Lights up to moje pierwsze spotkanie z autorką Natalią Fromuth. Chociaż w internecie już dużo o niej czytałam, zdecydowałam się sięgnąć dopiero po jej drugą książkę. Jakie są moje wrażenia?
Lights up opowiada historię małego miasteczka, Portsall, które żyje tajemniczą tragedią. Wszyscy zastanawiają się, czy nagła śmierć miejscowego nastolatka to przypadek czy morderstwo. Mieszkańcy podejrzewają DeRose’a. Przeciw niemu przemawia przeszłość, zachowanie, a nawet sposób, w jaki się ubiera. Blanca, córka szeryfa, postanawia jednak udowodnić niewinność DeRose’a w zamian za pomoc w szkolnym projekcie, który może pomóc jej się wydostać z Portsall.
W miasteczeku, w któRym każdy nosi maskę i nikT nie mówi tego, co naprawdę myśli…
Śmierć czy zabójstwo?
Na pierwszy plan wysuwa się wątek śmierci Enza, który spadł ze stromego klifu. Podziwiam autorkę, że do samego końca trzyma czytelników w niepewności. Nawet przez myśl nie przeszła mi prawda! Obwiniałam bohaterów i sama próbowałam rozwiązać zagadkę, ale zakończenie okazało się… Wow! Po prostu wow! Dopiero kiedy wszystko się wyjaśniło, zdałam sobie sprawę, że wszystko ma ręce i nogi.
Wątek kryminalny w tej powieści gra dużą rolę. Właściwie całe miasteczko żyje tragedią, co odbija się nawet na głównych bohaterach. Ta intryga jest tak dobrze rozwinięta, że nie zdziwiłabym się, gdyby autorka niedługo postanowiła napisać pełnoprawny kryminał! Bez wątpienia bym po niego sięgnęła!
Tej nocy też nie zamierzasz spać?
DeRose’a i Blancę połączyło uczucie, ale żadne z nich nigdy by nie przypuszczało, że tak się stanie. Docinki z nastoletnich lat skutecznie odstraszały dziewczynę od tego, żeby nawiązała z Leoncem jakąkolwiek bliższą znajomość. Samo siedzenie w ławce przed nim wywoływało dreszcze na jej ciele. Zwłaszcza gdy rozprzestrzeniły się plotki o tym, że to właśnie on mógł zabić Enzo…
Połączył ich szkolny projekt. Początkowo nie wiedziałam, jak to będzie wyglądać, jak autorka poprowadzi wątek. Przez głowę przechodziła mi myśl, że może pojawi się tylko kilka scen o pracy nad projektem, ale nic więcej nie zostanie rozwinięte. Tutaj kolejny raz Natalia Fromuth pozytywnie mnie zaskoczyła. Właściwie do końca książki wszystko nawiązywało do tego zadania! A to przyjęcie związane z nim, a to rozmowy z nauczycielem, latarnia…
To zdecydowanie praca nad szkolnym projektem połączyła głównych bohaterów. I chociaż mogło się wydawać, że to błaha przyczyna, rozegrane zostało to znakomicie!
Latarnia
Pozwolę sobie przeznaczyć osobny akapit na wspomnienie o tym miejscu. Latarnia w Portsall była zaniedbanym, nadającym się jedynie do zniszczenia obiektem. Pewnej nocy, gdy Blanca nie mogła zasnąć, postanowiła się tam wybrać po raz pierwszy. Być może, gdyby wtedy tam nie poszła, relacja między nią a Leoncem nigdy by się tak bardzo nie rozwinęła.
Lubię w książkach motyw takiego „miejsca spotkań”, które odgrywa dużą rolę w rozwoju relacji. Latarnia tutaj właśnie czymś takim była, a autorka świetnie wplotła ją w całą fabułę. W miasto, w bohaterów, do których pasowała, do wątku śmierci Enza, czy tematu bezsenności głównej bohaterki, a nawet szkolnego projektu!
Podsumowanie
Lights up to historia, którą naprawdę warto przeczytać. Daje do myślenia, ale jednocześnie oferuje rozrywkę. Idealna powieść na nocne czytanie. Wypróbowałam! Mam nadzieję, że debiutancka powieść autorki, Perfectly Wrong, okaże się równie dobra, co Lights up! Recenzja już niebawem!
Przeczytaj także recenzję Tu i teraz – gorącego romansu na lato!