1. Głównym tematem tego wywiadu jest Pana najnowsza książka Klucz do Helheimu. Czy może Pan nam coś o niej opowiedzieć?
Klucz do Helheimu to uczesana opcja mojej powieści zatytułowanej Wyprawa po śmierć, która nie doczekała się wersji papierowej. Wróciłem do tego pomysłu z uwagi na dwie kwestie: to naprawdę ciekawa wariacja na temat historii Ziemi z mocnym, mam nadzieję, zaskakującym zakończeniem i podróż nieco sentymentalna. Dlaczego? Dowiecie się po lekturze.
2. Fabuła książki Klucz do Helheimu ma wiele wspólnego z Pana powieścią Wyprawa po śmierć, która ukazała się w 2020 roku. Ponownie udajemy się na Islandię w poszukiwaniu świętego Graala, a jednym z elementów fabuły jest mit opisujący wyprawę śmiałków do Helheimu – piekła wikingów. Na Pana autorskiej stronie ciężko mi znaleźć ten drugi tytuł. Jaka jest historia książki Wyprawa po śmierć?
To jest Wyprawa po śmierć II. Wyprawa była pewnym eksperymentem, który nie wyszedł poza wersje cyfrowe. Projekt zakładał publikację bez nakładów finansowych, co oczywiście skutkowało chorobami wieku dziecięcego. Klucz jest dopracowany.
3. Niewątpliwie jednym z Pana zainteresowań jest historia i mitologia wikingów. Pojawiają się oni w Pana seriach Yggdrasil oraz Wikingowie. Jak zrodziła się Pana fascynacja skandynawskimi wojownikami?
Mówią, że jesteśmy tym, co zjemy. W ujęciu dosłownym to czysta prawda. Nasze umysły wymagają jeszcze dodatkowej karmy – wiedzy. Parafrazując więc to znane powiedzenie, powiem, że jesteśmy tacy, jakich nas ukształtowało otoczenie, w tym przeczytane książki. Ja pochłaniałem sporo powieści fantasy, science fiction i historycznych. Do dnia dzisiejszego, choć dysponuję nienachalną pamięcią, tkwią mi w głowie dwa tytuły: Czarne okręty i Rudy Orm. Ktoś teraz powie, że seria Macieja Słomyczyńskiego ma się tak do Skandynawów jak broszka do Parlamentu Europejskiego, ale czy na pewno? Jaką różnicę dla młodej głowy stanowi barwne życie młodego ruszającego w świat Trojańczyka w porównaniu z przeciekawymi losami młodego wikinga?
Płynąc do brzegu, wikingowie po raz pierwszy pojawili się w mojej powieści z pogranicza sf i historii zatytułowanej Yggdrasil. Struny czasu. To dzieło o podróżach w czasie, które doczekało się premiery w USA, ale obecnie jest do przeczytania jedynie w wersjach elektronicznych. Konia i dwie wioski temu, kto zrozumie pokrętny tor myślenia pisarza, więc przyjmijmy bezpiecznie, że wojownicy z Północy to pomysł zaszczepiony mi w latach, gdy dzieliłem czas między grę z chłopakami w piłkę, szkołę i przygody z Tomkiem Wilmowskim.
4. Czy dostrzega Pan postęp w swojej twórczości wynikający z nabywanych doświadczenia i wiedzy? Wyłapał Pan jakieś nieścisłości albo błędy logiczne w swoich starszych książkach?
Warsztat pisarza ewoluuje, czasem w dobrą stronę, w kierunku mistrzostwa, innym razem za jego pomocą autor zaczyna tworzyć dzieła tak pokrętne i wysublimowane, że niemal niezrozumiałe. Tak, zdarzają się błędy logiczne w powieściach i najczęściej wyłapują je sami czytelnicy. Kiedyś, po premierze wydawanej jeszcze z Wydawnictwem Muza pierwszej części tetralogii historycznej Wikingowie. Wilcze dziedzictwo, napisał do mnie zmartwiony czytelnik z uwagą, iż pomyliłem się w kwestii topografii Hiszpanii. Taktycznie nie skomentowałem tej oczywistości, bo co mogłem powiedzieć na swoją obronę? Jeśli czytający ten wywiad chcą mnie pogrillować, zapraszam do lektury. Sam nie dostarczę Wam podpałki. Co to to nie. Przy okazji chcę przeprosić owego uważnego czytelnika i zapewnić, iż mój brak odpowiedzi nie wynikał z arogancji.
5. Czy Klucz do Helheimu stanowi część serii?
Nie, to skończone jednotomowe dzieło. Dlaczego, skoro serie tak dobrze się sprzedają? Zrozumiecie po lekturze.
6. W jaki sposób zdobywa Pan wiedzę na temat życia i mitologii wikingów? Czy może Pan polecić jakieś książki, muzea, filmy lub inne źródła wiedzy dla osób, które również chciałyby zagłębić się w ten temat?
Mogę i ile sił staram się propagować tę wiedzę. Ostatni rozdział każdej powieści zawiera historyczne smaczki, które udało mi się wygrzebać w bibliotekach i Internecie, uzupełnione listą książek, które warto przeczytać. To doskonały materiał dydaktyczny, który pozwala oddzielić w powieściach ziarno prawdy od plew wyobraźni. Bo uwierzcie mi, pisząc robię wszystko, by Was troszkę oszukać, a czytelnik nie dostrzegał tej granicy, by dał się wciągnąć w moją grę, do mojego świata i nie miał poczucia sztuczności. Nie mnie oceniać efekty, ale to właśnie odróżnia dobrych pisarzy od rzemieślników – umiejętność oczarowania czytelnika, przełamania jego barier zdrowego rozsądku, jego krytycznej oceny.
7. Dlaczego miejscem akcji w książce Klucz do Helheimu stała się Islandia? Czy miał Pan okazję odwiedzić tę część świata lub planuje Pan taką wycieczkę?
Miałem okazję wybrać się z przyjaciółmi na Islandię, ale zrezygnowałem z powodów, które potem okazały się nieistotne. Takie jest życie. Nie byłem więc na Wyspie Lodu, choć może kiedyś… W powieści Klucz do Helheimu opisuję wyprawę po pradawny skarb wikingów, a gdzie szukać miejsca, które jest z nimi związane i najmniej zmienione na przestrzeni wieków? Nawet genetycznie Islandczycy są wikingami, choć po prawdzie termin wiking, oznaczał kiedyś kogoś w rodzaju pirata i wyprawiano się na wiking, czyli na łupieżcze wyprawy. Jako ciekawostkę dodam, a rozwinięcie tematu znajdziecie w drugiej części mojej tetralogii Wikingowie. Najeźdźcy z Północy, że podczas badań genotypu islandzkiej społeczności natrafiono na geny północnoamerykańskich Indian.
8. W wywiadzie z Anną Bruchal wyrażał Pan nadzieję, że książka doczeka się ekranizacji. Czy sytuacja rozwinęła się jakoś w tym kierunku, a może ten plan pozostaje na razie w sferze marzeń?
Tak, Australijskie piekło to powieść jakby stworzona do filmu w stylu Pan i władca. Na krańcu Świata czy Bunt na Bounty. Problem w tym, że jako powieść historyczna opisująca XVII-wieczną wyprawę statku Batavia z Amsterdamu na Jawę, wymagałaby dla ekranizacji worków ze złotem. Fakt, że pływająca replika statku VOC Batavia istnieje, nieco uszczupla budżet, ale mimo wszystko to nie to, co stworzenie względnie taniego kryminału, którego akcja dzieje się na ulicach przedwojennej Warszawy. Podobnie ma się sytuacja z Wikingami, choć miałem swego czasu pewną przymiarkę, ale barierą okazały się koszty.
Jak będzie z Kluczem? Czekam na oferty. Jedną z największych atrakcji portu w Genui jest replika hiszpańskiego galeonu z XVII wieku – żaglowiec Neptun. Imponujących rozmiarów galeon został skonstruowany w 1985 roku na potrzeby filmu Piraci wyreżyserowanego przez Romana Polańskiego. Jego budowa, jak donoszą źródła, miała pochłonąć aż 7 milionów funtów! Zapraszam na swój blog na stronie: www.radeklewandowski.pl po więcej takich smaczków.
9. Czy Klucz do Helheimu przyniósł Panu jakieś nowe wyzwania, czy raczej praca pisarza i wydawanie książek stało się już dla Pana chlebem powszednim? Szczególnie że tematyka skandynawskich wojowników i mitów nie jest już Panu obca. Czy dokonał Pan nowych, ciekawych odkryć podczas pracy nad tą książką?
Każda książka jest odkryciem, niekoniecznie własna. Pisząc jednak, musimy wgryźć się na tyle mocno w temat, by w ogóle pomarzyć o rozpoczęciu gry z czytelnikiem. W Kluczu było podobnie, a moim odkryciem okazała się przykryta wulkanicznym pyłem osada w Stöng i świat zagadek lateralnych. Przykład zagadki lateralnej: Kochająca mama ma dwóch synów, którzy urodzili się w tym samym roku, miesiącu, dniu i o tej samej godzinie. Mimo to nie są bliźniakami – jak to możliwe? Że niby bracia zakonni? Że chodzi o dwujajowe bliźnięta? Prawda, odpowiedź mamy na końcu języka, ale to pytanie wprowadza nas w błąd, choć odpowiedź jest w gruncie rzeczy oczywista. Jeśli chcecie ją poznać, będzie gdzieś w Internecie, bo w przeciwieństwie do zagadek w Kluczu nie ja jestem jej autorem. Nie zdradzę teraz, by nie popsuć zabawy.
10. Czy w ostatnim czasie czyta Pan dużo książek? Uważa Pan, że kontakt z cudzą literaturą jest ważny, kiedy pisze się własne utwory? A może woli Pan wstrzymywać się z czytaniem podczas pracy nad książką, aby uniknąć wpływu obcej literatury na Pana tekst?
Dużo czytam. Gdy zrobię przerwę, mam problem z rozgrzaniem maszynerii i nim odpalę silniki, musi minąć trochę czasu. Może to kwestia bariery racjonalności, która narasta, bym nie zatracił się w wymyślonych światach? Ale jak u każdego nałogowca, jak już pójdzie, to… Gdy piszę, czytam z kolei niewiele. Często jestem tak wkręcony w powieść i wymyślanie kolejnych przygód, że dodatkowa dawka fantazji i mógłbym nie wrócić.
11. Jaka jest ostatnia książka, którą Pan przeczytał i jakie jest Pana zdanie na jej temat?
Zafascynowała mnie seria książek Wasilija Machanienki i jego Droga szamana. Dobre. Pochłonąłem też serię powieści Briana McClellana o magach prochowych. Super. Polecam też książki Michała Kubicza o starożytnym Rzymie. Klasa.
12. Czy widzi Pan szansę na utrzymywanie się wyłącznie z pisarstwa? A może nigdy nawet nie brał Pan tego pod uwagę?
Od razu: nie brał pod uwagę. Brałem i przez kilka lat, pisząc dla Wydawnictwa Muza, żyłem z pisania i to były najskromniejsze lata mojego życia. Dlatego między innymi obecnie sam wydaję swoje książki i powiem wam, jest dużo lepiej. Wszystkie prawa do dziewięciu napisanych przeze mnie pozycji są w moich rękach, i dobrze. Nie zmienia to faktu, iż jako wydawca straciłem komfort pisania i muszę się zajmować setką innych spraw. Ale kto powiedział, że pięknie pachnąca róża nie dziabnie cię czasem w palec?
13. Czy literatura od zawsze była Pana przyjaciółką? A może trzeba było dorosnąć, by w pełni ją docenić? Czy jako dziecko dużo Pan czytał i dobrze odnajdywał się na lekcjach języka polskiego?
Jestem dyslektykiem, więc lekcje polskiego dzieliły się na ciekawe i beznadziejne dyktanda. Pamiętam, że pisząc pracę na maturze, wykonałem tytaniczną pracę, by ominąć wszystkie słowa, w których mógłbym popełnić błąd. Musicie pamiętać, że biegałem razem z dinozaurami i za moich młodych czasów, nikt nie słyszał o dysleksji czy dysortografii. Oczywiście czytałem dużo, choć w różnych okresach zmieniały się moje możliwości i zainteresowania. Nie polubiliśmy się tylko z kryminałami, a szkoda.
14. Czy praca pisarza poszerzyła Pana horyzonty, dodała pewności siebie, pozwoliła poznać nowych, interesujących ludzi? Czy pisarstwo zaprowadziło Pana w miejsca i sytuacje, które nigdy wcześniej nie były w planach?
Oczywiście. Pisarze to z natury introwertycy, schowani w swoich skorupkach i wyglądający przez małe lub większe dziurki na świat. Generalizuję, ale w większości tak właśnie jest. Pisanie jest automatyczną skrzynią biegów, która pomaga nam przełożyć pracę silnika (pracujący w wielu płaszczyznach świat wewnętrzny) na obrót kół (świat zewnętrzny). Obydwa działają w różnych prędkościach i w nieco odmiennym systemie. Nie znaczy to, że osoby nie będące pisarzami nie mają tego problemu. Zapewne radzą sobie po swojemu, choćby zatracając się w lekturach.
Lubię myśleć o sobie, że stałem się lepszy dzięki pisarstwu, że jestem ciekawszym człowiekiem. Ale czy to prawda, a nie jedynie okadzanie dymem ego? Nie mam przy tym wątpliwości, że generalnie czytający stają się lepsi. Są odporniejsi na tępą propagandę, bardziej wyrozumiali, empatyczni. Nie idealni, ale wczuwając się w bohaterów książek widzą, że świat nie jest jednowymiarowy, że ludzie którzy z początku zdają się być liderami, pękają pod naporem trudności, a miernoty stają na wysokości zadania. Tylko czasem, ale to wystarczy, by z rezerwą osądzać innych.
15. Jak wyglądają Pana plany na przyszłość?
Chcę w tym roku napisać piątą część sagi o wikingach. Howgh!