Twoja powieść balansuje na pograniczu grozy, psychologii i tajemnicy. Jak definiujesz gatunek, w którym tworzysz – i czy w ogóle czujesz potrzebę takiej definicji?
Jeśli miałabym definiować, to moje książki zawsze zawierają w sobie coś niezwykłego – to na ten moment najtrafniejsze określenie mojej twórczości. Zwykle pojawiają się u mnie tajemnice, te rodzinne i nie tylko. Piszę najchętniej to, co sama chciałabym przeczytać.
Mam na koncie powieści urban fantasy i typowo obyczajowe, a stoją w księgarniach na półkach „fantastyka” oraz „powieść obyczajowa”. Nazwy gatunkowe nie zawsze odzwierciedlają w pełni złożoność książek, przekonałam się o tym głównie jako czytelniczka, później autorka. Przy użyciu krótkiego hasła gatunkowego ciężko zawsze trafnie zaklasyfikować dany utwór, jednak definicje są potrzebne wydawcom, aby móc promować i sprzedawać powieści.
Motyw lalek bywa metaforą manipulacji, dzieciństwa, duszy uwięzionej w ciele. Co oznacza on dla Ciebie w tej książce?
Kiedy opisuję daną historię, już nie analizuję motywów i symboliki. Na to poświęcam czas przed rozpoczęciem pierwszego zapisu tekstu. Często sięgam po rzeczy, które przyciągają moją uwagę na dłużej. Uwielbiam wszystko, co opisać można jednocześnie jako nadnaturalne i przyziemne, zależnie od odbioru rzeczywistości bohatera w danym momencie fabuły. Są to ludowe wierzenia np. o duchach i demonach, wiedźmach, magii i tak dalej. Elementem wierzeń są również przedmioty, którym przypisuje się ochronne lub przeklęte właściwości, czyli m.in. figurki, lalki.
Jeśli miałabym podać konkretny czas, w którym lalki zadomowiły się w mojej głowie jako pisarski pomysł, to było około 8 lat temu. Od kiedy odwiedziłam muzeum lalek w Lizbonie, nie potrafiłam otrząsnąć się z wrażenia, jakie na mnie wywarły. Nieruchome oczy, a jednak sprawiające wrażenie śledzących każdy mój krok. Zadałam sobie pytanie: czy te dziesiątki, a może i setki sztucznych twarzy mają coś na kształt duszy? A jeśli posiadałyby dusze, to czy bylibyśmy w stanie rozpoznać to w pozornie martwym przedmiocie?
Twoi bohaterowie często niosą ze sobą cieniste historie i emocjonalne bagaże. Czy pisanie takich postaci jest dla Ciebie formą autoterapii czy raczej świadomym zabiegiem literackim?
Bohater bez doświadczeń jest nijaki i trudny do zaakceptowania przez czytelników. Nie ma osoby bez problemów, więc moje postacie również je mają, aby być jak najbardziej ludzcy. Dzięki temu łatwiej takiego bohatera zaakceptować.
Czasem spotykam się z rozważaniem na temat tego, ile z autora jest w jego książce. Nie mam na to jasnej odpowiedzi, bo każdy pisarz ma do tego inne podejście. W swoich książkach po prostu opowiadam historie.
Powieści nie są dla mnie formą autoterapii czy też arteterapii, mam od tego o wiele skuteczniejsze narzędzia. Myślę też, że to nie byłoby całkiem fair w stosunku do czytelników, bo to oznaczałoby, iż automatycznie stawaliby się kimś na kształt spowiedników. To jest moje osobiste odczucie i nie wszyscy muszą się z tym oczywiście zgadzać. Znam pisarzy, których utwory ewidentnie zawierają sporo z nich samych i osób z ich otoczenia. W takich wypadkach zastanawiam się, na ile warto obnażać siebie i bliskich podczas pisania.
Jak wyglądał proces pracy nad Domem Lalkarki? Czy to była historia, która „przyszła” do Ciebie nagle, czy raczej długo dojrzewała?
Dom Lalkarki po prostu napisałam, jak każdą swoją książkę. Pomysł przyszedł do mnie w zasadzie sam, od postaci Lalkarki. Tak zresztą mam: nie potrafię przyspieszyć procesu wykluwania się książki. Albo dana historia we mnie rezonuje dostatecznie mocno, albo nie będzie się jej dobrze pisało. Nie potrafię się zmusić do czegoś, do czego nie jestem przekonana. Pomysł wykluwa się we mnie tak długo, jak długo potrzebuje tego dana historia. Potem pomysły testuję, pisząc opowiadania albo pojedyncze sceny książek. Czasem czuję, że jako pisarka jedynie spisuję historie, które domagają się opowiedzenia. Moim zadaniem jest przedstawić je tak, aby trafiły do odpowiednich czytelników.
Pisanie Domu Lalkarki zaczęłam od spisania pomysłu na osobę Lalkarki i miejsca akcji. Równolegle pojawili się główni bohaterowie (wiedźma Mika i czarownik Juliusz) i historia ich poznania się, którą opisałam w opowiadaniu Śpiące miasteczko (z antologii To nie była zwykła miłość). W podobnym czasie w osobnym opowiadaniu Biała koza lepsza niż żadna (z antologii Cukierek albo psikus) opisałam też Jeremiego, bohatera pojawiającego się na początku książki, a w jeszcze innym (jeszcze niewydanym) historię bliźniaków sprzed początku akcji Domu Lalkarki.
Czy podczas pisania korzystałaś z inspiracji wizualnych – zdjęć, obrazów, filmów? A może zadziałała tylko wyobraźnia?
Tworząc, myślę m.in. przestrzenią, o ile można tak to opisać. Może dlatego ciągnęło mnie do kierunku architektura krajobrazu. Uwielbiam też wszelką sztukę wizualną, więc kiedy tworzę książkę lub opowiadanie, często sięgam po tego typu inspiracje. Szkicuję rozkłady domów bohaterów i całe miasto, szukam elementów ich ubiorów, zapisuję wszelkie szczegóły w formie wizualno-tekstowej tablicy inspiracji. Każda postać ma w moich notatkach własne miejsce z takimi detalami na swój temat.
Jakie znaczenie mają dla Ciebie domy w literaturze? Bo w Twojej książce dom to coś znacznie więcej niż tylko przestrzeń.
W wersji roboczej książkę nazwałam po prostu Lalkarka. Dom Lalkarki pojawił się później i od razu się w tej wersji zakochałam, bo nie jest jednoznaczna. Dom to nazwa miasteczka, ale i budynek mieszkalny. Dom bohatera odzwierciedla jego osobę, sposób życia. Jednak dom to przede wszystkim przestrzeń osobista, w której zrzucamy maski. Nie musimy już niczego udawać, bo cała publiczność została za zamkniętymi drzwiami. W domu stajemy się w pełni sobą, tym właśnie jest dla mnie Dom, mój i ten książkowy. Stajemy tam w swojej prawdzie przed lustrem, przestajemy ukrywać m.in. intymne emocje. W powieści główne postacie próbują rozwiązać zagadkę: kim jest Lalkarka, o której wspomina im mieszkanka niemal wymarłego miasteczka. Juliusz i Mika odkryją więc prawdę o Lalkarce i miasteczku Dom, a także prawdę o sobie.
Czy jest jakiś moment w książce, który szczególnie mocno przeżyłaś jako autorka? Scena, która została z Tobą dłużej niż inne?
Jako pierwsza przychodzi mi na myśl sama końcówka Domu Lalkarki. Zawsze ciężko mi się rozstać z bohaterami! Oprócz niej jest wiele innych scen, które mocno we mnie wybrzmiewają. Powieść jest czystą fikcją literacką, ale zawiera w sobie mnóstwo moich pisarskich emocji, które wplotłam między słowa niczym tytułowa Lalkarka, wtłaczająca dusze w kukły.
Jak reagujesz na interpretacje swoich tekstów, które różnią się od Twojej pierwotnej intencji? Pozwalasz czytelnikowi czytać „po swojemu”?
Uwielbiam interpretacje czytelników. Zawsze chętnie je przygarniam, przyglądam się im. Bardzo się cieszę, kiedy czytelnicy dzielą się ze mną swoim odbiorem mojego tekstu.
Jeśli wszyscy odbieraliby moje teksty identycznie, zaczęłabym się zastanawiać, czy to są faktycznie różne osoby. Ludzie różnią się między sobą życiowymi doświadczeniami, a więc i tym, w jaki sposób postrzegają rzeczywistość wokół siebie. Dotyczy to również czytanych tekstów.
Każda nowa interpretacja książki ją ubogaca i sprawia, że powieść żyje na nowo.
Na koniec – jaką jedną radę dałabyś osobie, która chce pisać, ale boi się zacząć?
Jeśli nie zaczniesz, nie przekonasz się, czy pisanie to to, co chcesz robić. Dla każdej osoby, która się obawia zacząć pisać, pocieszeniem może być fakt, iż każde zdanie, nawet najbardziej zawiłe, można poprawić, a w najgorszym wypadku wykasować i napisać od nowa. Jedynie praktyka pisarska zbliża osobę piszącą do celu, jakim jest ukończenie tekstu.
Kolejna książka Pauli Uzarek ma zostać wydana przez Wydawnictwo HM.