Pierwsze wrażenia
Krew i księżyc ma przepiękną okładkę, która przywodzi mi na myśl Dom sióstr marnotrawnych. Moim zdaniem wypada nawet nieco lepiej dzięki płynniej wkomponowanemu tytułowi. Na początku nie zauważyłam nawet, że podobne do pociągnięć pędzla tło, to tak naprawdę pięknie zdobione wieże i stojące na nich figury. Jest to nawiązanie do profesji głównej bohaterki, która na co dzień pomaga w pracy mistrza architekta. Tył okładki obiecuje nam magię, tajemnice, miłość i… kolejną część już wkrótce!
Nastoletni romans
Chociaż zbrodnie, które stanowią centrum wszystkich zdarzeń, są na prawdę makabryczne, kwitnące w książce uczucia wydają się czyste i niewinne. Główna bohaterka, Catrin, staje się obiektem zainteresowania trzech mężczyzn. Zawirowania losu i decyzje, które podejmuje, sprawiają, że rani każdego z nich. Dziewczyna stale próbuje naprawić swoje błędy i nie popełniać kolejnych, ale nie sposób dobrze zadbać o wszystkich. Poza tym, czy pozostali bohaterowie zasługują na tak dobre traktowanie? Czy ich uczucia faktycznie są tak szczere, jak wydają się być na początku?
– A co, jeśli zaciągnę cię dalej niż na księżyc, do samych bram piekła?
– Wtedy razem odnajdziemy drogę powrotną.
Krew i księżyc, morderstwo, dochodzenie i zagadka
Nie przepadam za kryminałami, ale jeśli można zaserwować je przystępnie, to ta książka właśnie to zrobiła. Na szczęście nie jest to typ układanki, w której ostatni, kompletnie niezależny element, bez którego nie możemy rozwiązać łamigłówki, dostajemy na samym końcu. Morderca nie pojawia się znikąd na ostatnich stronach. Tak naprawdę już od początku możemy snuć własne domysły i jeśli nie zawiedzie nas intuicja, sami zdemaskujemy zbrodniarza. Zagadka nie jest oczywista i oprócz przeczucia z całą pewnością potrzebujemy nieco szczęścia, ale proporcje w książce pozostają precyzyjnie wyważone, dlatego dostajemy tytuł angażujący, porywający i zaskakujący.
Szaleństwo czy choroba psychiczna
Morderstwa nie są jedyną tajemnicą, jaka zajmuje nas w książce. Zarówno rodzina Catrin, jak i Montcuir kryje się w cieniu niedopowiedzeń. Okoliczności sprawiają, że znacznie więcej dowiadujemy się na temat drugiego rodu. Poznajemy między innymi lady Juliane, której choroba jest starannie ukrywana przez wszystkich domowników. Ponieważ akcja książki nie odpowiada czasom współczesnym, medycyna i świadomość społeczeństwa w tej kwestii są na przygnębiająco niskim poziomie. Dopiero w nocie od autorki na końcu książki dowiadujemy się, że szaleństwo Juliane to po prostu schizofrenia. W dzisiejszych czasach wiemy już, jakie znaczenie stanowi reprezentacja osób chorych i innych mniejszości społecznych w popkulturze. Dlatego uważam, że portret dziewczyny, jak i nota od autorki zasługują na szczególną uwagę i aprobatę. Okazuje się, że schizofrenicy to nie tylko odrealnieni, niebezpieczni wariaci i psychopatyczni mordercy.
Podsumowując Krew i księżyc…
To wielowarstwowa, wciągająca historia, pełna dobrze przemyślanych wątków i smaczków, poszerzająca horyzonty i wstrząsająca. Warto po nią sięgnąć nie tylko po to, by ozdobić półkę piękną okładką. W oczekiwaniu na obiecaną drugą część zapraszam do mojej recenzji innej fascynującej książki z gatunku fantasy – Dawno temu blask.