Millie po traumatycznych przeżyciach z młodości w końcu udaje się znaleźć spokój i komfort. Z mężem Enzo i dwójką dzieci – Nico i Adą – przeprowadza się z nowojorskiego Bronksu na Long Island. Ich absurdalnie drogi dom jest mały i stary, a lista napraw nie ma końca. Jednak wszystko to wraz z ogródkiem w końcu należy do nich. Millie z nadzieją patrzy w przyszłość, a przeszłość zdaje się nie kierować już jej życiem.
Dziwna sąsiadka i pomoc domowa
Już w dniu przeprowadzki Millie i Enzo poznają swoją nową sąsiadkę – Suzette – która od początku nie przypada kobiecie do gustu. Ekscentryczna agentka nieruchomości, pomiędzy dość kreatywnymi obelgami w stronę domu Accardich, zaprasza rodzinę na kolację. Kiedy Millie i Enzo docierają do Lowellów, drzwi otwiera im milcząca i tajemnicza pomoc domowa.
Drugą sąsiadką okazuje się być Janice – paranoiczka i obserwatorka. Kiedy nie trzyma syna Spencera na smyczy (dosłownie), obserwuje swoich sąsiadów przez okno.
Enzo – z zawodu ogrodnik – zaczyna pracę u Suzette jako pomoc w ogrodzie. Nie umknęło to uwadze Janice, która jako pierwsza zasiewa w Millie ziarno niepewności. Wkrótce Enzo zaczyna znikać na coraz dłużej i wymykać się z domu coraz później. Millie, choć ufa mężowi, nie potrafi przerwać walki z własnymi myślami.
Prawda jest taka, że oboje mamy to i owo na sumieniu. Niewybaczalne czyny, choć ja sądzę, że zostały wymierzone w imię sprawiedliwości
Nicolas psychopatą?
Nico, dziewięcioletni syn głównych bohaterów, to dziecko-huragan. Aktywny i ekspresyjny. Powoduje to, że bardzo często niszczy przedmioty domowe. Zdarza mu się rozbić wazon w salonie. Kiedy jednak wybija szybę w domu Suzette, Millie postanawia wysłać go do sąsiadki, by odpracował swój czyn. Mały Accardi zaczyna codziennie odwiedzać dom obok, by odkurzać czy pozmywać.
Po jakimś czasie Lowellowie proszą, by chłopiec, który pała do nich wyraźną nienawiścią, nie pojawiał się już w ich domu. Wkrótce Nico wdaje się w bójkę z kolegą, a po kolejnym ataku złości zostaje wyrzucony z Małej Ligii.
Millie przestaje rozpoznawać swojego syna, czemu Enzo kompletnie zaprzecza. Matka zauważa zimne spojrzenia chłopca, obojętność i brak chęci na rozmowy. Od razu przychodzi jej do głowy jedno pytanie – czy Nico staje się psychopatą?
Po raz kolejny w mojej głowie pojawia się myśl, czy przeprowadzka tutaj nie okaże się koszmarnym błędem.
Co stało się na Locust Street?
Enzo i Suzette zaczynają się coraz bardziej do siebie zbliżać. Wymykanie się w nocy to dla nich norma, a sąsiadka nawet nie kryje się ze swoją sympatią do czterdziestokilkuletniego Włocha.
Pewnego razu Millie przyłapuje męża na wymykaniu się o pierwszej w nocy. A kiedy wraca, wyraźnie pachnie perfumami pani Lowell. Kobieta nie ma wątpliwości – mąż ją zdradza.
W końcu mówi sobie dość i wyrusza do domu obok, by skonfrontować się z kochanką. Kiedy wchodzi do posiadłości, odkrywa martwe ciało męża Suzette – Jonathana. Rana na szyi jest świeża, nie mógł zginąć tak dawno, a jego morderca może nadal być niedaleko. Millie pędzi więc do domu, by zadzwonić na 911, kiedy natyka się na swojego męża. Enzo wyraźnie spłukuje z rąk świeżą krew.
Chwilę później rozbrzmiewają policyjne syreny.
Wszędzie jest krew. (…) Co gorsza, krew jest też na moich rękach.
Kto zabił Jonathana Lowella?
Czy była to niewierna żona, chętna zgarnąć pieniądze z polisy na życie? Kochanek Suzette, chcąc raz na zawsze pozbyć się niechcianego mieszkańca domu Lowellów? A może mały chłopiec, straumatyzowany pobytem u nich?
Po lekturze Skazanego zakończenie nasunęło mi się bardzo szybko. Jednak – jak to Freida ma w zwyczaju – wszystko poplątało się na sam koniec. Niestety, w tym przypadku nie wyszło to książce na dobre. Ostatnie dwa rozdziały napakowane są akcją i twistami, w czym łatwo się pogubić. Podejrzenia padają na coraz to nowe osoby, by w końcu okazało się, że podążaliśmy w złym kierunku.
Uczono mnie, że gdy pojawi się plama, zwłaszcza na dywanie, należy ją szybko usunąć, zanim zaschnie, ponieważ później pozbycie się jej może okazać się niemożliwe.
Językowo powieść plasuje się zdecydowanie w topce thrillerów psychologicznych. Jest prosta i przystępna, ale nie nudna. Z pewnością nada się dla czytelników nastoletnich, jak i tych starszych.
Klimat książki jest dość przyjemny, co sprawia, że niewiele ma wspólnego ze swoim gatunkiem. Pierwsza połowa jest bardziej obyczajowa, a właściwa fabuła pojawia się dopiero w drugiej połowie powieści. Choć wydaje się to mankamentem, z drugiej strony pozwala nam się rozluźnić i nasze umysły nie są od razu napakowane pytaniami i poszlakami. W akcję wchodzimy gładko, a temperatura rośnie powoli.
Pomoc domowa. Z ukrycia to dobry dowód na to, że nic nie pojawia się przypadkiem. Każda postać, każde wydarzenie (nawet z pozoru nieważne), każdy wątek mają znaczenie. Nie należy zapominać o tym, czego świadkami jesteśmy tylko przez moment.