Akcja, której nie było
Suplementy siostry Flory Stanisława Syca są książką, której nie czyta się dla fabuły. Opowiada o klasztorze karmelitanek bosych, wśród których żyje podprzeorysza Flora. Siostra jest znana z tego, że doznaje objawień i mówi językami. Z tego powodu klasztor odwiedzają liczni pątnicy, którzy pragną spotkać świętą osobę i usłyszeć jej słowa. Zakonnica nie zawsze jest w stanie przemawiać do tłumu, dlatego pisze suplementy zawierające jej przemyślenia i nauki.
W ciągu kilku lipcowych dni, kiedy dzieje się akcja powieści, zakonnice kiszą kapustę, przygotowują się do najważniejszych obchodów świątecznych oraz dbają o krowę, która lada chwila będzie się cieliła. I to tyle, jeśli chodzi o fabułę. Dużo więcej dzieje się w warstwie językowej, bo Syc napisał tę opowieść językiem stylizowanym na święte teksty religijne. Używa przy tym mnóstwa imiesłowów, powtarza te same informacje w kilku konstrukcjach gramatycznych, stosuje charakterystyczny szyk zdania. Tym samym jego tekst jest początkowo trudny w odbiorze. Z każdą stroną jednak przyswajałam go łatwiej. Udało mi się pokonać początkowe zniechęcenie, jednak do samego końca nie doczekałam się odpowiedzi na pytanie – w jakim to wszystko celu?
Między formą a treścią
Suplementy siostry Flory są popisem stylistycznym i nietypową satyrą, jednak brakuje w niej czegoś więcej. Nie wiem, jaki jest cel tej książki, jakie miała zrobić wrażenie, jakie uczucia wywołać. O ile można długo mówić o tym, jak to jest napisane, to bardzo mało jestem w stanie powiedzieć, o czym jest utwór Syca. Z pewnością jest satyrą na współczesne społeczeństwo, skupione na zdobywaniu pieniędzy i coraz bardziej oddalające się od duchowości. Dotyka też tematu walki o władzę pomiędzy siostrą Florą a przeoryszą. Delikatnie i nienachalnie wskazuje dwulicowość osób duchownych. Jeśli miała opowiedzieć o czymś więcej, to ja tego niestety nie dostrzegłam.
Myślę, że Suplementy siostry Flory to jedna z tych książek, o których samemu trzeba sobie wyrobić zdanie. Jest nietypowa, świeża i zabawna. Polecam ją czytelnikom, którzy bardziej cenią formę, niż treść i szukają w literaturze czegoś zupełnie nowego. Eksperyment Stanisława Syca z pewnością intryguje, ale sądzę, że nie zachwyci tłumów. I przecież nie musi.
Warto jednak zauważyć, że książka jest debiutem. A skoro spod pióra debiutanta wychodzi tak pomysłowa, niebanalna i bogata językowo powieść, można oczekiwać, że następne utwory okażą się bardziej dopracowane pod względem treści. Mimo że mam mieszane uczucia po tej lekturze, to będę wyglądała następnych tekstów Syca.
Poszukiwaczy dobrej książki zachęcamy do przeczytania naszego zestawienia wrześniowych nowości w literaturze pięknej!