Koniec świata na końcu mapy
Ósemka bohaterów powieści Koniec mapy spotyka się na pokładzie statku, by odbyć rejs w okolice koła podbiegunowego. To, co zaczyna się jak przygoda życia, wkrótce zmienia się w najgorszy koszmar, jaki tylko można sobie wyobrazić. Od samego początku bohaterowie nie dogadują się ze sobą, nie potrafią się zaakceptować wzajemnie, co ostatecznie doprowadza do katastrofy.
Na pokładzie statku „Moskwa” nigdy nie było dobrze, ale prawdziwa tragedia zaczyna się, gdy bohaterowie dopływają do Pyramiden, rosyjskiej osady badawczej, w której naukowcy odkryli tajemniczą bakterię. Zakażenie wywołuje nie tylko pospolite objawy, jak wzrost temperatury, ale dodatkowo przekształca ludzi w agresywne i żądne krwi jednostki, u których całkowicie zmienia się postrzeganie świata. Po czym ich uśmierca.
Fabuła książki została poprowadzona dwutorowo. Akcja dzieje się głównie na pokładzie statku, gdzie bohaterowie zmagają się z własnymi demonami. Każdy z nich ma do przepracowania jakieś problemy: relację z nadopiekuńczą matką, wypalające się małżeństwo, poważane problemy zdrowotne, agresywne zachowania, traumy. Wzajemne towarzystwo nie sprzyja ich łagodzeniu. Dodatkowo sytuację zaogniają surowe warunki klimatyczne na kole podbiegunowym i niezadowalający stan techniczny „Moskwy”, a także konieczność angażowania się i podział obowiązków na statku. Wybuch wzajemnych pretensji i konfliktu od początku wydaje się nieunikniony.
Drugi wątek opisuje wydarzenia, które mają miejsce w bazie badawczej. Po odkryciu bakterii i poznaniu jej wpływu na człowieka naukowcy nie mogą dojść do porozumienia w kwestii, co powinni zrobić. Czy należy zgłosić znalezisko władzom, czy jednak zniszczyć wyniki badań razem z próbkami zawierającymi bakterię? Jej wpływ na człowieka miałby katastrofalne skutki dla ludzkości. Różnica zdań także w laboratorium wywołuje poważny konflikt i rozłam. A to wróży tylko kłopoty.
Gdzie ten dreszczyk?
Pomimo fabuły, która powinna trzymać w nieustannym napięciu i oczekiwaniu na katastrofę, autorowi nie udało się zbudować nastroju. Choć początek zapowiadał się dobrze, bo wskazywał na dramatyczne wydarzenia, to wszystko, co doprowadziło do mrożącej krew w żyłach sceny przedstawionej na pierwszych stronach książki, nie miało takiej energii. Konstrukcja psychologiczna bohaterów kulała. Odniosłam wrażenie, że wszelkie traumy, których doświadczyli pasażerowie statku w przeszłości, nie zostały przedstawione autentycznie i naturalnie. Ich motywacje i relacje wydały mi się dość powierzchowne.
Myślę, że dobrze byłoby, gdyby autor więcej uwagi poświęcił budowaniu nastroju niepokoju i grozy, jak przystało na historię o możliwym końcu świata. Wplecenie wątków psychologicznych tylko rozmyło fabułę. Jednocześnie sprawiło, że kilka makabrycznych scen, które pojawiły się w książce, wydawało się oderwane od rzeczywistości. A przecież miały podkreślać surowość podbiegunowego klimatu i przyrody. Zdecydowanie lepiej poszło autorowi ze skonstruowaniem wydarzeń w stacji badawczej, które zostały opisane w notatniku jednego z naukowców. Tam nastrój nadchodzącej apokalipsy towarzyszy bohaterom przez cały czas i został przedstawiony tak, jak powinien.
Ponadto uważam, że lektor audiobooka, którego miałam okazję wysłuchać, Michał Borejko, nie przysłużył się budowani nastroju w tej opowieści. Akcja została przedstawiona dość płasko, bez emocjonalnej intonacji, a przez to sztucznie.
Kilka słów na koniec
Podsumowując, Koniec mapy towarzyszył mi przez kilka dni dojazdów do pracy, ale nie wzbudził zainteresowania ani dalszą twórczością autora, ani innymi powieściami z reprezentowanego gatunku. Świetna okładka i intrygujący tytuł to za mało, by polecać książkę jako wciągający thriller. Książka może zainteresować czytelników, którzy lubią historie obyczajowe z elementami dreszczowca. Szkoda, bo fabuła jest pomysłowa, tylko wykonanie dalekie od ideału.
Przeczytaj również naszą recenzję Inspektorium!