To spełnienie jednego z moich największych marzeń.
30 września będzie miała premierę Twoja debiutancka książka Chwila, która zmienia. Jak się z tym czujesz?
Czuję się, jak przed lotem samolotem, kiedy ekscytacja miesza się z lekkim strachem, bo nigdy nie wiesz, czy nie zaskoczą cię turbulencje. Jednocześnie ogromnie się cieszę, że wreszcie mogę podzielić się historią, która przez długi czas istniała tylko w mojej głowie. To spełnienie jednego z moich największych marzeń.
Czy mogłabyś opowiedzieć nam nieco o jej fabule?
Bohaterami są Olivia i Michał, dwoje ludzi, którzy na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują. Ona, bibliotekarka i pisarka ukrywająca się za książkami oraz pseudonimem. On, biznesmen, który ma plan na wszystko, oprócz własnego życia. Spotykają się przypadkiem w bibliotece i odkrywają, że życie nie składa się z wielkich przełomów, lecz z krótkich chwil, takich, które można przegapić albo pozwolić im coś zmienić. Ich relacja rozwija się powoli w domku nad jeziorem i opiera na układzie: miesiąc razem, a potem każde pójdzie w swoją stronę. To nie jest bajka o księciu i księżniczce, lecz opowieść o tym, jak trudno odważyć się na bliskość, gdy łatwiej schować się w swojej skorupie. Myślę, że wielu ludzi odnajdzie w tym kawałek siebie, bo każdy z nas często boi się otworzyć przed drugim człowiekiem. A jednak czasami właśnie taka zwyczajna chwila potrafi zmienić wszystko.
Pamiętasz może, kiedy przyszedł Ci do głowy pomysł na tę książkę? Co wpłynęło na jej obecny kształt?
Tak, pamiętam doskonale. Pomysł narodził się w restauracji, gdy czekałam, aż mój mąż zakończy rozmowę biznesową i zacznie ze mną rozmawiać. Niestety, nie doczekałam się. Zamiast deseru dostałam porcję frustracji i to właśnie ona stała się początkowym składnikiem mojej historii. Potem doprawiałam ją różnymi smakami, usuwałam to, co zbędne, aż wreszcie ułożyła się w spójną całość. Ta książka może nie jest idealna, ale należy do mnie w pełni i właśnie ta autentyczność była dla mnie ważniejsza niż perfekcja.
Myślę, że wielu ludzi odnajdzie w tym kawałek siebie, bo każdy z nas często boi się otworzyć przed drugim człowiekiem.
Czy identyfikujesz się z główną bohaterką, Olivią? A może macie tylko jakieś wspólne cechy?
Z Olivią łączy mnie zamiłowanie do książek i fantazja o wyrzuceniu telefonu przez okno. Różni nas jednak odwaga. Ona potrafi wyłączyć smartfona na miesiąc, ja co najwyżej na chwilę – podczas lotu. Dla mnie to jak zamknąć lodówkę na klucz i udawać, że nie jestem głodna. Mogę więc tylko marzyć o takim detoksie, bo żyję w świecie, w którym rachunki płaci się kliknięciem, a nie piórem. Może właśnie dlatego tak dobrze ją rozumiem. Wplotłam w nią kilka swoich cech: Olivia lubi naturę, czekoladę i pisanie, jak ja, ale to wcale nie znaczy, że jest moim odbiciem.
Skąd czerpiesz pomysły do swoich historii? Czy przy tworzeniu bohaterów inspirujesz się otaczającymi Cię osobami?
Pomysły często przychodzą do mnie we śnie, prosto z innego wymiaru. Rano zapisuję to, co pamiętam, a potem, zazwyczaj podczas mycia zębów, próbuję to uporządkować. Sny bywają kapryśne: jednego dnia podsuwają mi bohatera, który aż prosi się o książkę, a innego fundują powtórkę matury z historii. Na szczęście nawet z takich koszmarów da się ulepić opowieść. W końcu co za różnica, czy budzi mnie wena, czy trauma szkolna? Efekt i tak wyląduje na papierze. Największą inspiracją są jednak ludzie wokół mnie i wiem, że niektórzy odnajdą w tej książce fragmenty siebie, swoich emocji i doświadczeń.
Masz już jakieś plany wydawnicze na najbliższy czas? Piszesz coś nowego?
W grudniu tego roku ukaże się moja książka o podróżach w czasie. A teraz? Piszę kolejną, bo wiem, że jeśli nie przeleję emocji na papier, to pewnie skończę na terapii albo w jakimś programie kulinarnym. Choć kto wie, może kiedyś połączę jedno z drugim i napiszę powieść o bohaterce, która uwielbia piec.
Lepiej wypuścić w świat historię z rysami, niż trzymać ją w szufladzie, gdzie nikt jej nie przeczyta.
I na koniec: co doradziłabyś osobom, które marzą o debiucie?
Nie czekaj, aż napiszesz arcydzieło. Pierwsza książka nie musi być idealna, wystarczy, że będzie Twoja. Lepiej wypuścić w świat historię z rysami, niż trzymać ją w szufladzie, gdzie nikt jej nie przeczyta. Dopiero w rękach czytelnika bohaterowie ożywają: mogą oczarować, zirytować, a czasem zrobić jedno i drugie naraz.
Przeczytaj również nasz wywiad z Malwiną Kubiczek, autorką Cesarstwa cienia!