Styczniowa letnia noc to debiutancki romans obyczajowy autorstwa Miki Modrzyńskiej. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Media Rodzina w styczniu tego roku. Czy to kolejna lektura, która rozgrzewa serce w długie zimowe wieczory? Poznajcie Zuzę, mieszkającą we Wrocławiu młodą kobietę, której poukładane i nudne życie zmienia się w ciągu jednego wieczora.
BOLESNY POCZĄTEK
Główną bohaterkę – Zuzę – poznajemy w krótkim, lecz wymownym prologu. Młoda kobieta rozmyśla nad swoimi życiowymi decyzjami, siedząc na pokładzie samolotu do Nowej Zelandii. Tak spontaniczną decyzję podjęła pod wpływem emocji po bolesnym rozstaniu z narzeczonym. Jednak Zuza ma wątpliwości, czy bojaźliwa natura pozwoli jej na dokonanie zmian w życiu. Będąc kilka lat w związku z Mikołajem, dziewczyna nie potrafi wyobrazić sobie nowej znajomości. Jednak gdy po przylocie na rajską wyspę poznaje Simona, przystojnego chłopaka, przed którym wszyscy ją ostrzegają, oczywiście nie słucha nikogo, twierdząc, że rozwiązły tryb życia mężczyzny to tylko gra pozorów… I to ona będzie tą, która to zmieni. Szczerze mówiąc, nastawiłam się na wielowątkową powieść z namiętnym romansem i pięknymi widokami w tle. Skłamałabym, pisząc, że tego nie dostałam, jednak historia okazała się bardziej płytka i pogmatwana, niż oczekiwałam.
PRZECZYTAJ TAKŻE: „LAS ZAGINIONYCH” – KIEDY PREMIERA?
Gdy Zuza przyjeżdża wraz ze swoją przyjaciółką – Olą – na imprezę sylwestrową, postanawia, że od teraz zacznie żyć pełnią życia. Ale ponieważ kobieta nigdy nie była spontaniczną imprezowiczką, nie jest to dla niej łatwe. Przynajmniej do czasu, aż spędza namiętną noc z zabójczo przystojnym Simonem. Kobieta jest zachwycona, jednak ja nie mogłam cieszyć się jej szczęściem, gdy kilkanaście stron wcześniej czytałam o jej przemyśleniach na temat Simona. Tak gwałtowny skok z „nie chcę mieć nic wspólnego z tym podrywaczem” do „bądź moim friend with benefit” był mocno naciągany.
W DOBRYM STYLU
Książkę zdecydowanie uratował styl autorki, dzięki czemu powieść czytało się dość przyjemnie. Lekkość i bezpośredni język sprawiał, że relacje między bohaterami wydawały się naturalne. Sceny namiętności nie były odpychające i – co najważniejsze – nie stanowiły większości utworu. To dało Modrzyńskiej miejsce na rozbudowanie historii i wprowadzenie kilku ważnych postaci pobocznych, jak choćby rodziców Simona, których Zuza poznaje dość nieoczekiwanie. Bohaterowie są naturalni, a każdy z nich odgrywa ważną rolę. Z lektury można także dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy o kulturze i miejscach w Auckland, które są warte zobaczenia.
CZY ZMIANY ZAWSZE SĄ DOBRE?
Wspomniałam już, że Zuza jako jedyna nie uważała Simona za mężczyznę na jedną noc, który bawi się uczuciami kobiet. Simon oczywiście podzielał zdanie innych. Zuza postawiła więc sobie za cel, by zmienić jego postępowanie i udowodnić mu, że jest dobrym człowiekiem. Podeszła do tego w dość niekonwencjonalny sposób, ale czego można spodziewać się po romansie obyczajowym? „Żadnych zobowiązań i uczuć” szybko zmienia się w coś, przed czym przestrzegała ją Ola. Zuza jednak kontynuuje nietypowy związek, mając nadzieję, że Simon nauczy ją odwagi i spontaniczności. Wiecznie powściągliwa i nieśmiała dziewczyna, która nie wierzy w siebie, miałaby dzięki temu uwolnić się od przekonania, że nie jest warta niczyjej miłości. Jednak wątpliwości dopadają ją, gdy dowiaduje się o tajemnicy swojej przyjaciółki, a na dokładkę poznaje byłą dziewczynę Simona, która nie zamierza tak łatwo się poddać.
BEZ ZASKOCZENIA
Styczniowa letnia noc nie należy do książek, przy których czytelnik będzie przeżywał kolejne zaskoczenia i zwroty akcji. Nie jest jednocześnie nudna i stereotypowa. Zabawne dialogi i namiętne sceny dobrze tu ze sobą współgrają. Przemiana wewnętrzna bohaterki następuje powoli i choć zakończenie jest do przewidzenia, uważam, że to dobra lektura na kilka wieczorów, przy której można się odprężyć.