Jedną z głównych zalet mojego przyjaciela jest to, że jako prezent zawsze daje książki (i to dobre książki). Tym razem na urodziny podarował mi Śmiech w ciemności Vladimira Nabokova. Żółto-pomarańczowa okładka nie należy do tych, które łatwo ominąć wzrokiem na półce, toteż do czytania zabrałam się niemal od razu. Zapraszam na recenzję.
Vladimir Nabokov to jeden z najwybitniejszych pisarzy literatury rosyjskiej. Książka ukazała się w roku 1938, po tym jak Nabokov niezadowolony z angielskiego przekładu sam postanowił swój utwór przetłumaczyć. Pisarz operował bowiem w sposób mistrzowski zarówno ojczystym językiem rosyjskim, jak i angielskim. Sama postać autora jest niezwykle interesująca: pisarz pasjonował się motylami, hobbystycznie układał zadania szachowe (oba zainteresowania znajdują swoje ujście w pojedynczych wątkach literackich). Znany jest przede wszystkim jako autor kontrowersyjnego utworu Lolita.
Fabularny banał
Śmiech w Ciemności powstał podczas pobytu pisarza w Berlinie i to Berlin właśnie jest przez większość fabuły tłem powieści. Wątkiem przewodnim jest romans dojrzałego mężczyzny – Albinusa, z Margot, młodą dziewczyną, która ponad wszystko pragnie zostać gwiazdą filmową. Oczywiście w tle poznajemy żonę głównego bohatera: spokojną, łagodną kobietę, którą rosyjski pisarz przedstawia niemal jako ducha
Obecność Elżbiety, jej lekki chód, jej szept (…), wszystko takie blade i przyćmione jak jego wspomnienie o niej: prawie bezgłośne wspomnienie snujące się dokoła apatycznie z lekkim zapachem (…).
Żona nie jest jednak jedyną przeszkodą na drodze do idealnej miłości głównego bohatera, ponieważ ma on także córkę o imieniu Irma. Nie poznajemy go jednak ani jako dobrego męża, ani ojca. Przeciwieństwem do mało interesujących członków rodziny jest Margot. Młoda kochanka jest niezwykle pomysłowa, sprytna i do bólu pozbawiona skrupułów w wodzeniu za nos starszego mężczyzny.
Pomysł na historię wydaje się niezwykle banalny: czytelnik spodziewa się taniego, nie wyróżniającego się niczym romansidła. Prawdopodobnie wielu też ta książka pozostawi ze wspomnianym wrażeniem i będzie to, jak najbardziej, uzasadnione. Spróbuję jednak wejść w rolę Nabokovskiego adwokata i obronić tę, na pozór niezbyt zachęcającą, opowiastkę o nieszczęśliwej miłości.
Po pierwsze, Nabokov ma to do siebie, że historie pozornie zwykłe, potrafi opisać w sposób niezwykły. Ukazuje nam pogłębiony portret psychologiczny postaci, ich motywacje, obawy, cele. Barwna, niezwykle opisowa stylistyka sprawia, że opowieść wciąga nas od początku do końca. Osobiście, w żadnym momencie nie nazwałabym książki „nudną”. Splot kolejnych wydarzeń był całkiem zaskakujący, trudno było przewidzieć pojedyncze rozwoje przypadków. Vladimir Nabokov genialnie prowadzi nas przez myśli i odczucia swoich postaci, możemy podążać za ich wzrokiem, przyjrzeć się gestom, a nawet poczuć ten sam zapach, co oni. Odczuwamy całą gamę emocji względem każdego z bohaterów: złość, litość, współczucie, niesmak, irytację…
Drogi czytelniku, zakończenie masz podane na tacy!
Ponadto, pisarz zastosował nieco przewrotny trik, bowiem już na początku zdradził nam zakończenie powieści! I tu pojawia się ważne pytanie: czy czytanie książki, znając zakończenie historii ma nadal sens?
Jedni powiedzą, że nie. Dla mnie – jak najbardziej warto. Jak pisał sam Nabokov „szczegół zawsze jest mile widziany”. Zabieg ten sprawia, że w trakcie czytania nie zastanawiamy się „co się stanie?”, a interesuje nas raczej: dlaczego stało się to, co się stało? Dlaczego miłość nie była szczęśliwa? Dlaczego ów romans w ogóle zaistniał? Podobnie zabawiała się przecież z czytelnikami Zofia Nałkowska w powieści Granica. Także Agata Christie zdradziła już na wstępie, kto jest mordercą w jednym z jej kryminałów.
Okazuje się więc, że zupełnie przeciętny pomysł na fabułę został obroniony układem kompozycyjnym, mistrzowską stylistyką oraz doskonałą kreacją psychologiczną postaci, przez co na koniec dostajemy prawdziwą perłę literatury!
Dobiegliśmy do końca recenzji książki Vladimira Nabokova Śmiech w Ciemności