Sięgnięcie po książkę „Pierwsza próba” było dla mnie bardzo proste. Uwielbiam książki z motywem sportu (zwłaszcza takie, gdzie główny bohater jest futbolistą). Jednak motyw to nie wszystko. Jak spodobała mi się ta historia?
„Pierwsza próba” wydana przez nowe wydawnictwo YaNa, miała swoją premierę dwudziestego drugiego listopada. Możemy się domyśleć, że publikacja wypadła pomyślnie, bo już niedługo później wydawca ogłosił kolejną książkę Grace Reilly – „Ucieczka”. Ma być ona kontynuacją serii „Beyond the play”, opowiadającą o bracie głównego bohatera „Pierwszej próby”, hokeiście. Jednak czy ta książka faktycznie zasługuje na taki rozgłos?
Fake dating
Poza motywem sportu, niewątpliwie mogę przyznać, że kocham motyw fake dating. Sprawia on, że po książkę sięgam dużo chętniej niż zwykle. Jednak! Nie każda książka, która ma motyw fałszywego umawiania się, jest od razu dobra. Albo może nie zawsze ten wątek jest dobrze poprowadzony.
Chociaż „Pierwsza próba” na swój sposób skradła moje serce, nie wszystko było w niej takie idealne. Fake dating miał być głównym motywem, ale na tle wszystkich innych wątków wypadł naprawdę słabo. Dlaczego?
Fake dating w „Pierwszej próbie” miał grać pierwszą rolę. Ona, Bex, jest tylko fotografką, a on, James, jest szanowanym uniwersyteckim futbolistą z karierą na wyciągnięcie ręki. Kiedy James przenosi się na nowy college, ma problemy z zajęciami z pisania. I tutaj pojawia się Bex, która, za jego długimi namowami, postanawia mu pomóc. W zamian za udawanie jej chłopaka, aby nieznośny były dał jej spokój.
W tej historii brakowało mi faktycznie fałszywego umawiania się. Owszem, główni bohaterowie uznawali, że nic ich nie łączy, że to tylko umowa. Jednak dosyć szybko przerodziło się to w coś więcej (Uwaga! Ta historia nie jest dla fanów slowburn!). Nagle udawane randki zmieniły się w te prawdziwe, jednak mi, jako czytelnikowi, zabrakło więcej fałszywości. Może jakichś zwrotów akcji, gdzie to prawie zostają przyłapani? Gdzie sami przed sobą mówią „My tylko udajemy”, bo praktycznie od pierwszych stron, kiedy Bex i James postanowili wejść w ten „gorący” układ, coś do siebie czują (mimo że powtarzają, że nie chcą z nikim się łączyć).
Ten wątek zdecydowanie nie przypadł mi w tej książce do gustu. Autorka zdecydowanie nie wykorzystała jego potencjału. Niestety. Lub stety, bo inne motywy były zdecydowanie lepiej poprowadzone.
Bex i James
Nie mogłabym tutaj nie poświęcić chwilki na omówienie samych bohaterów. Za wykreowanie ich autorce książki należą się gromkie brawa.
Często spotykam się z tym że każdy bohater jest na swój sposób podobny do innego. Że każdy z nich jest „płaski” i niczym się niewyróżniający. Na palcach jednej ręki mogłabym wymienić książki, które rzeczywiście mają ciekawe i rozwinięte postaci, które po prostu się lubi. „Pierwszą próbę” zdecydowanie mogłabym dodać do tej listy.
Bex jest fotografką, która jednak nie wiąże przyszłości z pasją. Gdy skończy studia, planuje zajmować się restauracją matki. Jej plany kolidują z planami Jamesa, ale ona uparcie się ich trzyma. Czy było to dobre, czy nie, zostawmy, ale w jakiś sposób to, że trzymała się swojego mi się w niej podobało. Urzekła mnie swoją prawdziwością.
James natomiast spodobał mi się może nie samym charakterem, bo momentami był nieco nieznośny, ale tym, jak dobrze został wykreowany. Błędy przeszłości, często przez niego wspominane, i to jak one na niego wpływały, dodały mu autentyczności. Gdybym mogła zadać mu jedno pytanie, brzmiałoby ono „Czego nauczyły cię błędy?”.
Podsumowanie
Chociaż „Pierwsza próba” nie jest idealna i nie podobało mi się w niej kilka rzeczy, które wymieniłam wyżej, oceniam tę książkę bardzo wysoko. Mimo wszystko czytało mi się ją szybko, przez luźny styl. Chociaż można też napomknąć, że tłumaczenie odgrywa tutaj dużą rolę i niekiedy można było niektóre rzeczy przetłumaczyć lepiej. Niemniej jednak powieść czytałam z ogromną przyjemnością. Wydobyła ze mnie różne emocje, a to najważniejsze. Zdecydowanie polecam ją nieco starszym czytelnikom!
Przeczytaj także o prowadzeniu mediów społecznościowych przez Wydawnictwo YaNa!