Opowiadania nie są nowe. Pierwsze wydanie Kobiety w czerni ukazało się w 1983r., Rączka natomiast zadebiutowała w 2010r. Dopiero jednak przy okazji kolejnego wydania po raz pierwszy sięgnęłam po dzieła Susan Hill i nie żałuję.
Pierwszy rzut oka
Ponieważ, jak wspomniałam, jest to nowe wydanie starszego tekstu, na akapit zasługuje oprawa graficzna. Książka prezentuje się naprawdę dobrze. Okładka jest twarda, zaskakuje wyjątkową teksturą siateczki, osłonięta obwolutą z tym samym nadrukiem, bogatszą o skrzydełka zawierające streszczenia opowiadań i uszlachetnienie druku. Zarówno tytuł oraz autor, jak i drobne listki są wypukłe i lekko błyszczące na matowym, w dotyku gumowatym papierze. Fioletowa wyklejka pięknie komponuje się z akcentami na zewnątrz. Prawdę mówiąc nowe wydanie opowiadań Susan Hill jest obecnie chyba najładniejszą książką na mojej półce.
Ogólnie
Książka składa się z dwóch opowiadań, zupełnie ze sobą nie związanych. Oczywiście jednak, ponieważ wyszły spod jednej ręki, mają kilka wspólnych cech. Przede wszystkim chodzi mi o język. Autorka bawi się słowami, skupia się na opisach odczuć i otoczenia, doskonale oddaje klimat opuszczonych i nawiedzonych miejsc. Mam wrażenie, że walorem opowiadań, bardziej od wywoływania strachu, który nie pozwala spać po nocach, jest właśnie możliwość zaznania tej atmosfery. Ale wcale nie jest też tak, że w ogóle nie poczujemy ciarek na plecach. Język świetnie pasuje do XIX wieku, w którym, jak mi się wydaje, rozgrywa się akcja, albo naszego wyobrażenia o nim. Lektura była przyjemna i płynna.
Kobieta w czerni
Bohaterem pierwszej opowieści jest Arthur Kipps; młody adwokat, który w ramach pracy zostaje wysłany na pogrzeb klientki, by reprezentować firmę i rozeznać się w dokumentach, jakie zmarła zostawiła po sobie. W tym celu udaje się do małego miasteczka na trzęsawiskach, gdzie szybko orientuje się, że wokół domu jego klientki dzieje się coś naprawdę dziwnego. Oczywiście domostwo okazuje się nawiedzone. Historia moim zdaniem jest nieco zbyt przewidywalna. Sposób, w jaki została opowiedziana, sprawia, że w dalszym ciągu warto dla samej przyjemności sięgnąć po książkę. Niemniej brakuje w niej elementu zaskoczenia albo bardziej złożonej tajemnicy. Jest to po prostu przyjemna opowieść z dreszczykiem o nawiedzonym domu, pełna tajemniczej mgły, dziwnych dźwięków, zjaw i śmierci.
Rączka
Druga opowieść znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Jest mniej oczywista, momentami zaskakująca, a przy tym nie mniej klimatyczna. Tym razem ofiarą złych sił pada antykwariusz Adam Snow, gdy przez przypadek zapuszcza się do otoczonego ogrodem, opuszczonego dworu. Podczas tej krótkiej wizyty dalsze życie Adama ulegnie całkowitej zmianie, za sprawą dziecięcej rączki, którą poczuje na swojej dłoni.
Psychologicznie
Książka sporo uwagi poświęca psychice bohaterów. Ponieważ narratorami są właśnie Arthur i Adam, mamy świetny wgląd w ich myśli i odczucia. Śledzimy ich zmianę nastawienia i walkę o trzeźwość umysłu. Oczywiście nie od razu godzimy się z istnieniem sił nadnaturalnych, szukamy wytłumaczenia dla dziwnych zdarzeń, idziemy w zaparte, że wszystko, czego doświadczamy to figle, płatane przez nasz własny umysł. Czy właśnie widziałem ducha? Nie bądźmy śmieszni, to zapewne po prostu zagubiona kobieta albo bezdomna na opuszczonej, odrzucającej parceli.
Dziękuję za uwagę i zapraszam do recenzji Zabawek, zbioru opowieści grozy aż 13 autorek.