Kroniki portowe na Nowej Funlandii
Bohaterem książki Kroniki portowe jest Quoyle, życiowy nieudacznik i osoba, która nie ma silnego charakteru. Skutkiem nieszczęśliwej, bo jednostronnej miłości, są dwie córki, którymi mężczyzna musi się zająć po powrocie na rodzinną wyspę, Nową Funlandię. Razem z ciotką próbują stworzyć dla dziewczynek rodzinę i wtopić się w hermetyczną społeczność wyspy. Jako że nie posiada żadnych szczególnych umiejętności, jego możliwości zarabiania są dość ograniczone. Zdobył jednak pewne doświadczenie jako reporter, dlatego rozpoczyna pracę w lokalnej gazecie: Ględźbie codziennej. Tak jak wskazuje tytuł, nie jest to ambitna gazeta, bo skupia się na opisywaniu wypadków drogowych i lokalnych przestępstw. Quoyle prowadzi w niej rubrykę pt. „Kroniki portowe”, mimo że na żeglarstwie i rybołówstwie nie zna się wcale. Jego codzienność, uzupełniona o problemy i rozterki lokalnej społeczności, nie jest dynamiczna i pełna przygód, pozwala jednak postawić kilka pytań o samotność i życiową przemianę.
Rodzina wsparciem czy przekleństwem?
Charakter pracy Quoyle’a pozwala mu zbliżyć się do mieszkańców wyspy i lepiej poznać ich myśli, marzenia i ograniczenia. Podczas codziennych zajęć odkrywa ich problemy, ale przede wszystkim poznaje siebie. Całe dotychczasowe życie nie miał okazji udowodnić sobie i innym, że zasługuje na szacunek i szczęście. Nieszczęśliwa miłość sprawiła, że cały czas żył w poczuciu niedowartościowania, jednak nie potrafił, czy też nie chciał, uwolnić się od toksycznej relacji. Była dla niego ważniejsza niż osobista satysfakcja. Przyjazd na Nową Funlandię stał się okazją do rozpoczęcia wszystkiego od nowa, jednak bagażu doświadczeń z przeszłości nie da się łatwo odrzucić. Quoyle stopniowo odzyskuje pewność siebie i wiarę w to, że jego życie może być szczęśliwe.
Inaczej do życia podchodzi ciotka Quoyle’a, Agnis. Kobieta szuka na wyspie swoich korzeni. Choć, w przeciwieństwie do Quoyle’a, z reguły twardo stąpa po ziemi i potrafi aktywnie radzić sobie z wyzwaniami codzienności, to jej doświadczenia z przeszłości również są dramatyczne. Rodzinna tajemnica sprawia, że Agnis odczuwa samotność, jednak w towarzystwie Quoyle’a i jego córek na nowo odzyskuje sens życia. Rodzina okazuje się dla niej wsparciem, którego nie otrzymała od wcześniejszych pokoleń.
W głębokich warstwach powieści
Kroniki portowe dokumentują różne oblicza samotności. Czy to z powodu braku poczucia własnej wartości w wyniku wyniszczającego związku, czy innych powodów, większość bohaterów książki zamyka się w sobie. Wszyscy doświadczają jakiegoś rodzaju odrzucenia. Jednocześnie życie ich nie oszczędza, na każdym kroku przypominając o tragicznej przeszłości.
Kroniki portowe to jedna z książek, które czyta się dla malowniczego języka. Annie Proulx doskonale odtworzyła surowy klimat wyspy, chłód i szarzyznę. Warunki te rezonują z realiami życia Nowofunlandczyków, którzy mierzą się z surowym klimatem, walczą z nieprzyjaznym morzem, by utrzymać siebie i swoje rodziny. Morze i żeglarstwo pełnią w książce ważną rolę. Każdy rozdział zaczyna się od opisu węzła żeglarskiego wraz z jego specyficzna nazwą, do której nawiązuje treść powieści. Symbolizują więzi pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
Nie dla każdego
Powieść nie znajdzie wielbicieli wśród czytelników, którzy poszukują w literaturze dreszczyku emocji. Tutaj nie ma zawrotnie pędzącej akcji, spektakularnych wydarzeń i uniesień. Jest za to autentyczność, która uwrażliwia na drugiego człowieka i na historię, która go ukształtowała. Nie znając jej od podstaw, nie powinniśmy nikogo oceniać.
Przeczytaj również naszą recenzję Kolonii!