TAJEMNICA DIABELSKIEGO OKA
Pewnego letniego wieczoru Nan, Jane, Edie i Luce udają się nad jezioro, by uczcić ostatnie chwile wakacji. Do domu wraca tylko ta pierwsza i utrzymuje, że nie ma pojęcia, co się wydarzyło. Jej przyjaciółki po prostu… zniknęły.
Rok później, w rocznicę tego tragicznego wydarzenia, niespodziewanie jedna z zaginionych nastolatek wyłania się z wody. Cała i zdrowa. Gdy inni się cieszą, Nan odczuwa coś wręcz przeciwnego… bo to ona zabiła te trzy dziewczyny. Żadna więc nie powinna wrócić żywa.
NOWY ULUBIENIEC
Kolejna dziesięciogwiazdkowa lektura w tym roku na moim czytelniczym koncie! Zdaję sobie sprawę z faktu, że Zabójcze istoty nie są idealne, ale tak dobrze się bawiłam podczas czytania, że nie mogę przyznać im innej oceny. Kupił mnie przede wszystkim bardzo ciekawy pomysł na fabułę. Zaginiona osoba, która powinna wąchać kwiatki od spodu, niespodziewanie powraca? Jej „zabójca” pocący się z tego powodu? Nie spotkałam się dotąd z czymś takim. Nie ma tu zatem elementu zaskoczenia, kto zabił, bo to wiemy już z opisu. Tajemnicą jest to, co tak naprawdę się wydarzyło nad tym jeziorem, dlaczego Nan zabiła swoje przyjaciółki. Autorka świetnie przedstawiła ten pomysł. Tak mnie wciągnęła ta sprawa, że jak zaczęłam czytać, to przestałam dopiero wtedy, gdy dotarłam do ostatniej strony. Musiałam poznać prawdę, inaczej nie zasnęłabym! A jest ona przerażająca – zupełnie nie przewidziałam zakończenia. Rory Power udało się mnie zaskoczyć, więc za to też należy się wysoka ocena.
NIBY ZŁA, A JEDNAK DAŁA SIĘ LUBIĆ
Dodatkowe punkty przyznaję za to, że mamy tutaj protagonistkę, która tak naprawdę jest tą złą, co nie zdarza się tak często w powieściach. Nan zabiła swoje przyjaciółki i otwarcie przyznaje się do tego przed czytelnikami. Może nie powinnam czuć do niej sympatii, ale łapałam się w kilku momentach na tym, że jednak trzymałam jej stronę w starciach z Luce. Lubiłam jej czarny humor – niektóre jej teksty mnie bawiły, choć dotyczyły śmierci dziewczyn: „Luce nie pamięta? Taa, jasne. Kiedy niby miałam aż takie szczęście?”, czy: „Boże, zabiłam cię, Luce – w ogóle cię to nie obchodzi?”.
TYM RAZEM BEZ FANTASTYKI
Sądziłam, że Zabójcze istoty tak jak Toxyczne dziewczyny będą zawierać elementy fantastyczne, tymczasem rozwiązanie zagadki jest przyziemne. Do finału nie byłam jednak tego pewna. Zastanawiałam się, czy Luce faktycznie wróciła z zaświatów, czy przeżyła jakimś cudem i ukrywała się przez ten rok. Liczyłam na ten pierwszy obrót sprawy, ale powiem szczerze, że nie byłam rozczarowana ostateczną wersją zdarzeń. Power tak to napisała, że nie przeszkadzało mi, iż była to jednak „normalna” historia.
Power zmienia zwykłe wiązanie włosów w scenę grozy
Na plus zasługuje też fakt, że chociaż to nie horror, tylko thriller, to i tak przez większość książki czułam niepokój, bałam się, co zaraz się stanie, jak w slasherze. Power bardzo często potrafiła wywołać we mnie dreszcze. Ma talent do tworzenia opisów wywołujących tego rodzaju emocje. Najlepiej świadczy o tym fakt, że drżałam podczas sceny, gdy Luce i Nan zostały same i ta pierwsza zaoferowała bohaterce, że zwiąże jej włosy. Prosta czynność, a bałam się, czy Nan nie straci głowy.
UCZTA DLA OCZU
Na samym końcu zatrzymajmy się chwilę przy okładce. Nie powinno się po niej oceniać książki, ale ta jest przepiękna i zachęca do lektury. Dawno żadna tak mnie nie zachwyciła. Wielkie brawa należą się jej twórczyni, Kei Loewe. Ilustracja przywodzi mi na myśl Dom sióstr marnotrawnych. Bardzo lubię taki styl. Szkoda, że polskie wydanie nie ma barwionych brzegów – pięknie by dopełniły całości. Jeżeli powstałoby kiedyś wydanie kolekcjonerskie, to chętnie się skuszę!
PODSUMOWANIE
Zabójcze istoty to idealna lektura nie tylko na summerween, ale też na czekający nas niebawem maraton halloweenowy. Jest wciągająca i dobrze napisana, z satysfakcjonującym finałem. Liczę, że wydawnictwo Jaguar ma w planach wykupić prawa do Burn Our Bodies Down, innej jednotomówki Rory Power – ukazała się bowiem za granicą już pięć lat temu, a nadal nikt jej nie przetłumaczył. Czas najwyższy!
Jeżeli Zabójcze istoty przypadły Wam do gustu, sprawdźcie recenzję slashera YA – Zło czai się w nas.