Jej teksty już od kilku lat możemy czytać na polskim Wattpadzie. Na początku tego roku zadebiutowała ze swoją Sentymentalną bzdurą. A w tym miesiącu odda w nasze ręce Negatyw szczęścia. Inizio i Negatyw szczęścia. Fine. Ludka Skrzydlewska, bo o niej mowa, zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań na temat swoich historii, bohaterów i planów literackich. Przeczytajcie!
Twoja pisarska kariera jest w ścisłej mierze powiązana z Wattpadem, gdzie nadal znajdziemy kilka twoich tekstów, i gdzie nadal publikujesz. Wydanie książki to jednak zupełnie inna bajka. Jak się czujesz z tym, że w ręce czytelników pod koniec tego miesiąca trafi twoja trzecia i czwarta książka?
Negatyw szczęścia to moja najstarsza historia, która doczeka się wydania. Powstała ładnych parę lat temu, kiedy byłam jeszcze na studiach, i opowiada o młodej fotografce, która przeprowadza się z Polski do Mediolanu, by dzięki protekcji matki podjąć pracę w tamtejszym domu mody… i oczywiście zawrócić w głowie pewnemu przystojnemu Włochowi. Kiedy pisałam tę historię, absolutnie nie sądziłam, że będzie wydana, dlatego bawiłam się nią i dlatego okazała się potem na tyle długa, że trzeba było ją podzielić na dwa tomy. Generalnie trochę obawiam się reakcji czytelniczek na tę historię, bo jest zdecydowanie mniej dojrzała od moich nowszych tekstów. Niecierpliwie jednak czekam na opinie i zawsze cieszą mnie recenzje, zwłaszcza że do tej pory w większości były pozytywne.
Stworzyłaś już wiele książek – wydanych czy też nie. To wiele nowych historii, nowych bohaterów. Niesamowite wątki fantastyczne, pełne napięcia, kryminalne. Czym dla ciebie jest pisanie i skąd czerpiesz inspirację?
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie pisać. W głowie kłębi mi się tyle historii, które po prostu domagają się spisania, że gdybym nie przelewała ich na elektroniczny papier, pewnie bym eksplodowała. To dla mnie jak oddychanie, a klawiatura jest jak przedłużenie ręki, zwłaszcza że piszę od dziecka, więc jestem do tego strasznie przyzwyczajona. Inspiracja czai się wszędzie, wystarczy być na nią otwartą. Ostatnio wymyśliłam nową fabułę dzięki przyjaciółce. Wystarczyło jedno jej zdanie o wieczorze panieńskim, na który się wybierała, by w mojej głowie pojawiła się cała historia. Zapewne jej nie opuści, dopóki nie spiszę całości.
A jak to jest z czasem? Jak godzisz taką ilość pisania, pracę i życie osobiste?
Zazwyczaj nie mam z tym większych problemów. Praca, obowiązki domowe, spotkania z przyjaciółmi i rodziną – to jest na pierwszym miejscu. Całą resztę wolnego czasu staram się poświęcać pisaniu. Po prostu.
Chciałam porozmawiać z Tobą przez chwilę o bohaterach, których tworzysz. Pozwolę sobie tutaj nawiązać zarówno do wydanych książek, jak i tych, które czytałam jeszcze na Wattpadzie. Twoje bohaterki są bardzo charakterne i pyskate. W większości przypadków lubią rozwiązywać problemy po swojemu – Indy szuka przyczyn defraudacji, a Sasha szpiega. Laney kontaktuje się z seryjnym podpalaczem, a Reese z porywaczem. Danielle i Jade grzebią w podejrzanym świecie. Roxie w działaniu na własną rękę przebija wszystkie wymienione tu bohaterki. Szczerze powiedziawszy niewiele jest takich kobiet w literaturze w dzisiejszych czasach.
Dlaczego właśnie taka kreacja kobiet, a nie inna?
Chyba dlatego, że sama taka jestem. Uparta i za wszelką cenę niezależna, biorę sprawy we własne ręce, zamiast czekać, aż ktoś mi pomoże. Moje bohaterki obrazują moje poglądy, że kobieta nie musi być uzależniona od faceta i tylko na nim polegać, gdy chodzi o jej bezpieczeństwo. Dlatego chodzą na kursy samoobrony, strzelają i potrafią kombinować. Zresztą takie postaci są moim zdaniem po prostu ciekawsze i dzięki nim ich relacje z głównymi bohaterami są ostrzejsze i bardziej emocjonujące.
Wspomnijmy też na chwilę o bohaterach płci męskiej. Vincent jest ponurym mrukiem, a Wes wydaje się mu dorównywać. Rex to jeszcze wyższy poziom. Skąd pomysł na takie mrukliwe i ponure postacie?
Chyba po prostu lubię, kiedy bohaterowie są w jakiś sposób niedoskonali. Może są podobni, ale każdy z nich jest mrukiem na swój sposób i z własnych odmiennych powodów. Nic na to nie poradzę, że po prostu lubię takich ponurych facetów, którzy niewiele mówią i nie zwierzają się ze swoich uczuć – a gdy mogę ich skonfrontować z Roxie, która urokiem osobistym umie wkupić się w łaski całego miasteczka, czy z wygadaną Indy, która potrafi rozmawiać z każdym i załatwić wszystko, to tym ciekawsze wydają mi się relacje między bohaterami.
Na stronie wydawnictwa Editio możemy znaleźć zapowiedzi trzech kolejnych tekstów, które wyjdą z Twojej ręki. Powiesz nam, czego możemy spodziewać się po historiach Danielle i Kinga, Owena, Reese i Josie oraz Roxie i Wesa?
Każda z tych historii jest dla mnie na swój sposób wyjątkowa. Król grzechu to moja próba zmierzenia się z większą ilością erotyki niż dotychczas w nieco mroczniejszym tekście – zobaczymy, z jakim skutkiem. Opiekunka to historia ze sporą różnicą wieku – trzynaście lat – i samotnym ojcem, który nigdy nie chciał być ojcem, oraz opiekunką, która za bardzo przywiązuje się do cudzego dziecka. Przeczucie natomiast to tekst, o którego odbiór boję się chyba najbardziej – poza romansem jest tam dosyć zaskakujący wątek kryminalno-fantastyczny, który trzeba potraktować z lekkim przymrużeniem oka. Świetnie bawiłam się przy pisaniu tego tekstu i mam nadzieję, że równie dobrze podczas lektury będą się bawić czytelniczki.
Na Wattpadzie nadal możemy znaleźć kilka kolejnych twoich powieści. W przyszłym tygodniu planujesz zakończyć publikację Króla Enigmy, niedawno zaczęłaś dodawać rozdziały Lęku wysokości. Jakie są Twoje dalsze wattpadowe plany?
Póki co będę skupiać się na Lęku wysokości. To jeden z moich ulubionych tekstów, biurowy romans dziejący się w świecie niedalekiej przyszłości, w którym rządzą korporacje. Jest w nim mnóstwo intryg, kłamstw i zwrotów akcji, a przede wszystkim zakazana relacja głównych bohaterów. W zanadrzu mam jeszcze jedną gotową historię, którą pewnie zacznę publikować później – z naprawdę ostrą bohaterką, która walczy o siebie i o życie siostry w pewnym pełnym uprzedzeń miasteczku na Południu. Bardzo lubię ten tekst, ale nie jest łatwy w odbiorze, bo przelałam w niego wszystkie własne frustracje związane z często wciąż nierównym traktowaniem kobiet. A co dalej? Tego jeszcze nie wiem. Planów na historie mam mnóstwo, jestem teraz w trakcie pisania kolejnej, ale wolałabym o nich nie opowiadać, póki nie będą skończone. Powoli wychodzę z twórczego dołka, jaki zafundował mi splot różnych nieprzyjemnych wydarzeń w maju i czerwcu, i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Wywiad z Eweliną Dobosz – Legalna kultura z perspektywy autora