Po przeczytaniu Małego życia obiecałam sobie, że przebrnę także przez tę książkę. Kiedy kurier przyszedł z paczką, wiedziałam, że nie będę mogła dłużej odwlekać lektury. Przyznam szczerze, że bałam się to czytać; nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Oto przed wami recenzja pierwszej książki Hanyi Yanagihary – Ludzie na drzewach.
Po raz kolejny o autorce
Sądzę, że Yanagihara to cudowna pisarka z potencjałem i mam nadzieję, że na dwóch książkach nie zakończy swojej pisarskiej działalności. Hanya uważana jest za najwybitniejszą amerykańską powieściopisarkę.
Treść Ludzi na drzewach
Norton Perina od zawsze był człowiekiem mierzącym wysoko. Wykorzystywał każdą okazje, aby coś osiągnąć – studia medyczne na Harvardzie, praca u słynnego naukowca. To jednak nie wystarczyło. Gdy główny bohater trafia na tajemniczą wyspę na Pacyfiku, dokonuje imponującego odkrycia. Za to musi zapłacić straszliwą cenę, która pozbawi go wszystkiego, o co walczył.
Jakie wrażenia wywołuje powieść Ludzie na drzewach?
Początek jest trochę nudny. Poznajemy cechy młodego Nortona i relacje łączące go z rodziną, a to, jak odnosił się do swojej matki i z jaką arogancją ją traktował, sprawiło, że go nie polubiłam.
Już na pierwszych stronach książki Hanya zdradza całe zakończenie. Zabieg wydał mi się ciekawy, jednak zepsuł całą zabawę z „domyślaniem się”, mimo wszystko cała historia będąca „pomiędzy” jest na tyle ciekawa, że nie mogłam tak po prostu odłożyć tej powieści.
Yanagihara jest jedną z tych nielicznych perełek literatury, które potrafią za pomocą słów zawładnąć człowiekiem. Przypisy, mimo że były czasami zbyt długie, odgrywały ciekawą rolę. Świat wykreowany wydawał się bardzo realny, nawet przez chwilę myślałam, że to wszystko, co napisała Hanya to prawda.
Kolejny raz autorka porusza trudny temat. Bardzo dokładnie opisuje pracę naukowców, masę badań robionych na szczurach i innych niewinnych stworzeniach. Po pewnym czasie, kiedy główny bohater trafia na wyspę Ivu’ivu, zapomina o wszystkim, czego uczył się przez całe swoje życie. Moralność odrzuca w kąt i robi wszystko, aby osiągnąć coś więcej niż dotychczas.
Yanagihara przedstawia nam obraz typowego naukowca, który zniszczy wszystko, co spotka na swojej drodze, aby spełnić postawiony sobie cel. Badacz, będąc na wyspie, poznaje obyczaje tubylców. Norton jest świadkiem sytuacji, których nigdy nie powinien zobaczyć. Przez chore zdarzenie zapomina o wszelkich zasadach etycznych.
Ludzie na drzewach to nie tylko książka
Hanya podejmuje trudne tematy dotyczące nie tylko nauki, ale także pedofilii. Powieściopisarka obdarzyła głównego bohatera miłością do dzieci. Przyznam szczerze, że pierwszy raz zdarzyło mi się czytać książkę, gdzie wyżej wymieniony problem występuje. Nie ukrywam również, że byłam zaskoczona scenami opisywanymi w powieści, naukowiec próbuje bronić się, uwolnić z sideł pożądania, przeklina siebie za wszystko. Podziwiam Yanagiharę za oryginalne pomysły, które przełamują szablony współczesnej literatury.
W swoich powieściach Hanya porusza problemy, których mamy prawo nie rozumieć. Na myśl przychodzi: „Jak ktoś może wytępić całe stado rzadkich i cudownych zwierząt dla zwykłych badań?„. Yanagihara pokazuje obie strony każdego człowieka. Tą dobrą i tą złą. Działania Nortona też mają swoje powody i skutki, które są wyraźnie zobrazowane i wytłumaczone. Hanya nie usprawiedliwia tych działań, ale uświadamia nam wagę prawdziwych kłopotów.
Podsumowanie
Norton jest genialnym naukowcem, który odkrywa sekret nieśmiertelności. Po opisaniu swojego olśnienia dostaje nagrodę Nobla. Nikt jednak nie wie, że ukrywa straszny sekret. Hanya Yanagihara swoją książką sprzeciwia się schematom.
Przyszła mi do głowy śmieszna myśl, że może tubylcy żyją tak długo, ponieważ nikt im nigdy nie powiedział, że nie powinni.
Moja ocena: 7/10
Zapraszam na recenzję Nowej Tożsamości Eweliny Dobosz