Strona głównaRecenzje książek i komiksówFantastyka, sci-fi, horrorStrażnik Tresaonu – Czy zdołasz ocalić świat przed Złem?

Strażnik Tresaonu – Czy zdołasz ocalić świat przed Złem?

Od dłuższego czasu bałam się chwycić za fantastykę, a zwłaszcza polską. Po wielu nieudanych książkach coś mnie odrzucało, jednak postanowiłam zaryzykować. Nie żałuję, ponieważ Strażnik Treasonu powalił mnie na kolana.  Czytałam go w każdej możliwej chwili; na przerwie w szkole, w autobusie, przed snem, czekając, aż woda na herbatę się zagotuje. Dosłownie wszędzie!

(Wszystkie cytaty pochodzą z książki Strażnik Tresaonu autorstwa Macieja Ruszela)

Co o bohaterach?

Veana – główna bohaterka – od samego początku sprawiła, że nie mogłam jej nie polubić, było w niej coś, co przyciągało czytelnika i kazało czytać dalej. Autor świetnie skonstruował jej charakter, nie oświecają ją same zalety, posiada także wady. Waleczność, odwaga i z pewnością oddanie sprawie, dla której walczy górują, jednak arogancja rzuca cień na pozostałe cechy.

– Herdin wydał mi zgodę. Reszta nie powinna cię interesować – naciskała tracąc cierpliwość.

– Od kiedy to jesteś z naszym panem na „ty”?

– Posłuchaj, kretynie. Być może ocaliłam to miasto, więc może okażesz trochę szacunku i mnie wpuścisz, darując sobie te nędzne przesłuchania, chyba że mój miecz położony na twoim gardle ma ci pomóc w podjęciu decyzji! – odcięła się Veana.

Inni bohaterowie też są godni uwagi. Historia Dena zaintrygowała mnie od samego początku. Zbiegły więzień, który w obliczu zagrożenia pomaga naszej głównej bohaterce, brzmi sztywno, jednak Maciej Ruszel rozwinął ten wątek tak, że lepiej się nie dało. Stworzył opowieść pełną cierpienia, która pozwala nam wczuć się w Dena i daje możliwość zrozumienia jego przeszłości. A Leif? Zakochałam się w nim od początku, żałuję, że jego historia tak się zakończyła, a to dopiero początek! Ruszel stworzył powieść ociekającą w zróżnicowane i interesujące postacie.

Fabuła

Pomysł na historię może jest trochę oklepany. Zło atakuje, Dobro robi wszystko, żeby ocalić świat, jednak autor nie trzyma się sztampowego schematu i co chwilę urozmaica swoją opowieść nowymi, coraz to ciekawszymi zwrotami akcji.  Cała fabuła rozgrywa się w przeciągu kilku dni, wszystkie sytuacje i wydarzenia są ciekawie opisane, co pozwala czytelnikowi idealnie wyobrazić sobie wszystko, co się dzieje. Opis to jedna z nielicznych skaz w książce. Jest ciekawy, ale zastanawia mnie, dlaczego wciśnięto w niego Zmorę. Od samego początku wiemy o istnieniu takiej postaci, jednak w fizycznej formie pojawia się on dopiero w drugiej połowie książki.

Dobro musi czasem zamienić się w większe Zło niż Zło, z którym się mierzy. Zło należy ograniczać, karać z przyjemnością i satysfakcją. Zło powinno cierpieć tak długo i tak boleśnie, żeby zrozumiało, że jest ono nieopłacalne.

Maciej Ruszel miał pomysł na całą historię, nic nie dzieje się w niej przypadkowo i wszystko zostało dokładnie przemyślane. No może z wyjątkiem tego opisu. Styl autora był ciekawie dopasowany do charakterów każdej z postaci, wszystkich opisów walk czy bardziej statycznych momentów. Nic dodać, nic ująć.

Strażnik Tresaonu, czyli świetna historia w pięciuset stronach

Rzadko kiedy mam okazję przeczytać dobrą fantastykę. Na szczęście Strażnik Tresaonu sprawił, że znów mam ochotę zagłębiać się w książki tego gatunku. Maciej Ruszel powalił mnie na kolana swoim debiutem. Mam nadzieje, że szybko wyda następną pozycję, którą będę mogła chwycić w swoje łapki i po raz kolejny zatracić się interesującej historii.

Co ciekawe, autor nie przedstawia nam tylko dobrej fantastyki z demonami, magicznymi stworzeniami i magami. Nie raz musiałam pomyśleć nad sensem przekazanych mi słów. Ruszel zaskakiwał mnie swoimi przemyśleniami na temat Dobra i Zła.

Zemsty nie da się powstrzymać, tak samo, jak pędzącej lawiny śnieżnej. Każdy akt zemsty niesie za sobą już tylko gorsze zbrodnie. Ten, kto się mści, nosi ranę a ten, kto ją zadał, jest ostrzem – ostrzem, które musi zostać roztrzaskane na części.

Jeszcze jedna rzecz, która mnie zaczarowała, to poczucie humoru bohaterów. Można powiedzieć, że czasami żarty były prymitywne, ale jednak idealnie wpasowujące się cały klimat.

– A wiesz, dlaczego nic nie rozumiesz? Bo zwyczajnie jesteś głupi.

Zakończenie

Już po stu stornach uważałam, że książka jest świetna. Ja wtedy życia nie znałam… Zakończenie cały czas trzyma w napięciu. Akcja nie pozwala oderwać się od czytanego tekstu. Znowu muszę przyznać, że Maciej Ruszel świetnie operuje słowem. Opisy walk pochłonęły mnie bez końca. Strażnik Treasonu skończył się w takim momencie, że gorzej się nie dało. Liczę, że wkrótce poznamy dalsze losy Tresaonu, bo to wszystko  nie może się tak skończyć!

Podsumowując

Maciej Ruszel zachwycił mnie swoim debiutem. Strażnik Tresaonu to nie tylko typowa fantastyka, a powieść ociekająca w ciekawe przemyślenia, realistyczne sceny walki i genialnych bohaterów.

Moja ocena: 9/10

(Nie ma dziesięciu za ten spojler o Zmorze w opisie)


Inna wersja Hermiony – recenzja fanfika HP 

Newsy o kulturze

Przeczytaj także

Zostaw komentarz

Wprowadź swój komentarz
Wprowadź swoje imię

Dodaj do kolekcji

Brak kolekcji

Tutaj znajdziesz wszystkie wcześniej stworzone kolekcje.