Impresjonizm pisany słowami
Uchwycenie chwili jak małego motyla w powietrzu w burzliwie zmieniającej się i otaczającej rzeczywistości. Tak najlepiej określić definicję impresjonizmu. Właśnie taki zabieg artystyczny zastosował Bruno Janiszewski pisząc Kręte drogi arkadyjskich zamierzeń. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, była okładka z wykorzystaniem obrazu mojego ulubionego malarza epoki renesansu włoskiego – Sandro Botticellego – przedstawiającego Narodziny Wenus. Już wtedy wiedziałam, że autor będzie chciał zabrać odbiorcę w podróż meandrów myśli i refleksji, a także kontemplacji nad własną egzystencją, z ukazaniem piękna (taki zabieg miały nieść właśnie obrazy renesansowe).
Głównym bohaterem jest sam narrator. Nie znamy jego imienia, ale idziemy wraz z nim, niemal trzymając się za ręce, znając jego wszystkie emocje, myśli czy pytania retoryczne o życiu. Opisy są bardzo detalistyczne, a język w jakim jest napisana powieść, bardzo poetycki. Zanurzamy się w świecie, który niby istnieje naprawdę, gdyż wszystko zaczyna się w starej kamienicy na Bielanach, którą nasz bohater otrzymuje w spadku.
W tym świecie oniryzmu pojawia się co jakiś czas kobieta, która jest być może senną zjawą bohatera. Opisuje ją jako piękność, bóstwo, które zachwyca go w każdym calu.
Rozgrzane powietrze owijało się wokół jej twarzy, a lekki wiatr rozwiewał z jej lica krzepiący nektar lilaka. […]
Wyczekiwałem, czy spojrzy się za siebie w pożegnalnym utęsknieniu.
Wszelkie opisy – natury, rzeczywistości, architektury – można śmiało porównać do barwnych, impresjonistycznych opisów, w których mistrzami byli Brunon Schulz czy Tadeusz Konwicki. Autor nawiązuje duchem do okresu dekadentyzmu i Młodej Polski.
W podróży po Polsce – Bielany, Sandomierz i Zamość
Wraz z bohaterem wędrujemy przez Bielany, Sandomierz, Zamość tytyłowymi krętymi ścieżkami. Narrator prowadzi rozmowy z innymi, epizodycznymi bohaterami, zastanawiając się nad egzystencją, sensem życia. Każde z odwiedzanych miejsc ma coś nieść, nie tyle dla bohatera, ale nas samych, czytających kolejne kartki książki.
Trwamy w przestrzennym bezruchu w chwilach rozlanej wieczności.
Akcja nie jest wartka, szybka, lecz pełna opisów doświadczeń, przemyśleń, często z mocno przerysowanymi szczegółami. Dlatego, książkę łatwiej byłoby dopasować do gatunku realizmu magicznego. Powieść pozwala odbiorcy się zatrzymać, stanąć w zadumie, pewnego rodzaju nostalgii – gdzie tak naprawdę biegnie to życie?
Książka cienka, lecz nie na jeden wieczór
Kręte drogi arkadyjskich zamierzeń, pomimo że jest cienką książką potencjalnie do przeczytania w jeden wieczór, to tak nie jest. Polecam poświęcić na nią kilka wieczorów, gdyż nie jest łatwa i przejrzysta w odbiorze, co powoduje, że kilka razy wraca się do poprzedniej strony. Jest w niej dużo rozbudowanych opisów, w sposób aż nadpoetycki. Autor zastosował bardzo dużo amplifikacji czy hiperbol. Powoduje to, że tekst może niekiedy w odbiorze wydawać się przesadnie ubarwiony słownie, a to już może być dość nieprzystępne dla czytelnika.
Książka w mojej ocenie miała bardzo dobry potencjał – skłonienie do refleksji, zatrzymanie się, zadanie pytań dotyczących życia i wyboru swojej myśli. Lecz przez nadmiernie ozdobione w sposób poetycki zdania w pewnym momencie zaczęła być dla mnie męcząca.
Niemniej sposób, w który prowadzi nas bohater, jest na swój sposób urzekający, gdy wspólnie zanurzajmy się w oniryczną historię myśli i uczuć.
Jeśli poszukujesz innych książek z gatunku literatury pięknej, zajrzyj koniecznie do naszego listopadowego zestawienia.