Akcja powieści Przyjaciele muzeum rozgrywa się w muzeum, w którym pracownicy zmagają się nie tylko z codziennymi obowiązkami, ale też z własnymi osobistymi problemami. W tle pojawia się wątek fałszerstw, a także fragmenty z życia kuchni, gdzie ważną rolę odgrywa obawa przed utratą reputacji spowodowana zatruciem pokarmowym gości. Książkę bardzo trudno jest streścić, ponieważ nie ma w niej jednego głównego bohatera i linearnej fabuły. Autorka oddaje głos różnym postaciom związanym z muzeum – dyrekcji, kustoszom, stażystom, kucharzom i ochroniarzom.
Chaos
Po lekturze tej książki mam mieszane uczucia. Spodziewałam się bardziej czegoś wyróżniającego, co przyciągnie uwagę czytelnika od pierwszych stron. Nietypowy motyw muzeum zapowiadał się obiecująco. Zainteresowały mnie wątki kulturowe i kulisy pracy w takim miejscu. Początek książki okazał się fragmentaryczny i nieco chaotyczny, co utrudniło mi orientację w fabule i osobach. Liczne punkty widzenia, wprowadzenie wielu bohaterów naraz oraz brak wyraźnego porządku alfabetycznego w spisie postaci sprawiały, że często musiałam wracać do pierwszych stron, żeby przypomnieć sobie, kto jest kim. Irytujące stawało się to wtedy, kiedy sięganie po pomoc stało się zbyt częste i niepotrzebnie dłużyło lekturę.
Narracja na początku bywa trudna do uchwycenia. Początkowe sceny wydają się wyrwane z kontekstu, a opisane trudne problemy postaci nie wywołują większych emocji. Myślę, że wynika to z chaotycznej konstrukcji, w której trzeba się najpierw odnaleźć. Dopiero później historia nabiera sensu, zachowując ciąg przyczynowo-skutkowy. Ciekawym zabiegiem jest dzielenie narracji godzinami w formie odliczania czasu. Nadaje to książce struktury i porządku, choć nie do końca rozwiązuje problem w orientacji w różnych perspektywach.
Co zasługuje na uwagę?
W powieści Przyjaciele muzeum znajdują się również elementy, które przyciągnęły moją uwagę. Interesujący jest tajemniczy, szemrany wątek falsyfikatu rzeźby lwa. Autorka ciekawie opisała także sceny w kuchni, gdzie opis przygotowywania dań angażuje wyobraźnię czytelnika bardziej niż codzienne życie muzeum. Pojawia się także mnóstwo wątków obyczajowych np. problemy małżeńskie, zaburzenia lękowe bohaterów, trudności w relacjach. Często powtarzalne i ciągnące się przez ponad pięćset stron momenty są nużące.
Podsumowanie powieści Przyjaciele muzeum
Mimo obiecującego opisu książka rozczarowała mnie brakiem napięcia i fragmentarycznością fabuły, która utrudniała wciągnięcie się w historię. Mimo ciekawych elementów całość sprawiała wrażenie zwykłego życia bohaterów, którzy zmagają się z różnymi schematycznymi problemami. Była zdecydowanie za długa, wszystko działo się bardzo wolno, przez co lektura bardziej mnie męczyła, niż wciągała. Czekałam na jakiś zwrot akcji, wertując kolejne strony i licząc na to, że powieść w końcu nabierze tempa. Ostatecznie dotrwałam do końca, ale ostatnie strony czytałam głównie z ciekawości.
Moim zdaniem Przyjaciele muzeum to pozycja, która wymaga cierpliwości i skupienia. Może wytrwalszy czytelnik wyciągnąłby z niej coś więcej. Dla mnie powieść nie wyróżnia się za bardzo fabułą czy stylem na tle innych książek.
Polecam „Przekleństwa niewinności” – debiutancka powieść [RECENZJA]



Bardzo fajnie, że zwróciłaś uwagę na wątki, jak na przykład fałszerstwa czy działanie muzeum od kuchni, ale też szczerze opisałaś trudności w odbiorze związane z chaosem w narracji i za dużą liczbą postaci
Zdecydowanie warto przeczytać „Przekleństwa niewinności”! Fabuła jest tam na pewno bardziej spójna niż w powieści McGowan.