Dwór srebrnych płomieni to kolejny tom bestsellerowej serii Sarah J. Maas, rozpoczynający nowy etap historii w świecie fae. Fabuła skupia się tym razem na Neście, najstarszej z sióstr Archeon. Do tej pory była w cieniu, ale teraz ma szansę zabłysnąć. Czy dobrze wykorzystała swoje pięć minut?
POWRÓT DO ŚWIATA FAE
Akcja powieści Dwór srebrnych płomieni rozgrywa się zaraz po zakończeniu wydarzeń z poprzedniego tomu. Wojna z Hybernią wreszcie przeszła do historii i w Prythianie zapanował długo wyczekiwany pokój. Jednak mieszkańcy musieli zapłacić za niego wysoką cenę, o czym szybko nie zapomną. Nie da się bowiem wymazać z pamięci okrucieństwa wojny oraz poniesionych w jej trakcie strat. Boleśnie przekonała się o tym Nesta Archeon, siostra księżnej Dworu Nocy. Odarta z człowieczeństwa przez Kocioł, próbuje znaleźć swoje miejsce wśród długowiecznych, potężnych istot. Nie ułatwiają jej tego dręczące ją myśli o śmierci ojca, za którą czuje się odpowiedzialna. By zagłuszyć poczucie winy, zatraca się w alkoholu oraz seksie z przypadkowymi mężczyznami.
Wszystko się zmienia, gdy zostaje zmuszona przez siostrę do przeprowadzki do Domu Wiatru i treningów z Kasjanem, generałem wojsk Dworu Nocy, równie doświadczonym przez los. Tych dwoje łączy skomplikowana relacja, a napięcie między nimi wzrasta z każdym spotkaniem.
Tymczasem ludzkie królowe, które powróciły na kontynent podczas wojny, planują wzniecić chaos i przejąć władzę. Wciąż nieodkryte potężne moce Nesty są kluczem do powstrzymania wybuchu kolejnego konfliktu. W ujarzmieniu własnej siły kobiecie pomaga Kasjan. Para zmierzy się więc nie tylko z nękającymi ich demonami przeszłości, lecz także z prawdziwymi potworami.
Losy świata spoczywają w rękach dwóch osób żywiących do siebie nawzajem sprzeczne uczucia. Czy uda im się współpracować i przy tym nie pozabijać?
GDZIE TO FANTASY?
Po przeczytaniu opinii czytelników, zarówno z Polski, jak i z zagranicy, nastawiłam się na wulgarny erotyk. Podeszłam więc do najnowszej książki Maas z wielkim dystansem. Jak się okazało, nie było aż tak źle, jednak moim zdaniem Dwór srebrnych płomieni nie jest fantastyką, lecz romansem ze scenami erotycznymi, które przeplatają się z wątkami fantastycznymi. Na pierwszy plan wysuwa się płomienna relacja Nesty i Kasjana, całkowicie przysłaniająca inne wątki i niedająca im się rozwinąć.
Nie przeszkadzają mi sceny seksu, jeśli są dobrze napisane, bo dzięki nim można wiele przekazać. Tutaj odrzuciły mnie dosadne określenia oraz niezwykle szczegółowe opisy, które wcześniej nie pojawiały się w Dworach. W dodatku niektóre wypowiedzi bohaterów w trakcie zbliżeń wywoływały we mnie ciarki żenady. Poradziłabym Maas, że jeżeli ma potrzebę pisania takich scen i dzielenia się nimi z czytelnikami, to byłoby lepiej, gdyby stworzyła całkiem nową serię, niebędącą fantasy, i tam zamieściła swoje pomysły na łóżkowe igraszki. W Dworach niech postawi na fabułę, bo ten świat jest zbyt ciekawy, aby tak go traktować. Ta historia nie powinna być romansem, lecz fantastyką.
DWÓR NUDY
Fabuła Dworu srebrnych płomieni jest oklepana i nudna. Trudno byłoby mi opowiedzieć, co się działo w trakcie tej książki. W porównaniu do poprzednich części w tym tomie niewiele się wydarzyło. Przez większość czasu Maas nie wychodzi poza schemat trening – praca w bibliotece – seks, i tak w kółko. Gdy tylko rozpoczyna się ciekawa akcja, autorka prędko ją ucina, jakby zależało jej na jak najszybszym powrocie Nesty do Domu Wiatru i tego, o czym czytaliśmy przez ostatnie kilkaset stron. Przez to wątki z królowymi, artefaktami i mocami siostry Feyry wydają się tłem dla gorącego, namiętnego romansu. Szkoda, gdyż uważam, że ta historia miała ogromny potencjał.
Jedynym motywem, który zasługuje na pochwałę, były relacje między kobietami. Mówię tu o wspieraniu przez Nestę przyjaciółek w pokonywaniu własnych demonów oraz związane z tym wydarzenia z drugiej części tomu. Maas pokazała siłę prawdziwej przyjaźni, i to kobiecej. Cieszę się, gdyż zwykle damskie postacie patrzą na siebie wilkiem.
NOWE GWIAZDY
Jako że nigdy nie darzyłam Nesty szczególną sympatią, nie czekałam niecierpliwie na ten tom. Po lekturze Dworu srebrnych płomieni nie zmieniłam o niej zdania. Siostra Feyry wielokrotnie działała mi na nerwy, ale nie mogę jej odmówić tego, że jest charakterna, a przy tym „jakaś” (w przeciwieństwie do bezbarwnej Elaine). Podczas scen akcji pokazała, na co ją stać, i dobrze wykorzystała czas, który otrzymała.
Kasjan również nie należał do grona moich ulubionych postaci. Zawsze wydawał mi się nijaki w porównaniu do Rhysanda, którego uwielbiam (jak pewnie większość czytelniczek). Cieszę się, że dostał własną perspektywę, dzięki czemu mogliśmy poznać jego uczucia, dowiedzieć się więcej o jego przeszłości. Gdy go lepiej poznałam, wiele zyskał w moich oczach.
Na miano najlepszych postaci zdecydowanie zasługują drugoplanowe bohaterki, czyli Gwyn oraz Emerie. Pierwsza to zupełnie nowa postać – kapłanka, przyjaciółka Nesty, mająca wstrząsającą, smutną przeszłość, która ją ukształtowała i uczyniła silniejszą. Podobnie jest w przypadku Emerie. Ona także swoje przeżyła, co znacząco na nią wpłynęło. Po prawdzie pojawiła się już w nowelce, ale to Dwór srebrnych płomieni pozwolił nam ją lepiej poznać. Obie te bohaterki mają silne osobowości i dobrze mi się czytało sceny, w których występowały. Nie wiem, o kim będą następne tomy, ale mam nadzieję, że Gwyn i Emerie dostaną swoje narracje albo osobne opowiadania.
Największy zawód sprawiły mi postacie, które niegdyś były na pierwszym planie. W Dworze srebrnych płomieni pojawiają się w tle i zachowują inaczej, jakby całkiem zmieniły osobowość. Nie wiem, czy to wyłącznie wina innej perspektywy. Różnicę widać zwłaszcza w postępowaniu Rhysanda. Tym bardziej mi przykro, bo jak napisałam wyżej, to moja ulubiona postać. Jednak z punktu widzenia Nesty nie przypominał już Księcia Nocy, którego pokochałam. Momentami zachowywał się jak znienawidzony przez niego samego Tamlin, czego nikt zdawał się nie zauważać. Teoretycznie Rhys miał ku temu powody. Ja jednak tego nie kupuję. Spodziewałam się po nim czegoś więcej niż zachowania typowego dla samców fae, które zresztą sam potępiał.
PODSUMOWANIE
Czy Dwór srebrnych płomieni był potrzebny? Może, ale na pewno nie w takiej postaci, jaką otrzymaliśmy. Dla mnie to niewykorzystany potencjał na fantastyczną historię z buntowniczą, silną bohaterką. Zatem najnowszego dzieła Maas nie polecam, ale i nie odradzam. Przeczytać można, tragedii nie ma, ale nie porównywałabym tej części do poprzednich tomów. Tamte wzbudzały we mnie wiele skrajnych emocji i potrafiłam spędzić godziny na rozmyślaniu o różnych teoriach wysnutych na podstawie nawet jednego zdania. Przy Dworze srebrnych płomieni nie czułam dreszczyku. Poza bohaterami i jednym wątkiem nie znajduję niczego, za co mogłabym lubić tę książkę. Okładka idealnie współgra z treścią – obie są równie nijakie.
Myślę, że zagorzali fani Dworów znajdą tu coś dla siebie i będą usatysfakcjonowani. Ci, którzy liczą na fabułę i pędzącą akcję, raczej się rozczarują. Mimo nieprzychylnej opinii sięgnę po kolejne tomy, głównie po to, by przekonać się, czy znajdę w nich jeszcze mniej fantasy, a więcej erotyki.
A jeżeli macie ochotę na dobre fantasy od wydawnictwa Uroboros, to zapraszam do przeczytania recenzji powieści Wszystko pochłonie morze Magdaleny Kubasiewicz.