Strona głównaFilm„Lalka” razy dwa: Netflix i TVP na kursie kolizyjnym. Kto wygra walkę...

„Lalka” razy dwa: Netflix i TVP na kursie kolizyjnym. Kto wygra walkę o duszę Wokulskiego?

Dwie Lalki na raz – brzmi jak sen miłośnika literatury albo… zapowiedź katastrofy. Netflix i TVP niemal w tym samym czasie próbują opowiedzieć historię Wokulskiego na nowo. Tylko czy w świecie, gdzie poprawność polityczna czasem ważniejsza jest niż fabuła, naprawdę jeszcze chodzi o Prusa? Czas pokaże, kto wygra ten pojedynek – klasyka czy współczesna wizja świata.

Netflix wykonuje pierwszy ruch

Nie da się ukryć – to Netflix jako pierwszy wystartował z ekranizacją Lalki. Zdjęcia ruszają już w czerwcu. Za kamerą stanie Paweł Maślona, reżyser nagradzanego Kosa, a scenariusz napisał Paweł Demirski, specjalista od ostrych, współczesnych dialogów. Produkcję prowadzi Akson Studio, odpowiedzialne za świetnie przyjęty serial 1670.

Według nieoficjalnych doniesień główną rolę Wokulskiego miałby zagrać Tomasz Schuchardt. Wybór odważny, ale potencjalnie trafny. W świecie, w którym często stawia się na znane, bezpieczne nazwiska, tu postawiono na aktora, który ma w sobie energię i głębię potrzebną tej postaci.

 

Obawy są realne. Czy Netflix pozwoli twórcom oddać ducha Prusa, czy raczej będzie oczekiwał „poprawionej” wersji rzeczywistości? Pozostaje mieć nadzieję, że Akson Studio, które serialem 1670 udowodniło, że potrafi żonglować konwencjami, dostanie wolną rękę i nie pozwoli zmienić Lalki w światopoglądowy manifest. W przeciwnym razie zamiast uniwersalnej historii o miłości i niespełnieniu zobaczymy kolejną współczesną układankę bez związku z pierwowzorem.

Nad wszystkim jednak wisi cień wątpliwości. Netflix od dawna znany jest z tego, że lubi mocno odchodzić od historycznej rzetelności, stawiając na własne wizje świata. W „Vikings: Valhalla” mogliśmy oglądać czarnoskórą przywódczynię wikingów, choć w sagach nordyckich próżno szukać takich opisów. W „Queen Cleopatra” doczekaliśmy się reinterpretacji wyglądu jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci historii starożytnej – wbrew ustaleniom historyków. W „Bridgertonach” powstała pastelowa utopia równości w epoce, która nawet w marzeniach nie przypominała tej wizji. Można się uśmiechnąć, ale można też przypomnieć, że choć adaptacje literackie rządzą się swoimi prawami, w powieści Prusa nie znajdziemy wzmianki o czarnoskórych bohaterach. Mała uwaga od fanów klasyki.

TVP stawia na klasykę

Po drugiej stronie barykady mamy TVP. Telewizja publiczna zapowiedziała własną adaptację – nie tylko serialową, ale również filmową. Zdjęcia wystartują w sierpniu, a za reżyserię odpowiada Maciej Kawalski, twórca Niebezpiecznych dżentelmenów. W rolach głównych zobaczymy Marcina Dorocińskiego jako Wokulskiego i Kamilę Urzędowską jako Izabelę Łęcką.

Wybór Dorocińskiego wydaje się bezpieczny, ale i mocny. To aktor o uznanym dorobku, kojarzony z intensywnymi rolami i ekranową siłą. Przy nim projekt TVP zapowiada się jako próba klasycznego odczytania Prusa – z dbałością o tło historyczne, realia społeczne i dramat wewnętrzny bohatera. Tu nie chodzi o udziwnianie – tu chodzi o oddanie ducha epoki i człowieka zagubionego w swoim czasie.

Dwie drogi, jeden Prus

Starcie Netflixa i TVP to nie tylko kwestia produkcyjnych budżetów czy marketingu. To starcie podejść do samej idei ekranizacji klasyki. Z jednej strony może powstać kino świeże, z drugiej – kino wierne. Oby żadna z wersji nie poszła w kierunku pustej stylizacji bez treści. Bo Lalka nie jest tylko historią nieszczęśliwej miłości, ale przede wszystkim wielką analizą społeczeństwa – świata, w którym jednostka, choć pełna pasji i ambicji, zawsze przegrywa z bezwładem systemu.

Stanisław Wokulski to nie symbol poprawności politycznej, tylko człowiek rozdarty między romantyzmem a pozytywizmem, między marzeniami a brutalną rzeczywistością. Jeśli twórcy to zrozumieją, wygrają. Jeśli nie – zmarnują szansę.

W cieniu legendy z 1977 roku

Każdy, kto bierze się za Lalkę, musi pamiętać, że w tle zawsze będzie serial z 1977 roku. Produkcja Ryszarda Bera z Jerzym Kamasem i Małgorzatą Braunek na zawsze ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko. To dzieło, które nie tylko pokazało Wokulskiego i Łęcką w pełnej krasie, ale też oddało całą atmosferę XIX-wiecznej Warszawy – bez skrótów, bez sztuczek, bez ucieczki od prawdy historycznej.

Nowe ekranizacje będą oceniane właśnie przez ten pryzmat. I nie będzie taryfy ulgowej.

Ostatnie pytanie: komu naprawdę chodzi o Lalkę?

Dwie Lalki powstające niemal równocześnie to zjawisko bez precedensu. Ale za szumnymi zapowiedziami kryje się fundamentalne pytanie: komu naprawdę chodzi o Prusa? Kto chce oddać hołd tej powieści, a kto tylko wykorzystać ją jako trampolinę do realizacji własnych celów?

Prawdziwe kino nie potrzebuje sztucznej poprawności. Prawdziwe kino potrzebuje prawdy emocji. Czy dostaniemy ją od Netflixa? Czy dostaniemy ją od TVP? A może żadna z tych wersji nie sprosta legendzie Prusa?

Rok 2026 da nam odpowiedź. Na razie mamy dwie drogi, dwa projekty i jedną nadzieję – że ktoś naprawdę jeszcze rozumie, o czym pisał Bolesław Prus.

Malek Piotr
Malek Piotr
Piotr Małek – twórca Ekranomanii 🎬 Gadamy tu o filmach na luzie, jak przy kawie. Kocham kino, futbol i rodzinne seanse.
Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.