Patoopowieść
Kategoria patoopowieści jest w moim odczuciu wynalazkiem niezwykle nośnym. Nie tylko momentalnie zwraca uwagę na problem, ale również przykuwa uwagę, co do gatunku, jakim posługuje się autorka. Niepodobna chyba tego do końca uznać za powieść. Można by pomyśleć, że Aleksandra Zbroja, związana z Polską Szkołą Reportażu, szłaby właśnie w stronę reportażu. Nic bardziej mylnego. Mireczek to historia z życia wzięta, choć jak przyznaje pisarka, nieco podkoloryzowana. W książce dominuje literackość. Autorka posługuje się wyszukanymi metaforami, aby nakreślić pewien specyficzny obraz. Ten brak jednoznacznej odpowiedzi nt. genologii utworu jest dużym atutem. Tylko wymyślona koncepcja patoopowieści jest w stanie pomieścić całość egzystencji Mireczka i jego ferajny. Tylko ta mieszanka form literackich może pomóc spojrzeć z wielu perspektyw na tragedię.
Brak języka
O DDA napisano całkiem sporo, lecz zdaje się, że obiektywnemu, naukowemu językowi nie przychodzi z łatwością opowiadanie o personalnym wymiarze dramatu. Być może stąd potrzeba pisania takich historii. Jak już zostało wspomniane, Mireczek to opowieść niejednorodna, synkretyczna, łącząca ze sobą wiele cech gatunkowych. Poza niezwykle wrażliwymi, autoterapeutycznymi fragmentami, znajdziemy w książce też partie tekstu poświęcone dyskursom naukowym (nie tylko związanym z alkoholizmem). Poszukiwania Mireczka, ojca narratorki (utożsamianej, rzecz jasna, z autorką), przebiegają na wielu płaszczyznach. Ukazuje to również inny wymiar tragedii – niemożliwość poznania w pełni ojca, którego de facto nie było. Jedyną miarodajną odpowiedzią jest śledztwo, dopytywanie ludzi, zarówno bliskich, jak i nieznajomych. Być może kiedyś zostanie wydobyty zarys, lecz nigdy całość. Ona została utopiona w morzu alkoholu.
Wszechobecność
Skomplikowana jest nie tylko warstwa językowa bądź forma, lecz również i emocje bohaterki skierowane wobec ojca alkoholika. Wbrew temu, co moglibyśmy oczekiwać, nie jest to prosta nienawiść (a na pewno nie sama miłość czy czułość). W pewnym momencie narratorka wypowiada słowa: „nikt nie jest bardziej ze mną niż on”. To stwierdzenie sygnalizuje bardzo wiele i rzuca światło na niełatwą relację uzależnionego ojca z córką. Z jednej strony alter ego autorki czuje niepokój przed upokorzeniem czy przed agresją, niezależnie kiedy wychodzi z domu. Z drugiej strony wszechobecność Mireczka objawia się również w życiu codziennym, w tych najbardziej prozaicznych sprawach. Aleksandra Zbroja opisuje masę problemów, z jakimi się borykała, w tym np. trudności z samoakceptacją, budowaniem związków czy wiarą we własną wartość. Mireczek sugeruje, że bezpośrednio doprowadził do tego niebezpieczny nałóg ojca. Jego wpływ jest więc nieśmiertelny, niezapominalny.
A kto z nami nie wypije…
Ostatecznie jednak narratorka-autorka nie wini jedynie Mirka za to, jakim jest. W toku opowieści (która zaczyna się jego nagłą śmiercią), próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenie, choćby najbłahsze. Wszystko, byleby dojść do prawdy o tym, kim był jej ojciec. Mireczek nie jest odosobnionym przypadkiem. Według badań, około 16% populacji Polski przyznaje się do popadnięcia w alkoholizm. Tak więc Aleksandra Zbroja szuka winy nie tylko w denacie, lecz również w całym systemie, który tak upowszechnił i zbanalizował akt spożywania używek. To ponownie związane jest z aktem poszukiwania prawdy, prawdy o powodzie uzależnienia. Ale czy ją da się znaleźć? A nawet jeśli, to czy ona coś wyjaśni? Czy złagodzi wszystkie lata koegzystencji w toksycznym środowisku, które tworzy się w wielu domostwach? Owszem, do wesela się zagoi. Ale tylko jeśli do metaforycznego wesela w ogóle dojdzie.


