Słynna wulkanolożka staje się obiektem westchnień uwodzicielskiej włoskiej piękności. Wśród uroków francuskich ulic i islandzkich chłodów Maria próbuje znaleźć swoją kobiecą tożsamość.
Badaczka wulkanów, Maria Hólm, wyrusza z rodzimej Islandii do Paryża. Ma tam wygłosić wykład i spotkać się z przyjacielem. Niespodziewanie, na pokładzie samolotu, którym leci, spostrzega, że jedna z pasażerek uważnie jej się przygląda. Ku swojemu zdziwieniu Maria dostrzega w uśmiechu kobiety zalotną nutę, a w jej głowie pojawia się pytanie, czy jest atrakcyjna dla lesbijek. Zdecydowanie odrzuca myśl o własnych skłonnościach homoseksualnych i na przymilne gesty towarzyszki podróży odpowiada wzgardliwym spojrzeniem.
Upadek z lodowca
Maria to kobieta po przejściach. Ma za sobą nieudane, bezdzietne małżeństwo. Jest wybitną badaczką wulkanów, światowym autorytetem w ich temacie. Podczas jednej z wypraw na lodowiec spadła w przepaść i wraz ze swoim kolegą została zasypana przez lawinę. Wielokrotnie powtarza, że wtedy umarła i narodziła się na nowo. Po tym przerażającym wydarzeniu nie przestała jednak wyruszać w teren, aby zgłębiać tajemnice ukochanych wulkanów. Praca jest miłością jej życia. Maria mogłaby być szczęśliwa, gdyby nie pustka po innej miłości. Od wielu długich lat kobieta kocha człowieka, który niespodziewanie ją porzucił.
Czemu mnie śledzisz?
Podczas pierwszego paryskiego śniadania Maria już zamierza rozkoszować się kawą i wiosennym powietrzem, kiedy przy stoliku nieopodal zauważa czarnowłosą kobietę z samolotu. Nie podoba jej się to. Zdenerwowana, podchodzi do Włoszki, żądając wyjaśnień. To nie może być przypadek, że ze wszystkich kawiarenek w tym mieście obie wybrały tę samą. Jednak uśmiechnięta Gemma wcale nie wydaje się skrępowana. Potwierdza, że śledzi Marię umyślnie i pragnie z nią porozmawiać. Ciekawość bierze górę nad gniewem i pani wulkanolog daje się porwać w szaloną grę pełną erotyki, polityki i znakomitego szampana.
Feminizm to niewinna igraszka
Gemma nienawidzi mężczyzn. Pragnie obalić rządy patriarchatu i zbudować nowy świat rządzony przez kobiety. Chce, aby Maria stanęła u jej boku na czele rebelii i pomogła do tego doprowadzić. Plany Włoszki są dalekosiężne, można rzec, że szalone, ale szczegółowo dopracowane. Czy główna bohaterka da się uwieść charyzmatycznej liderce i dołączy do armii wojowniczek?
Opis a treść
Opis z okładki Kobiet z klasą streszcza tylko powyższy fragment fabuły. Ja też nie napiszę więcej, żeby nie zdradzać zbyt wiele. Uprzedzę jedynie, że ognisty lesbijski romans, który zapowiedziano w streszczeniu, jest tylko małym elementem akcji. Nie znajdziecie tutaj też szczegółów erotycznych uniesień. Wydaje mi się, że w ogóle jest tu mało cielesności. Właściwie ta powieść wcale nie jest o orientacji seksualnej. Nie jest też o polityce, choć skrajne poglądy Gemmy są wielokrotnie są podkreślane. Jest to historia kobiety, która przebudza się z ułudy, w której żyła przez większość swojego życia, i która dopiero w dojrzałym wieku poznaje istotę miłości.
Proza poetycka?
Autorka powieści jest cenioną poetką. W jej sposobie pisania prozy widać więc przyzwyczajenie do formy wiersza. Nie wiem, czy to kwestia sposobu przełożenia tekstu przez tłumacza, ale niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że zdania są konstruowane w pokrętny sposób. Nie przeszkadzałoby mi to, gdybym miała do czynienia z prozą poetycką. Tutaj jednak mamy wyraźnie zarysowaną fabułę, a także poruszone zagadnienia socjologiczne i polityczne. Wątki są ze sobą bardzo luźno powiązane. Styl jest chaotyczny, a słownictwo mało wysmakowane. Momentami nie wiedziałam, co właściwie czytam. Ciężko mi ocenić, w jaki gatunek literacki wpasowuje się ta książka. Po tej lekturze mam taką refleksję, że nie każdy poeta powinien pisać powieści.
Estetyka Kobiet z Klasą
Wydawnictwo Mova bardzo dba o swoich czytelników i tym razem znowu dołożyło starań, żeby stworzyć bardzo estetyczny wolumin. Matowa, twarda okładka, ozdobiona ładną grafiką, skrywa najprzyjemniejszy w dotyku papier. Wspaniałe wyczucie estetyki.
Feministycznym okiem
Gemma, przywódczyni ruchu na rzecz obalenia rządów mężczyzn, mówi wprost, że nie jest feministką. Dla niej feminizm to dziecinna igraszka. Feminizm to równość, a ona nie chce równości. Feminizm zakłada, że kobiety i mężczyźni są równi, a to według niej nieprawda. Kobiety są niezrównanie lepsze od mężczyzn, dlatego to one powinny teraz przejąć stery i zapanować nad światem zniszczonym przez męskie ułomności.
Przyznam, że przemowy tej bohaterki bardzo mnie poruszyły. Uświadomiłam sobie, że społeczeństwo polskie uważa feminizm za ideologię nienawidzenia mężczyzn. Dlatego postanowiłam zrobić mały słowniczek:
Mizoginia – nienawiść do kobiet.
Mizoandria – nienawiść do mężczyzn.
Patriarchat – władza mężczyzn.
Matriarchat – władza kobiet.
Feminizm – zakłada zrównanie praw kobiet z prawami mężczyzn.
Maskulinizm – zakłada zrównanie praw mężczyzn z prawami kobiet.
Czyli feministki właściwie mogłyby podać sobie rękę z maskulinistami. Patriarchat powoduje ograniczenie wolności nie tylko kobiet. Kobiety są tutaj najmocniej tłamszone i uciśnione, jednak ten system uderza także w mężczyzn. Z badań psychologicznych wynika, że wielu z nich nie umie udźwignąć ciężaru, jaki nałożył na ich barki system patriarchalny. Z tym właśnie walczy maskulinizm. Mężczyźni uważają, że przywileje, jakie mają kobiety, im również powinny się należeć. Chcą urlopów tacierzyńskich i zrównania wieku emerytalnego. W pełni się z nimi zgadzam. Tego samego chcą feministki i tu znajdujemy punkty wspólne. Jednak nasi rodzimi obrońcy praw mężczyzn nie widzą i nie chcą zauważyć, że to ustrój patriarchalny nałożył na nich te jarzma, pod którymi się załamują. O ile byłoby prościej, gdyby zamiast obwiniać drugą płeć, poszukali głębiej. Mogłoby się okazać, że mamy wspólne postulaty.
Przeczytaj również recenzję książki o kobietach „Szeptucha”!