Kim jest trzecia osoba?
Trzecia osoba opowiada o sprawie zaginięcia Mirosława i Moniki Bresiów, którzy trzydzieści lat temu zostawili trójkę dzieci w środku lasu i zniknęli. Poszukiwania policyjne nie dały rezultatów, nie były zresztą zbyt wnikliwe. Dziećmi zaopiekowała się babcia Halina, a o zaginionych zapomniano na długie lata. Jednak sprawa wróciła, kiedy zainteresował się nią Sławek Dębski, nastolatek, który razem z rodzicami zamieszkał w dawnym domu Bresiów. Chłopak prawdopodobnie odkrył prawdę o dawnej zbrodni, jednak nie zdążył jej nikomu wyjawić, gdyż sam zaginął. Wkrótce jego ciało odnaleziono we wspólnym grobie z Bresiami w lesie w pobliżu bunkrów.
Rozpoczyna się policyjne śledztwo, choć nie ma żadnych podejrzanych. Sławek nie miał zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Był samotnikiem i popadał w coraz gorszy nastrój, przez co rówieśnicy się od niego odsuwali. Jednym z ostatnich był Julian, który prowadził w internecie podcast o tematyce true crime. W jednym z odcinków poruszył temat zaginięcia Mirosława i Moniki, jest więc ważnym źródłem informacji nie tylko dla policji, ale i dla dzieci Bresiów — Marcina, Mileny i Matiego. Marcin kupił dom w pobliżu dawnego miejsca zamieszkania, więc może obserwować wypadki z bliska. Milena początkowo wolałaby nie rozgrzebywać starych ran, jednak z czasem również angażuje się w śledztwo. Mati, młodszy o sześć lat od rodzeństwa, nie interesuje się przeszłością, bo niemal wcale nie pamięta rodziców. Wkrótce jednak prawda wyjdzie na jaw.
Pamiętamy nie zawsze rzeczywistość
Trzecia osoba eksploruje dwa istotne wątki — kwestię zawodnej pamięci, która ma taką właściwość, że czasami uznaje za prawdę coś, co wcale się nie wydarzyło. Dzieci, które w momencie zbrodni miały po 8 i 9 lat, złożyły zeznania, które zostały na nich wymuszone. Z czasem uwierzyły, że ich historia była prawdziwa. Pamięć zadziałała jak filtr, który pozostawił tylko obraz stworzony na potrzeby ukrycia prawdziwych wydarzeń. A ten jest pełen niejasności oraz niepozornych anomalii obserwowanych w zachowaniu bliskich.
Drugim, równie istotnym wątkiem powieści, jest choroba psychiczna. Sławek stopniowo, lecz zauważalnie, zaczyna popadać w jakiegoś rodzaju obłęd. Po tym, jak z aktywnego i wesołego chłopaka przemienił się w zamkniętego w sobie ponuraka, znajomi odsuwają się od niego. Jedno niepowodzenie, czyli niedostanie się na studia, poważnie naruszyło całą jego strukturę psychiczną, a rodzice nie byli w stanie zareagować na czas. Niektórzy dostrzegli w jego zachowaniu zaczątki schizofrenii, bo Sławkowi zdarzało się gadać do siebie.
Dobre pióro
Anna Kańtoch to, w mojej ocenie, jedna z najlepszych polskich twórczyń literatury z dreszczykiem. W Trzeciej osobie świetnie pokazała atmosferę małych polskich miasteczek, gdzie plotki potrafią być tak mocno osadzone w głowach mieszkańców, że zakrzywiają rzeczywistość i utrudniają policyjne śledztwo. Wszyscy niby się znają, a tak naprawdę niewiele o sobie wiedzą. Autorka ma prawdziwy talent do opisywania takich miejsc i zamieszkujących je ludzi. Bohaterowie powieści są autentyczni. Policjanci to zwykli ludzie, którzy nie wyglądają na superbohaterów, ale z trudem i zaangażowaniem brną przez siatkę niedopowiedzeń i drobnych szczegółów, by dotrzeć do prawdy. A zbrodniarze to szarzy ludzie, posiadający rodziny i z czułością się nimi zajmujący. Impulsem do morderstwa czasami może się stać coś zupełnie niewinnego, co, w połączeniu ze specyficzną konstrukcją psychiczną, daje dramatyczne efekty.
Trzecia osoba wciąga bez reszty. Ta historia czyta się sama. Odkrywanie razem z bohaterami prawdy o przeszłości nie jest proste. Autorka doskonale ukrywa rozwiązanie zagadki, kierując uwagę czytelnika na poszlaki, które prowadzą na manowce. To dobrze napisana historia, w której śledztwo policyjne nie znajduje się na pierwszym planie. Bardziej skupia się na psychologii, pokazaniu tego, jak człowiek może zadziałać w pewnych okolicznościach. Bardzo polecam.
Przeczytaj naszą recenzję innej książki Anny Kańtoch pt. Samotnia!