Strona głównaFilmy„Kraven Łowca” – krew, pazury i efekty jak z PS3. Ale i...

„Kraven Łowca” – krew, pazury i efekty jak z PS3. Ale i tak się dobrze bawiłem

W końcu dopadł swoją ofiarę – i to nie w kinie, a na Maxie. Kraven Łowca wchodzi na ekrany jak dziki zwierz: ocieka krwią, warczy na logikę i rzuca się na widza z dziką satysfakcją. To nie Marvel z brokatem, to Marvel na surowo. CGI leży i kwiczy, scenariusz momentami kuleje, ale wiecie co? Dla fanów to i tak niezła uczta. Bo czasem człowiek po prostu chce zobaczyć, jak się poluje.

Kraven: zabójca z komiksów, który dostał szansę

Kraven to nie żaden heros z idealnie przyciętym podbródkiem i tekstami na każdą okazję. To gość, który nie ratuje świata – on go przeczesuje, szukając celu. Kiedy pojawiły się pierwsze wieści, że dostanie własny film, wśród fanów Spider-Mana zawrzało. Bo Kraven to nie byle kto. To jeden z najbardziej dzikich, bezkompromisowych i nieprzewidywalnych antybohaterów z komiksowego uniwersum. Facet, który nie ma problemu z tym, że jego przeciwnik już nie oddycha – ważne, że polowanie zakończone sukcesem.

Film miał być R-rated, miał nie brać jeńców – i na szczęście nie bierze. Jest krwawo, gęsto i momentami wręcz prymitywnie brutalnie – ale to pasuje. Kraven nie powinien być wygładzony. On ma gryźć. I gryzie – najmocniej w scenach akcji, które są surowe, mięsiste i bez zbędnego efekciarstwa. Czasem masz wrażenie, że patrzysz na dokument z jakiegoś chorego National Geographic – tylko zamiast lwów jest facet z pazurami, który traktuje ludzi jak zwierzynę.

Zakończenie? Nie będę psuł frajdy spoilerem, ale powiem jedno – jeśli ktoś czekał na konkretny finał z charakterem, to się nie zawiedzie. Tam nie ma miejsca na przypadek. To precyzyjne uderzenie. Takie, po którym zostaje ślad.

Ale teraz przejdźmy do… CGI.

Nie wiem, kto odpowiadał za efekty specjalne, ale wygląda to tak, jakby połowę budżetu zjadł lew, a resztę przepalono na Allegro, kupując używanego peceta z 2008 roku. Serio – jak na film z metką „ponad 100 milionów dolarów”, CGI momentami jest tak słabe, że aż bolą zęby. Kraven rzuca się na przeciwnika z dziką furią, a za nim suną tekstury, jakby się właśnie wygrzebały z Windowsa XP.

W jednej scenie masz klimat, napięcie, prawdziwe uderzenie… a chwilę później bum – komputerowy chaos, który wybija cię z seansu jak rykoszet. I to jest największa tragedia tego filmu. Bo on miał potencjał – żeby być czymś więcej niż tylko krwawą ciekawostką w Marvelowym archiwum. Mógł zostawić po sobie ślad, może nawet bliznę. A zostawia? No cóż… raczej grymas na twarzy i pytanie: „serio, to tak miało wyglądać?”.

No dobra – ale czy to w ogóle warto oglądać?

Jeśli jesteś fanem komiksów, to i tak się nie powstrzymasz. I dobrze, bo mimo że ten film ma więcej ran niż przeciwnicy Kravena po spotkaniu z jego pazurami, to ma też coś, co trudno podrobić – dziki klimat i bohatera, który nie ma ochoty nikogo ratować. On chce tylko dorwać swój cel.

Są tu momenty, które naprawdę robią wrażenie – pojedyncze sceny, które krzyczą: „hej, to mogło być coś więcej!”. I choć całość potyka się o własne CGI i braki fabularne, to dla fana pajęczego uniwersum będzie to przynajmniej ciekawa próba wyjścia poza schemat.

Dla reszty? Może to być dziwny seans. Może nawet chaotyczny. Ale hej – przynajmniej na chwilę zobaczycie, jak wygląda Marvel, gdy zamiast kolorowych peleryn wchodzi futro, kły i nóż w zębach. I choć to nie jest film, który zrewolucjonizuje gatunek, to przynajmniej pokazuje, że czasem warto zejść ze ścieżki i przejść przez dżunglę. Choćby po to, żeby dostać pazurem po twarzy.

Podsumowując

Nie, to nie jest arcydzieło. Ba – to nawet nie jest bardzo dobry film. Ale Kraven Łowca ma coś, co trzyma przy ekranie. Ma pazur. Ma tempo. I ma tę dziką, nieokrzesaną energię, która sprawia, że mimo wszystkich niedociągnięć – nie żałujesz tych dwóch godzin.

Jasne, głowa co chwilę krzyczy „litości, znowu to CGI?!”, ale serce fana odpowiada: „ciszej tam, patrz, jak leje!”. I właśnie o to chodzi – o czystą rozrywkę z krwią na ekranie i szaleństwem w oczach głównego bohatera.

A jeśli masz ochotę przekonać się samemu – film jest już dostępny na platformie HBO Max. Włącz, zaciśnij pięści i… uważaj na lwy.

 

Jeśli ten tekst o „Kravenie Łowcy” wpadł Ci w oko (nawet jeśli CGI próbowało go wydrapać), to mam więcej – i to nie byle czego. Sprawdź też inne moje artykuły:
📌 „Księgowy 2” – sequel, który miał być odgrzewanym kotletem, a okazał się daniem z charakterem
📌 „Fachowiec” – film, który chciał być jak „Uprowadzona”, ale skończyło się na klasycznej stathamówce
📌 „Śmierć mnie śledzi od lat”, czyli jak „Oszukać przeznaczenie” zamieniło mój mózg w detektor zagrożeń
📌 Jan Frycz – aktor, którego się nie zapomina. Nawet jeśli tylko milczał w kącie

Piotr Małek
Piotr Małek
Piotr Małek – twórca Ekranomanii 🎬 Gadamy tu o filmach na luzie, jak przy kawie. Kocham kino, futbol i rodzinne seanse.
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.