wszystko w tej produkcji jest perfekcyjne. I można by dać jej 10/10, gdyby nie brak kilku scen.
Zdecydowanie zabrakło momentu, kiedy Czkawka udaje swojego ojca i mówi:
Zamówiłem bardzo dużego chłopca z muskularnymi ramionami, dodatkowymi flakami i chwałą na boku. To tutaj, to jest gadająca ość.
oraz sceny ze straszliwcami straszliwymi, kiedy to dochodzi do największej transformacji Czkawki jako jeźdźca smoków.
Te dwie sceny byłyby idealnym dopełnieniem filmu, ale nie można mieć wszystkiego. Dreamworks już zaserwowało nam ponad dwie godziny świetnej rozrywki. A w 2027 roku będziemy mogli zobaczyć drugą część – jeszcze bardziej spektakularną i zapierającą dech.
Polecamy również Skutki uboczne umierania!