Warta z pozoru jest normalną nastolatką. Pracuje w małej kawiarni, mieszka z rodzicami i się uczy. Jednak jej druga strona, ta czarodziejska, prowadzi o wiele ciekawsze życie. Szczególnie kiedy ona i jej przyjaciele stają do pojedynków z reprezentantami Jasnych.
Wkrótce we Lwowie ma się rozpocząć Gra. Potyczka pomiędzy siłami Ciemnych i Jasnych, w której stawką jest władza w Konglomeracie na sto lat i spełnienie dowolnego życzenia. Uczestnicy nie są do końca pewni, z czym mają się zmierzyć.
Warta w grze poznaje Zlatana, tajemniczego czarodzieja, którego pochodzenie i moc są gdzieś pomiędzy frakcjami. Mężczyzna z każdą stroną jest coraz bardziej tajemniczy. Jest to postać dość ciężka w odbiorze i nieprzewidywalna. Podejmuje szalone decyzje, jego zachowanie jest coraz dziwniejsze. Trudno go polubić, co tylko potwierdza się na końcu książki.
Zlatan i Warta to nie jedyne postaci w Warta w grze
Lucem, Lucent, Ari, Alter. Natalia Matoliniec nie popisała się kreatywnością w doborze imion. Wszyscy bohaterowie są tak samo szarzy i bez wyrazu, a ich imiona zlewają się w jedno. Ciężko ich od siebie odróżnić i łatwo pomylić. Krwawa Gra czy zwykłe podchody?
Cała ta wielka „Gra”, o której trąbi cały magiczny świat, zapowiada się jako coś wielkiego i nieskończenie fantastycznego. W rzeczywistości jest to gra w chowanego i podchody. Gracze jednej strony muszą pochwycić ofiarę drugiej i jej krwią zapieczętować wcześniej odnaleziony znak. Pojawia się kilka sytuacji, kiedy dochodzi do starcia między graczami, jednak nie ma to większego wpływu na lekturę.
Warta w grze, to pierwsza książka autorstwa Natalii na polskim rynku i choć okładka zachęca od czytania, to każda strona jest coraz bardziej problematyczna. Fabuła niemiłosiernie się ciągnie w niektórych momentach, by po chwili zrobić przeskok czasowy. Zakończenie jest chaotyczne, pełne domyślania się i niepotrzebnych „zapychaczy”.
Plusem książki jest jej prostota i jednoczesna dokładność
Historia Warty dopasowana jest do młodszego czytelnika, ale jednocześnie świat opisany jest z dbałością o szczegóły. Nie omijają nas żadne zasady, historia i tradycje czarodziejskie we Lwowie. Znamy reguł Gry, jej założenia i szczegóły. Natalia nie pozostawia stworzonego przez siebie świata do naszej interpretacji.
Ale i tu jest mały minusik – w całej tej magii i fantastyce ciężko jest wyczuć klimat Lwowa, miasta tak nam bliskiego. Potencjał tego miejsca został kompletnie zignorowany i obniżony do poziomu zwykłej mieściny. Tak naprawdę mogłaby to być Praga czy Gdynia i nie zrobiłoby to większej różnicy.
Język nie powala, a fabuła nudzi
Ciężko zorientować się w tym, do kogo jest skierowana książka. Choć wydaje się być przeznaczona dla nieco starszych, sądząc po potocyzmach i lekkim języku, można zauważyć, że autorka celowała w młodszą publiczność.
Fabuła zaś jest chaotyczna, trudno się połapać i zaczyna nudzić po chwili. Przez to trzeba rozłożyć lekturę na kilka razy.
Warta w grze oferuje rozrywkę dla młodszych czytelników. Dorosłym może się spodobać, choć nie będzie to najlepsza lektura, jaką kiedykolwiek przeczytacie.